Przywództwo dla bardzo opornych
Lee Iacocca, Catherine Whitney
Gdzie się podziali ci wszyscy przywódcy?
Rebis, Poznań 2007
Seria: Nowe Horyzonty
Jakim by człek twardzielem nie był, polamentować zawsze można. Jeden czyni to w zaciszu i ukradkiem, drugi głośno, by wszyscy słyszeli. Lee Iacocca wybrał wariant drugi, lecz na samym tylko lamencie jego (napisana wspólnie z C. Whitney) książka się nie kończy. Dobrze to, czy źle? Obawiam się, że jednak to drugie.
Iacocca literatem ani politologiem nie jest (choć może chciałby), a że niewątpliwie ma do powiedzenia wiele interesującego, posiada sporo ważkich przemyśleń, radzi sobie angażując do pomocy „murzynów” i płodzi książki wysokonakładowe. Już w latach osiemdziesiątych rzucił na księgarski rynek rzecz, którą czyta się z wypiekami, szczególnie gdy się jest podobnym Iacocce maniakiem motoryzacji, lub po prostu biznesu made in USA. Napisana wespół z Williamem Nowakiem Iacocca Autobiografia błyskawicznie trafiła na listy bestsellerów i długo z nich nie znikała. Krąg czytelniczy okazał się niezwykle szeroki, książka opowiada bowiem niezwykle ciekawy życiorys dziecka włoskich imigrantów, które pilnie się ucząc i pracując, zaznając i klęsk i sukcesów – stało się z czasem legendarnym selfmademanem, ucieleśnieniem amerykańskiego mitu „od pucybuta do milionera”.
Tym razem Wielki Mag amerykańskiego przemysłu samochodowego poszedł kilka kroków dalej: być może w odpowiedzi na tęsknoty wielu swych rodaków pragnących, by wreszcie został prezydentem – strzyknął jadem w dzisiejszych przywódców USA. Czyta się to świetnie, choć złośliwy rechot każe przerywać co akapit. Analiza jest niezwykle emocjonalna i napisana językiem – toutes proportions gardées – patriarchy z Kotki na gorącym, blaszanym dachu. Iacocca wali w bęben obciągnięty skórą Busha juniora bez pardonu, a procesów o obrazę majestatu wyraźnie się nie obawia. Każde uderzenie jest druzgocąco precyzyjne, argumentów nie brakuje nigdy. Wykład w stylu „kawa na ławę” powoduje, iż z czasem braki w czytelnika wiedzy o USA przestają przeszkadzać, jako że książka Iacocci tejże Ameryki uczy. Gdyby autor na tym poprzestał, byłoby pięknie. Niestety – to, co dobre na początku, nie musi kończyć się dobrze.
Po perkusyjnym preludium (po lekturze którego Bush junior powinien umieścić swą skórę w oknie wystawowym zakładu garbarskiego) – Iacocca przechodzi do recept na poprawę sytuacji. O ile wcześniej celnie i przekonywująco ukazał miernotę dzisiejszego politycznego przywództwa w USA (nie oszczędzając przy okazji wielu wielkich reszty świata), serwuje czytelnikowi coś na kształt „Wspaniałego przywództwa dla bardzo opornych”. Niestety, głębi myśli czytelnik tu nie napotka, ma natomiast okazję pomarzyć, jak byłoby pięknie i wspaniale. Wygląda to na pozór wręcz genialnie, lecz już po kilku stronach wywodu przychodzi refleksja: dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na to, by sposoby zarządzania dające tak znakomite afekty w biznesie przenieść do polityki? Jak to się dzieje, że – na skalę makro – nigdzie nie mamy z tym do czynienia? Dlaczego? Może rzeczywistość społeczna, w której obracają się (a czasem taplają) polityczni wielcy tego świata, jest o wiele bardziej skomplikowana (na wszelkie możliwe sposoby), niż jakakolwiek firma biznesowa (nawet jeśli to Chrysler, w którym Iacocca zrobił fantastyczną karierę)? Na nieszczęście dla autora najprostsze recepty są w polityce, z definicji, nietrafne – trącąc chciejstwem i banałem.
Iacocca świetnie zdiagnozował choróbsko, lecz proponowane antidotum na realnie istniejący kryzys przywództwa jest może więcej warte, niż przysłowiowy funt kłaków, zbytnio go jednak ceną nie przebija. Całej wszakże książki nie wolno wyceniać aż tak nisko, choć przez trywializmy części drugiej ogromnie traci na wartości. Gdzie się podziali ci wszyscy przywódcy? to niewątpliwie (z biglem napisane) świadectwo amerykańskiego myślenia pozbawionego bushowskich dewiacji i jako takie – z pewnością warte jest lektury.