Wiele osób coś na ten temat słyszało, ale nie wszyscy orientują się, czym Feng Shui jest. Nie zamierzam się wymądrzać i udzielać dobrych rad – od tego są prawdziwi mistrzowie, którzy uczą się przez całe życie, a i tak uważają, że to za krótko. Ten artykuł to próba przybliżenia tematu tym, którzy są po prostu ciekawi „z czym to się je”.
Moje zainteresowanie i przygoda z Feng Shui zaczęła się całkiem prozaicznie. W jakimś popularnym czasopiśmie, parę lat temu znalazłam temat, ilustracje… i tak to się zaczęło.

No, ale dość wstępu – pora na jakieś konkrety.

Feng Shui – czyli Wiatr i Woda – to starochińska sztuka współżycia w harmonii z otaczającym nas środowiskiem. Ktoś zapyta: „A cóż da mi wiedza o czymś, co Chińczycy wymyślili trzy tysiące lat temu?”. Ano, jednak coś da. Myślę, że każdy choć raz przeczytał gdzieś zdanie typu „atmosfera była tak gęsta, że można było kroić ją nożem”. Otóż to – wszystko, co nas otacza ma swoją energię, stworzenia żywe i martwe pozornie przedmioty.
Energia emanuje zewsząd, działając na nas pozytywnie lub „wystawiając kły i pazury”. Myślę, że każdy chciałby, aby wszystkie sfery jego życia układały się tak, jak sobie wymarzy.
Oczywiście, Feng Shui to nie hokus-pokus, abrakadabra i wszystko idzie nam jak z płatka. Ale możemy nieco pomóc sobie w naszych planach. Przypuszczam, że dla wielu hasła typu „przestaw meble, a odmienisz swoje życie” brzmią nieco kontrowersyjnie. Jeśli ktoś opinię na temat Feng Shui wyrobił sobie na tej podstawie, nie dziwię się, że uważa tę chińską wiedzę za czary-mary.

ilustr. spinelli/pinezka.pl

Jak wspomniałam na początku, jest to nauka sprzed paru tysięcy lat. Dzisiejsi chińscy mistrzowie dostosowują ją do współczesnego świata. Bo kiedyś przecież nikomu nie śniło się o telewizorach, komputerach i innych zdobyczach cywilizacji ułatwiających życie, lecz jednocześnie emanujących bardzo silną energią – nie zawsze korzystną. A to jest właśnie podstawowa zasada Feng Shui – płynny przepływ energii, pozytywnej energii.

Inna ważna zasada: „nie naprawiaj tego, co się nie zepsuło”. Gdy ktoś jest zadowolony ze swego życia, wiedzie mu się nieźle, ale chciałby sobie polepszyć kupując tzw. remedia Feng Shui, ustawiając gdzie się da (bo modne), nagle dziwi się, że skutek jest odwrotny od zamierzonego.
Tzw. remedia, np. kulki kryształowe do wieszania w oknach, podwójne helisy DNA, mobile, lustra, dzwonki, kwiaty, obrazy muszą być umieszczone w odpowiednim miejscu, by zadziałały. Przede wszystkim, aby cokolwiek zmieniać, należy gruntownie oczyścić swe otoczenie. Mówiąc potocznie – pozbyć się bałaganu, niepotrzebnych gratów itp. Prawda, jakie miłe uczucie świeżości mamy po świątecznych lub wiosennych porządkach? Wszystko lśni i błyszczy, pozbywamy się przy okazji mnóstwa potrzebnych-niepotrzebnych rzeczy.

Jeśli ktoś ma ochotę poszerzyć swą wiedzę na ten temat, to polecam bardzo przystępnie i ciekawie napisane książki właśnie dla tych, którzy swą przygodę z Feng Shui dopiero zaczynają.
1. Feng Shui. Jak stworzyć zdrowsze środowisko naszego życia i pracy – Mistrz Lam Kam Chuen; tłum. Lobocka-Oleksowicz, wyd. Medium, 1996.
2. Feng Shui. Jak tworzyć przyjazną przestrzeń wokól nas – autor Karen Kingston; tłum. Katarzyna Przybyś, wyd. Amber, 1996.
3. Besser Leben mit Feng Shui – autor Herman Meyer, Günter Sator; wyd. Irisiana.

Moja ulubiona to książka Karen Kingston – uczennicy mistrzów Feng Shui. W bardzo interesujący, momentami humorystyczny sposób opisuje główne zasady Feng Shui. Dużą część zajmują właśnie sposoby na pozbycie się bałaganu z naszego życia, mnóstwo wskazówek praktycznych do zastosowania w codziennym zyciu.

Jeśli chodzi o pozycję H. Meyera i G. Satora – myślę, że każdy miał nieraz w momentach stresowych uczucie „guli w gardle” czy ściśniętego żołądka. To właśnie dowód dysharmonii naszego ciała z otoczeniem.

Mało kto wie, że konkretne uczucia oddziaływują na różne części naszego organizmu.
I tak:
– uczucie złości, wściekłości, agresji  odbija się w postaci bólu głowy, obniżeniem energii życiowej,
– uczucie niższej wartości, cierpienie, poczucie niepewności daje objawy w postaci chrypki, bólu gardła, wyprysków skórnych (skóra to tarcza obronna przed światem zewnętrznym), obniżeniem systemu odpornościowego,
– depresje, brak poczucia bezpieczeństwa to otwarta droga do zaburzeń żołądka, problemów ze śluzówkami,
– nienawiść – choroby serca i układu krążenia,
– uczucie dysharmonii – nerki, pęcherz moczowy,
– poczucie bezsilności, życia pod presją ma wpływ na życie seksualne,
– frustracje, poczucie winy, wstydu – kręgosłup, śledziona, system kostny,
– niepokój, brak poczucia wolności – system nerwowy.

Feng Shui to temat-rzeka. Można godzinami mówić o przyjaznych nam miejscach, ludziach, do których czujemy sympatię od razu lub „mrożących nas” przy pierwszym spotkaniu, kolorystyce, otaczających nas sprzętach wysyłających dobrą lub złą energię.

Na koniec ciekawostka (z książki Meyera i Satora). Japońscy naukowcy analizowali wydychane powietrze różnych ludzi. Skondensowany oddech szczęśliwych, radosnych ludzi przybierał piękny lawendowy lub biało-złoty kolor. Smutni, zdenerwowani, sfrustrowani ludzie mieli oddech barwy szarej, natomiast brutalni, egocentryczni, agresywni wydychali powietrze barwy ciemnobrązowej lub czarnej.
Testowe myszy po wszczepieniu skroplonego oddechu barwy ciemnej umierały po paru minutach. Gdy otrzymały zastrzyk z oddechu barwy jasnej, zostawały zdrowe.
Być może stąd nasza awersja, lub odwrotnie, chęć dalszych kontaktów, w stosunku do nowo poznanych ludzi? Ale o tym, i o wpływie kolorów, kształtów otaczających nas sprzętów, następnym razem.


Grafika: spinelli/pinezka.pl