A. Garlicki, Józef PiłsudskiAndrzej Garlicki
Józef Piłsudski 1867-1935
Znak, Kraków 2008
wydanie IV

Wznowiona właśnie przez ZNAK biografia Józefa Piłsudskiego pióra Andrzeja Garlickiego tylko na pierwszy rzut oka jest typową historyczną cegłą, w pełni dostępną tylko profesjonalistom i miłośnikom historii – w rzeczywistości, dzięki wielkiemu talentowi narracyjnemu autora, stanowi lekturę pasjonującą nawet dla laika.

Co szczególnie istotne, praca spełnia przy tym wszelkie wymogi stawiane warsztatowo rzetelnemu dziełu historycznemu. Autor niezwykle szczegółowo, bazując na wnikliwej i krytycznej analizie źródeł, przybliża czytelnikowi życie J. Piłsudskiego, jednakowo uczciwie traktując o jego „stronie jasnej”, jak i tej ciemniejszej, przez piłsudczykowską propagandę skrywanej „przed wzrokiem niepowołanych”, o której wiedza nie przetrwała (poza Wielkopolską) w pamięci zbiorowej Polaków. Zarówno wczesna dziewiętnastowieczna młodość Piłsudskiego, jak okres jazdy „czerwonym tramwajem” aż po „przystanek niepodległość” – wszystkie te etapy życia walczącego o niepodległą Polskę przyszłego Marszałka jego biograf zanalizował wręcz drobiazgowo. Nie inaczej postąpił, zajmując się epoką, w której Naczelnik Państwa zderzył swe marzenia o niepodległości z rzeczywistością pełną ohydy (mord na Narutowiczu) i zagrożeń zewnętrznych (wojna na wschodzie, groźba niemieckiego rewanżu militarnego).

Ukazując Piłsudskiego zaplątanego w spory wewnętrzne wymarzonej Niepodległej, A. Garlicki nie popadł w sidła skrajności, szkiełkiem i okiem analizując plany oraz postępki tak swego bohatera, jak jego protagonistów, z których niejeden głośno krzycząc o dyktatorskich ciągotach Piłsudskiego sam cierpiał na podobne, lecz mniej sprawny okazał się we wprowadzaniu ich w życie. Nie oznacza to, że autor w pełni rozgrzeszył Marszałka, przecząc historycznej prawdzie. Warto podkreślić, iż prof. Garlicki nie zapadł na częstą i jakże irytującą krytycznego odbiorcę chorobę biografów: gorącą post factum miłość do portretowanego bohatera, a co za tym idzie naganną skłonność do przemilczeń i polewania go lukrem, przy jednoczesnym mieszaniem z błotem przeciwników.

Losy książki prof. Andrzeja Garlickiego, są nie mniej intrygujące, niż życie sportretowanej na ponad tysiącu stron postaci. Kompletny maszynopis złożył autor w wydawnictwie, fragmenty publikując w Kulturze, z którą wówczas współpracował. Tzw. czynniki polityczne (był rok 1972) ustami szefa oficyny niezwłocznie poinformowały profesora, iż rezygnują z wydania jego pracy z uwagi na „małe zainteresowanie czytelnicze tematem”. Każdemu, kto ma problem ze zdefiniowaniem wierutnego łgarstwa, gorąco ten cytat polecam, swój maszynopis bowiem zaoferował A. Garlicki wydawcy w czasach, kiedy jeszcze w dobrym tonie było czytać nawet historyczne cegły, nadto Piłsudski jako persona prawie non grata ówczesnych podręczników wszelkich kalibrów (a wspominany często i gęsto w każdym prawie polskim domu), idealnie nadawał się na bohatera biograficznego księgarskiego przeboju.

Jak zareagował profesor na zacytowane załgane dictum? Książkę jednak opublikował, lecz „na kolanach” – jak to się dziś zwykło określać. A. Garlicki zgodził się na stawiane warunki i de facto wydał biografię obmierzłej peerelowskim decydentom postaci, rozbijając ją na kilka tomów. Najpierw dopisał kilka stron, by, jak żądano, książka nie rozpoczynała się od narodzin Piłsudskiego – i tak narodziła się praca U źródeł obozu belwederskiego, będąca w istocie początkiem biografii Marszałka. Kolejne „Piłsudskie” dzieła  Garlickiego (Przewrót majowy, Od maja do Brześcia, Od Brześcia do maja), choć – jak się ich autor zastrzega – nie stanowiły plasterków niechcianej przez władze całości, to jednak przez długie lata były jedyną legalnie funkcjonującą biografią Dziadka. U schyłku PRL mógł wreszcie prof. Garlicki powrócić do pierwotnego maszynopisu, dokonać niezbędnych zmian i wydać pełną już, nieocenzurowaną biografię Piłsudskiego, żegnając w ten sposób epokę minioną, a witając III RP (intrygujące, że najlepsza do dziś biografia peerelowskiego wroga numer 1 powstała jeszcze za „ludowej” mutacji Rzeczpospolitej).

Opisany podstęp profesora zdecydowanie zapewne obniża jego notowania u dzisiejszych „bohaterskich” hunwejbinów zwalczających wszelkie objawy PRL w dwadzieścia JUŻ lat po jego upadku, ale nie to jest w całej sprawie „najweselsze”. Jak słusznie autor zauważa w przedmowie do najnowszego wydania swej pracy – sam Piłsudski nie miałby w IPN żadnych szans. Dla mniej obeznanych z życiorysem Marszałka brzmi to zapewne jak herezja, ale przecież był on okresowo TW wywiadu japońskiego, nieobce mu też były kontakty z wywiadem Austro-Węgier, a najbliższych swych współpracowników popchnął do nawiązania kontaktu z tajnymi służbami cesarskich jeszcze Niemiec, to…

Jak to zwykle w pracach A. Garlickiego, warto do lektury przyłożyć się od pierwszych stronic. W przeciwnym wypadku umknąć by mogła garść ważkich okołohistorycznych refleksji zawartych w słowie wstępnym, gdzie niezwykle celnie profesor zauważa, iż dobry historyk winien poszukiwać klucza do przeszłości, a ściślej – nie jednego, lecz wielu takich kluczy. W żadnym wypadku nie wolno mu manipulować wytrychem, gdyż musi to zaowocować zacięciem się zamka. Po lekturze biografii Piłsudskiego pióra prof. Andrzeja Garlickiego staje się oczywiste, że praca ta jest kolejnym kluczem z całego pęku, którego kompletowaniem, ku zadowoleniu odbiorców, profesor trudni się od lat i to z doskonałym skutkiem.