W czasach, kiedy człowiek musiał filować z modelem MK-232 na licencji Grundiga przy Jubilacie lub Amatorze produkcji krajowej na ściśle określone pory (największy stres to była jakaś 18.30, bo wtedy trzeba było jednocześnie pilnować, co będą dawać w II Programie Polskiego Radia, podczas, gdy w Trójce właśnie odgrywali drugą stronę winyla, więc trzeba było się szybko przełączać i słuchać tego „puk, puk, puk, kanał lewy, pssssssssssss, kanał prawy, bzzzzzzzzz”, a jednocześnie się nie spóźnić z naduszeniem jednocześnie czerwonego i czarnego guzika w magnetofonie), to się o czymś takim marzyło. Że będzie radio, w którym będą grać tylko muzykę i tylko taką, jaką sobie życzymy, bez przerwy między 24 a 6 rano.

Po latach nachodzą mnie dwie refleksje – mianowicie, że naiwny człowiek nie wiedział, jakim błogosławieństwem i ucztą dla duszy było życie przy radiu bez reklam (jakkolwiek teksty typu „raz, dwa, trzy, cztery, idę po magnetyzery, Gdynia, ulica Łużycka 3” myślę, że wrosły na stałe w krajobraz polskiej kultury u schyłku niesłusznego systemu), a po drugie, że człowiek chcąc nie chcąc, z braku laku, słuchał i trzech kwadransów jazzu, i wszystkich dróg prowadzących do Nashville, i dziesięciu minut w operze, i sprośnych powieści, wieńczonych nieodmiennie hymnem narodowym. Po latach dopiero człowiek sobie uświadamiał, w jakim stopniu mu to poszerzało horyzonta. (Do dziś pamiętam ze wstydem, że kiedy się okazało, że na wakacje wyjeżdżamy, o zgrozo, w sobotę po południu i między 20 a 22 będziemy w pociągu, zaniosłyśmy się płaczem tak strasznym, że nasi rodzice patrzyli na nas z przerażeniem, mówiąc „tak nie płakałyście nawet kiedy dziadek umarł”).

Było, minęło. Dobrzy ludzie wymyślili Internet, inni dobrzy ludzie wynaleźli radio internetowe, jeszcze inni dobrzy ludzie zamontowali w tym internecie Pandorę, o której pisaliśmy tutaj.
Ale żeby się cieszyć Pandorą, trzeba spędzić godziny i dni na pracowitym klikaniu, żeby ustawić pożądany profil muzyki.

W skrócie, Pandora to efekt Music Genome Project, czyli program, który dobiera muzykę na podstawie około 400 określonych parametrów, przy czym na początku oczywiście nie wie, które konkretnie parametry w wybranych przez nas utworach są dla nas istotne, toteż wielu ludzi odkrywa ze zdumieniem, że wybierając Siouxie and the Banshees usłyszą w swojej stacji Britney Spears. No cóż, trzeba włożyć trochę pracy u podstaw, żeby stacja grała dokładnie to, co chcemy, wybranie jednego utworu nie gwarantuje, że go właśnie usłyszymy.
Oprócz tego trzeba mieszkać w Ameryce, inaczej można odsłuchać tylko kilku utworów, a potem należy się zarejestrować z amerykańskim kodem pocztowym. Nie wiem, co się stanie, jeśli kto z Europy wbije amerykański kod. Może nastąpi katastrofa na miarę tej przewidywanej na sylwestra 1999 i wszystko wybuchnie. Niemniej ma to być stan przejściowy i po pokonaniu problemów natury licencyjnej Pandora będzie mogła cieszyć uszy całego świata.

A tutaj można zobaczyć, jaki jest algorytm układania odgrywanych utworów.


Garść półpraktycznych wskazówek:

• Nie mieszaj zbyt wielu gatunków muzyki w jednej stacji. Lepiej załóż kilka osobnych, pandora oferuje funkcje losowego odtwarzania piosenek równocześnie z kilku stacji.
• Nie wrzucaj za dużo naraz. Wiem, że trudno się powstrzymać. Najlepszą metodą na utrzymanie pożądanego profilu, to stworzenie stacji z muzyką 3-5 artystów, a potem niedokładanie przez dłuższy czas niczego, tylko odrzucanie (przy pomocy kciuka w dół) tego, co ci nie odpowiada.
• Unikaj guzika „skip”, możesz go użyć tylko 6 razy w ciągu godziny, a stacja się nie nauczy, że ta piosenka ci się nie podoba.
• Używaj kciuka w górę rozważnie. Czasem jest tak, że Pandora podsunie Ci utwór, który ci się spodoba, ale nie bardzo pasuje do profilu twojej stacji. Jeśli go zaznaczysz kciukiem w górę, będzie to sygnał, że życzysz sobie rozszerzenie profilu w tym kierunku, a niekoniecznie o to ci może chodzić.
• Jeśli koncentrujesz się na muzyce europejskiej, unikaj – no, nie jak ognia, ale trzymaj na marginesie, artystów amerykańskich. Pandora powstała w Kalifornii i jak na razie znakomita większość muzyki, jaką Music Genome Project dysponuje, jest z USA. Europejska sekcja jest bardzo przyzwoita, rzecz w tym, że jeśli zaznaczysz kciukiem w górę amerykański utwór, to dość szybko dokładnie ten gatunek muzyki zdominuje twoją stację.
• BOOKMARKS! Jest to niezwykle pożyteczne  narzędzie, pozwala zachować w pamięci fragmenty granych przez stację utworów (wraz z linkami do amazona i i Tunes, jeśli chcesz je kupić), często stacja podrzuci ci jakiś utwór i wykonawcę, którego nie znasz, ale który gra podobną muzykę do wybranej przez ciebie (w istocie, takie jest główne założenie – nie, żeby robić za internetowy odtwarzacz, tylko, żeby pomóc w poszukiwaniu muzyki odpowiadającej twoim zainteresowaniom). Warto czasem sięgnąć do zapisanych zakładek, odsłuchać i wprowadzić co lepsze tytuły do grupy seeds (w zakładce add more music to this station) – polecam robić to wtedy, kiedy stacja wyraźnie zaczyna skręcać nie w tę stronę, o którą ci chodzi.
• Szukaj innych profilów, innych użytkowników. Najlepiej dobrana pod kątem naszych potrzeb stacja ma to do siebie, że po jakimś czasie zaczyna bokiem  wychodzić. No trudno, jeśli nie chcesz, żeby zarosła chwastami z innych półek, to musisz utrzymywać jej profil konsekwentnie, ale jednak różnorodność cieszy. Na szczęście Pandora daje możliwość słuchania stacji stworzonych przez innych użytkowników.