Opowieść o opowieści
Laurence Bergreen
Marco Polo. Od Wenecji do Xanadu
tyt. oryg.: Marco Polo: from Venice to Xanadu
tłum. Marta Dziurosz
REBIS, Poznań, 2008
Amerykański historyk Laurence Bergreen napisał znakomitą książkę o znakomitej książce. Wbrew pozorom nie było to zadanie łatwe. Nie wystarczyło przecież pozszywać mininarracją zbiorku cytatów z Opisania świata Marco Polo. Monumentalnego reportażu, który sławny włoski podróżnik podyktował w genueńskim więzieniu swemu towarzyszowi niedoli − Rustichellowi z Pizy.
To słynne dzieło L. Bergreen przybliża czytelnikowi w sposób w pełni go satysfakcjonujący, analizując je niezwykle solidnie, lecz nie popadając przy tym w zbędne dygresje, nie stemplując też każdej stronicy stadem przypisów. Czym różni się praca L. Bergreena od wcześniejszych i od lat znanych krytycznych wydań relacji z podróży do Chin? Przede wszystkim tym, że autor nie bazuje na jednej, wybranej z wielu jej wersji, już od średniowiecza krążących po Europie. Opisań… owych jest (pomijając „fałszywki”) prawdopodobnie aż dziewiętnaście! Co gorsza, niezwykle trudno rozsądzić, która z nich najbliższa jest „oryginalnemu oryginałowi”. L. Bergreen, nie nużąc czytelnika, samemu decydując, której z wersji fragmenty w danym akapicie cytuje, skupia się na czymś o wiele ważniejszym: nie tylko krok za krokiem towarzyszy włoskiemu podróżnikowi z Wenecji do Xanadu, lecz jednocześnie w godny podziwu sposób maluje realistyczne freski ukazujące epokę, której Marco Polo był nieodrodnym synem, a z drugiej jednak strony patrząc – pod wpływem swej podróży jął wyprzedzać ją o całe stulecia.
Przytaczając opinie Marca o otaczającym go świecie (ściślej: światach), L. Bergreen wykazuje na ile (i w jaki sposób) włoski podróżnik z naiwnego nastolatka o mocno powierzchownych obserwacjach, stopniowo przeistacza się w bystrego i analitycznie myślącego urzędnika mongolskiego chana, a następnie znów czującego się jak obcy wśród swoich „emerytowanego” kupca z Wenecji. Niezwykle intrygująca jest ewolucja czysto chrześcijańskiego (we włosko-średniowiecznym rozumieniu) i europocentrycznego spojrzenia Marca, w ogląd dużo szerszy, głębszy, z apetytem absorbujący elementy odmiennych kultur i religii. Z niepozbawioną pewnej pobłażliwości ironią podkreśla L. Bergreen, że Marco Polo w dość przedziwny sposób (aczkolwiek zupełnie spontaniczny i szczery) ulega fascynacji obcymi wierzeniami (szczególnie buddyzmem), przejmuje część obyczajów ludów Azji (niezwykle intryguje go sfera seksualna życia Azjatów pod panowaniem mongolskim), akceptuje zachowania wcześniej, z czysto europejskiego punktu widzenia − absolutnie nie do przyjęcia.
Przemierzając legendarny Jedwabny Szlak, a później, z rozkazu i namaszczenia Kubilaj-chana, podróżując po Chinach, Marco Polo początkowo brzydził się obcymi ludami i ich niepojmowalnymi europejsko-średniowiecznym rozumem obyczajami, następnie chłodniejszym już okiem dokonywał bystrych obserwacji, by wreszcie wykazywać coraz większe zrozumienie azjatyckich kultur, po czym ulec nieukrywanej fascynacji. L. Bergreen opisuje to wszystko, prostując − kiedy to niezbędne − niektóre „rewelacje” Włocha, ale nie poprzestaje na tym. Wciąż wskazuje, na ile Marco azjatycko-średniowieczną rzeczywistość rozumiał, jak się jego relacja ma do dzisiejszej wiedzy historycznej, na ile zaś Włoch mógł zrozumieć co widział, a także – co szczególnie interesujące – na ile jego obserwacje były dla ówczesnego europejskiego myślenia rewolucyjne. Przecież chrześcijańskiej wizji Mongołów, budzących przerażenie wysłanników piekieł (stąd nazwa – Tatarzy) przeciwstawił Marco (w dużej mierze słusznie, w dużej zbytnio idealizując) obraz przebogatej cywilizacji, charakteryzującej się tolerancją religijną o stopniu kompletnie dla współczesnych podróżnikowi Europejczyków niepojmowalnym. Tu właśnie podkreśla L. Bergreen jak bardzo Polo był nam współczesny, ze swą wiarą, iż handel (czytaj: zwykłe życie) zbliżyć może odmienne cywilizacje, zastępując wrogość ciekawością, a poczucie wyższości tolerancją i szacunkiem dla inności. Obcy Azjaci nie są bowiem dla słynnego Włocha obcymi, lecz po prostu innymi, od których wiele się można nauczyć.
Czytelnika dzisiejszego opinie Marca Polo szokować już nie mogą, lecz jego współcześni czytając Opisanie świata musieli zapewne przecierać oczy ze zdumienia. Europie pamiętającej doskonale strach przed synami Czyngis-chana, znającej tragedię bagdadzkiego kalifatu zmiażdżonego przez Hulagu, włoski podróżnik zaprezentował Kubilaj-chana jako monarchę bliskiego ideałowi. Władcę głuchego na podżegania do prześladowania poddanych, chętnie nastawiającego ucho mądrym doradcom, tolerancyjnego, kierującego się sprawiedliwością i hojnością. Ba! Stosującego (to nie konfabulacja!) system zorganizowanej dobroczynności, np. dla ludności terenów nawiedzonych przez klęski żywiołowe. Co ciekawe, mimo niezwykle silnej tendencji do idealizacji Kubilaja, dzisiejsza wiedza historyczna potwierdza prawdziwość większości Markowych peanów, co L. Bergreen nieco złośliwie podkreśla, porównując jednocześnie Kubilaja, najwybitniejszego przedstawiciela Pax Mongolica, do monarchów Europy – ze zdecydowaną stratą dla tych ostatnich.
Pasjonująca opowieść Laurence’a Bergreena o opowieści Marka Polo zachęca do lektury już samym swym językiem. Autor finezyjnie splata słowa wielkiego Włocha z własnym komentarzem w intrygującą, nierozerwalną całość. Narracja amerykańskiego historyka nie ustępuje narracji wielkiego włoskiego podróżnika – obie zgodnie płyną korytem rzeki wiedzy o minionych czasach, o przepadłych cywilizacjach i meandrach ludzkiego poznania. Rzeki zasilanej rwącymi strumieniami ciekawości świata, ciekawości innych. Nie obcych, lecz innych.
Jak Marco Polo z każdą przebytą wiorstą poznawał nieznaną Europie Azję, tak czytelnik znakomitej książki Laurence’a Bergreena z każdą jej stronicą poznaje oba średniowieczne kontynenty, „przyłapane” setki lat temu in flagranti przez włoskiego kupca. Spotkanie to fascynowało i musiało fascynować współczesnych słynnego Wenecjanina, podobnie zadziwia oraz intryguje również dziś.