Tym razem dużo ciszej
Jan Tomasz Gross, Irena Grudzińska-Gross
W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali… Polska a Rosja 1939-1942
Znak, Kraków 2008
Ze świecą szukać równie gorących recenzji i polemik, jakie powstały z powodu wydania Sąsiadów czy Strachu. Wznowienie książki Ireny Grudzińskiej-Gross i Jana Tomasza Grossa zatytułowanej W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali… Polska a Rosja 1939-1942 na księgarskie półki weszło jakoś tak cichaczem.
Nietrudno rozpoznać przyczynę tej sytuacji: tym razem Znak wydał absolutnie dla nas strawną pozycję. Książka o tym, jak prześladowano Nas, a nie o polskich „osiągnięciach” w podobnej działalności. Publikacje tej treści, rzecz jasna niezwykle potrzebne, o ile rzetelne i wartościowe, ale wielkich emocji już nie wywołują. Nikt się nie kłóci, bo nie ma o co, a mniej kłótliwych martyrologia narodowa po prostu nudzi. Na swój sposób jest to naturalne, ale akurat w przypadku recenzowanej książki – nader krzywdzące, gdyż jest to publikacja bardzo wartościowa, a że tym razem dużo ciszej o Grossowej pracy, wielu mniej będzie miała czytelników. A szkoda.
W czterdziestym… jest książką, której główny atut stanowią nie tyle autorskie analizy, komentarze, co obszerne cytaty z relacji świadków opisywanych wydarzeń. Przytaczają Grossowie w swej pracy rozległe fragmenty szkolnych wypracowań oraz oficjalnych zeznań składanych „londyńskim” władzom podczas formalnych przesłuchań i wypełniania ankiet mających na celu zgromadzenie wiedzy o losach Polaków zagarniętych w niedźwiedzie objęcia przez Stalina.
W części Relacje dorosłych wypowiedzi świadków (głównie późniejszych żołnierzy Andersa) Grossowie usystematyzowali wg zawodów, pozycji społecznych autorów wspomnień (podrozdziały: Urzędnicy, Nauczyciele, Robotnicy, Chłopi), sytuacji, w której znaleźli się wraz ze wkroczeniem armii Stalina na ziemie IIRP (podrozdziały: Więzienia, Obozy jenieckie, Obozy pracy, Przymusowe osiedlenie). W części Relacje dzieci wspomnienia posegregowano, biorąc pod uwagę województwa, z których małych Polaków wysiedlono. Przyjęta przez I. Grudzińską-Gross i J. T. Grossa metoda wydatnie pomaga w odbiorze książki, a rzeczowe i objętościowo skromne autorskie analizy oraz komentarze wcale w nim nie przeszkadzają. Wprawdzie sporo podpowiadają, ale w sposób umożliwiający czytelnikowi snucie refleksji własnych.
Największym walorem recenzowanej książki jest nie tyle zawarta w wypowiedziach zesłanych (często przerażająca) faktografia, co sam język opisów. Fakty czytelnik polski w ciągu ostatniego dwudziestolecia mógł już nareszcie poznać, natomiast niekoniecznie miał możliwość zetknięcia się z relacjami nacechowanymi tak wielką dozą emocji, a jednocześnie w specyficzny sposób skrępowanymi wymogami „urzędowej sytuacji”, w jakiej powstawały. Pęta owe nie zostały jednak nałożone na tyle ściśle, by całkiem powściągnąć emocje relacjonujących i waga traumatycznych przeżyć zwykle bierze górę.
Przekazy dorosłych zawierają próby przytaczania maksymalnej ilości faktów, nazwisk, wyliczeń. Relacjonujący nie stronią od prób uogólnień raz trafnych (aż zadziwiających celnością i umiejętnością wnioskowania u osób o częstokroć minimalnym wykształceniu), często zaś naiwnych (czasem nawet w przypadku urzędników państwowych). Jest to niezwykle wartościowy materiał do zbudowania sobie wiedzy nie tylko o skali prześladowań, ale też i o stanie ducha i umysłu ówczesnych Polaków.
W wypowiedziach dziecięcych trudniej o fakty (choć nie ma mowy o niedosycie), łatwiej doszukać się wrażeń, emocji. Szkolne wypracowania uratowanych z „nieludzkiej ziemi” dzieci zostały przez Grossów przytoczone w brzmieniu dosłownym i ich stylistyczna nieporadność czy błędy ortograficzne nie tyle rażą czy śmieszą, co po prostu wzruszają, nie pozwalając zapomnieć, jak młodzi byli ich autorzy, gdy okrutny reżim pozbawił ich dzieciństwa, zmuszając do walki o przeżycie.
Zupełną ma rację wydawca zachęcając czytelnika – to niezwykle osobista lekcja historii. Równie osobisty musi też być, i jest, odbiór książki, której nie powinno zabraknąć w domowej bibliotece nikogo, kto uważa się za znawcę, albo przynajmniej zorientowanego w historii Polski. Książkę polecam również tym, którym na sam dźwięk nazwiska Gross przysłowiowy nóż się w kieszeni otwiera. Polecam, by mogli się przekonać się, iż prace sygnowane tymże „złowrogim” nazwiskiem, to nie tylko rozdrapywanie ran i burzenie naszego świetnego narodowego samopoczucia poprzez wskazywanie najbardziej cuchnących kart dziejów naszego narodu.