prezes i kreskaŁukasz Orbitowski
Prezes i Kreska. Jak koty tłumaczą sobie świat
Ilustracje: Janusz Orbitowski
Wydawnictwo Powergraph
Warszawa 2008,
Wydanie I, stron: 130

Kiedy na redakcyjnym forum padła prośba o zgłaszanie się chętnych na zrecenzowane książki Łukasza Orbitowskiego, jako zdeklarowana miłośniczka kotów nie mogłam odmówić sobie przyjemności opisania wrażeń z lektury, która dotyka w tak wyjątkowo bliski sposób życia wewnętrznego kotów.

Pozycja ta ucieszy zapewne  wszystkich posiadaczy domowych mruczków, jak i wiecznych marzycieli, wciąż niezdecydowanych na przygarnięcie tego magicznego zwierzaka − jakim z pewnością kot jest. Obie te grupy zawsze przychylnie i ciepło przyjmą pod swój dach literackie kocie osobistości – a dwie nowe narodziły się nam właśnie w rodzimej literaturze. Dzięki serwisowi internetowemu bromba.pl otrzymałam książkę nieznanego mi autora, ale wystarczyło jedno spojrzenie na sylwetki dwóch zwierząt na okładce, by po sercu rozeszło się miłe ciepło, a uśmiech zakwitł na twarzy. Znowu koty? – mógłby zapytać jakiś zgryźliwiec znudzony tak wyeksploatowanym już literackim tematem. Owszem, było ich jak dotąd sporo, powstają nawet specjalne strony internetowe opisujące najsłynniejsze literackie kocie postacie, publikuje się książki o mruczących bohaterach, jak choćby pięknie opracowanie pani Anny Bańkowskiej pt. My mamy kota na punkcie kota z ilustracjami Andrzeja Tylkowskiego (Wydawnictwo Znak). Łukasz Orbitowski dokonał rzeczy niezwykłej – napisał uniwersalną książkę w formie zbioru opowiadań/baśni/przypowieści filozoficznych o kotach, która poruszy czytelnika w każdym wieku. Dla mnie to wyczyn nie lada, a efekt jest naprawdę doskonały! Łatwo bowiem wyznaczyć sobie potencjalnego odbiorcę i napisać potem pod określoną grupę wiekową zbiór historyjek. Od razu wiadomo, co można, a czego nie, jaki obrać styl i sposób narracji, aby nie zboczyć z wyznaczonej sobie trasy. Ale Prezes i Kreska nie pozwolą na takie kategoryczne przypisanie do literatury dziecięcej, młodzieżowej lub dla dorosłych.

Klasyfikowanie bardzo często zabija dobrą literaturę. Co z tymi naprawdę wielkimi książkami, których nie da się wcisnąć w schematy? Czy stają się przez to gorsze? Czy wkładanie ich do określonej szuflady nie pozbawia radości z poszukiwań ich przesłania i prób odkrycia prawdziwej intencji autora? W przypadku książki Orbitowskiego trudno jest jednoznacznie określić, do kogo jest ona skierowana. Zbiorek historii o dwóch sympatycznych kotach został zadedykowany dziecku (synkowi autora), lecz lektura 38 rozdziałów silnie oddziałuje również na wyobraźnię i przemyślenia osób dorosłych. Zbiór może być traktowany jak książeczka dla dzieci, ale jest w rzeczywistości czymś więcej, czymś bardziej wartościowym niż słowne kołysanki na dobranoc.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi na to pytanie upatruję w wielowymiarowości każdej historyjki. Z jednej strony pojedynczy rozdzialik wygląda na minimalistyczną opowiastkę, jaką można śmiało przeczytać dziecku do poduszki, z drugiej − już podczas tej lektury zauważymy, że to co rozgrywa się na pierwszym planie i jest z pozoru „tylko” bajeczką o gadających zwierzakach, ma ukryte drugie dno. Najważniejsze przesłania poukrywane są w dialogach i sytuacjach, puenta (często mistrzowsko!) podsumowuje jakiś temat, a to co z pozoru bajkowe, błahe, jest głębokie i życiowo mądre, pomaga nam zrozumieć pewne zachowania, relacje, układy, galaktyki dwojga płci. W słowach statecznego Prezesa odkrywamy kogoś na podobieństwo mędrca ze Wschodu, a dociekliwość i wieczne stawianie sobie pytań młodej, płochliwej Kreski jest tak typowo kobiece. Kotka widzi w rozmowie siłę, potrzebuje nieustannego dialogu z partnerem. Czytanie nie tylko ze słów, ale i z jego gestów jest jej niezbędne jak tlen, a tłumaczenie świata Prezesa próbuje przerobić na swój kobiecy sposób myślenia i patrzenia. Lubi dopowiadać coś od siebie do historii, tak jak nakłada się kosztowny drobiazg do prostego stroju. Kreska musi nazywać to z czym obcuje, ubrać to w słowa, zapachy, gesty. Zanim coś zaakaceptuje, pragnie to zrozumieć, poznać i… mieć poczucie bezpieczeństwa ze strony Prezesa.

Kocie opowieści Orbitowskiego możemy śmiało poczytać naszym małym pociechom. Świetnie nadają się też na podarunek dla dzieci samodzielnie czytających – może również im uda się wypatrzeć kolejne ukryte treści. Warto o to po lekturze zapytać.
Czytane wieczorami będą mądrymi bajkami o dwóch kotach, z których każdy inaczej patrzy na otaczający go świat, a dzięki stawianym na głos pytaniom i wspólnym rozmowom potrafi go na nowo dla siebie odkryć i skonfrontować swoje osobiste wizje. Jeśli jednak do lektury usiądzie osoba dorosła i to ona będzie jedynym odbiorcą tej książki, na pewno odnajdzie w Prezesie i Kresce przepiękną historię miłosną, przeniesioną na życie i codziennie sprawy domowych kotów. Ten zwierzęcy świat wbrew pozorom ma wiele cech z życia każdego z nas. Prezes to mężczyzna o sporym życiowym doświadczeniu, zabójczo zakochany w młodszej, delikatnej i strachliwej, ale bardzo ciekawej świata Kresce. Mocno poruszył mnie sposób w jaki autor przeniósł emocje, rozgrywające się w związkach między kobietą a mężczyzną, na płaszczyznę opowieści o domowych kotach, bowiem przepięknie pokazuje uczucia ich łączące. Ten związek jest opisany delikatnie i czule, jakby bardziej kobieco, mimo że wyszedł spod pióra mężczyzny. Opisane zdarzenia i dialogi często rozbrajają i wzruszają siłą i wachlarzem uczuć. Wtedy wyczuwa się od razu, że strumień ciepłych westchnień płynie prosto z męskiego serca. Jest jakaś dodatkowa magia i urok w fakcie, że to właśnie mężczyzna stworzył świat Prezesa i Kreski.
Myślę, że Czytelniczki od razu docenią więź łączącą oba koty. Zwłaszcza, że książka napisana została naprawdę ładnym językiem, a mądra fabuła nafaszerowana jest pięknymi zdaniami, które same w sobie można wyodrębnić jako świetnie skrojone sentencje kipiące od pozytywnych emocji. Czyta się to fantastycznie i lekko, a przy każdej puencie rodzi się myśl o doskonałości tych opowiastek, które łączą w sobie prostotę bajki z mądrością wielkich filozofów. Bo kolejna – trzecia już – płaszczyzna odczytania tej książki to potraktowanie jej jako zbiorku przypowieści z morałem – takiego quasi poradnika, jak żyć i pielęgnować związek dwojga bliskich sobie ludzi. W swych rozważaniach o świecie Orbitowski zdecydowanie oddziela od siebie pierwiastki damski i męski. Jego Jin i Jang, Wenus i Mars to odrębne galaktyki. W ich różnorodności dostrzega przede wszystkim plusy i jest w swych przemyśleniach bliski nurtowi filozoficznych rozważań Paula Coelho czy Josteina Gaardera.

Prezes i Kreska trafiła w moje ręce w chwili kiedy potrzebowałam życiowego wsparcia, którym mogły być właściwe słowa układające pogubione myśli. Ta książka spełniła moje oczekiwania: przyniosła ulgę, pocieszenie, rozgrzała serce i wzruszała mądrością. Pomogła skumulować w sobie ogromną siłę i optymistycznie spojrzeć na codzienność. Polecałabym ją nie tylko zakochanym i czekającym na miłość swego życia, ale i ludziom pogubionym, cierpiącym, poszukującym swego miejsca w życiu. Na pytania stawiane przez Kreskę – która w tym związku jest istotą je stawiającą – można by udzielać bardzo banalnych odpowiedzi, ale na szczęście wyjaśnieniom Orbitowskiego daleko do tego. Mimo, że wątpliwości kotki wyrażone są często bardzo prostymi pytaniami, odpowiedzi na nie okazują się już trudne i niewielu z nas tak pięknie by się z tymi tematami uporało. Mądrość i czułość Prezesa (trudno nie identyfikować tego choćby po części z osobą Autora) zaskakuje rozwiązaniami. Dzięki dialogowi dwóch kotów poznajemy bliski nam świat w skali mikro i makro, bo historie wykraczają niekiedy poza sfery ziemkie – aż w przestrzeń wszechświata. Jestem przekonana, że te krótkie opowiastki mogą zmobilizować nas do zmiany podejścia do swojego partnera. Relacje z ukochanym ulegną wzmocnieniu, wzbogaceniu, gdyż koty są w wizji Autora tak bliskie ludziom, że nie tylko dają nam na co dzień radość obcowania z nimi, ale mogą przelać na nas również swą ukrytą życiową mądrość. Trzeba tylko nauczyć się ich słuchać i czytać z ich gestów.

Na koniec wręcz wypada wspomnieć o stronie wizualnej tej poblikacji. Już trzymając ją w ręce zauważymy mało typowy, ale jakże miły i wygodny format (zbliżony do kwadratu). Oko cieszy estetyczna i świetnie zaprojektowana od strony graficznej okładka. Ale na tym moje pochwały się nie skończą. Wystarczy przekartkować tę książkę jeszcze w księgarni, by zostać urzeczonym ikonografią tej publikacji. To zasługa nie byle kogo, bo samego Janusza Orbitowskiego – artysty plastyka będącego związanym z krakowską ASP – prywatnie ojca autora. Pan Janusz nie tylko przepięknie przedstawił kocich bohaterów, ale i tchnął w te skromne, czarno-białe, malowane cienką kreską grafiki duszę Prezesa i Kreski. Kocie pyszczki, pozy i spojrzenia oddają emocje, które rozpoznajemy i łączymy z poszczególnymi historiami. Zarówno ojciec, jak i syn dowiedli, że wnikliwie obserwowali koty i próbowali odgadnąć ich prawdziwą naturę. Przy okazji tej lektury możemy również obcować z prawdziwą zabawą artysty w dziedzinie typografii. Liternictwo 38 tytułów opowiadań tworzy  małe dzieła sztuki same w sobie. Warto im się bliżej przyjrzeć i przekartkować książkę właśnie pod kątem zastosowanego liternictwa.
Takie zbiorki jak Prezes i Kreska nie trafiają na księgarskie półki zbyt często. Wydawca zadbał tutaj o rzecz wyjątkowo rzadką, a jakże cenną − połączył doskonały tekst z równie przemyślaną i estetyczną szatą graficzną. A ponieważ książka jest skierowana do odbiorcy uniwersalnego i moim zdaniem uda jej się dotrzeć do każdej grupy wiekowej, dając satysfakcję z odkrywania kilku poziomu odczytania tych historii, myślę że doskonale spisze się jako podarunek pod świąteczne drzewko. W nadchodzącym okresie świąt Bożego Narodzenia jest idealnym pomysłem na ciekawy i mądry prezent, po który będzie sięgać kilka pokoleń. A ja przez cały rok życzyłabym sobie od Wydawców takich pięknych publikacji. Bo, jak pokazuje ta książka, można sprostać najbardziej wymagającym gustom Czytelnika, a przy tym nie uciekać w kierunku literatury niszowej.