Przygoda z arabskim
Arabski jest językiem perwersyjnym. Gdy już coś zrozumiesz i wydaje ci się, że wychodzisz na prostą, ścieżka zakręca, a za kolejnym rogiem czyha kolejna zasadzka. Po co więc się go uczyć?
Po pierwsze, jest wyzwaniem sam przez się. Po drugie, wybierałem się do Egiptu, a nie lubię być jak typowi turyści, prowadzeni wyłącznie przez przewodnika, najwyżej z angielskim. Po trzecie, jest językiem jednej z wielkich kultur, żywym do dziś. W sprzyjających warunkach można czytać Averroesa w oryginale. W innych sprzyjających warunkach można dostać pracę w kontrwywiadzie antyterrorystycznym.
Pod względem estetycznym motywuje mnie arabska kaligrafia. W wersji zaawansowanej jest czystą abrakadabrą, jak płomienne logo telewizji Al-Jazeera.
W wersji elementarnej da się coś z tego wykapować. Uczyć się, to zresztą wiele powiedziane. Pierwszy cel, to uchylenie zasłony, by nie był on zupełną czarną magią. Po kilku miesiącach potrafiłem przeprowadzić mini smalltalk i trochę się potargować: on mi mówi hamsin, ja mu na to thalathin i jestem 20 funtów do przodu. Znałem oczywiście sporo innych zdań, w rodzaju rano myję zęby, ubieram się i jem śniadanie z żoną, ale nie natrafiły one na adekwatne sytuacje.
Zacznijmy od tego, że pojęcie język arabski nie jest jednoznaczne. Istnieje współczesny język literacki (Modern Standard Arabic, Hocharabisch) i wiele dialektów regionalnych. Najbardziej znany jest egipski ze względu na dostępną w całym świecie arabskim produkcję filmową i telewizyjną. Poza tym Egipt jest krajem ludnym, niebogatym, a z nienajgorszą edukacją, wobec czego w zamożniejszych a leniwszych krajach arabskich pracuje wielu egipskich lekarzy, architektów, jak również liczne pielęgniarki. W Europie, zwłaszcza we Francji, można się spotkać z dialektami magrebskimi (północnoafrykańskimi – marokańskim, algierskim, tunezyjskim). Prostym wyróżnikiem jest wymowa litery dżim. W wersji standardowej piękna to dżamila (przykład – powieść Dżamila Czingiza Ajtmatowa), ale w Maroku usłyszamy żamila, a w Egipcie gamila. Egipski noblista to Nagib Mahfuz, ale dawny afgański dyktator to Mohammad Nadżibullah (Nadżib-ul-lah). Dlatego zanim się kupi podręcznik, dobrze jest sprawdzić, co się ma w ręce, a zwłaszcza jaka wymowa jest na kasecie. Podobnie spotkałem się z rozmówkami, które uparcie podawały formę rzeczownika z końcówką -un, np dom = beitun. Nikt tego nie wymawia (może prezydent w orędziu do narodu), w praktyce mówi się beit. Mógłby ktoś włożyć sporo wysiłku w zupełnie zbędną naukę pretensjonalnej wymowy. Dlatego właściwie zanim zaczniemy poznawać język, powinniśmy już coś o nim wiedzieć. Albo założyć, że stać nas na ryzyko, finansowe i czasowe. I sprawdzać efekty, najlepiej na lokalnych Arabach. I znów cum grano salis: jeżeli uczymy się języka literackiego, Marokańczyk będzie nas poprawiał, a Egipcjanin też, tyle że w drugą stronę. Oczywiście możemy chcieć się nauczyć określonego dialektu, to inna historia.
W końcu najpraktyczniejszy jest język standardowy, chyba że chcemy się intensywnie targować i nie wyglądać na obcego. I wiemy z góry, w którym kraju ma być ten targ.
Trzy rodzaje h
Język arabski ma (delikatnie mówiąc) nietrywialną fonetykę. Sporo spółgłosek występuje w wersji normalnej i twardej – t, th, d, z, k. Fachowym terminem jest welaryzacja. Dźwięk h ma trzy stopnie twardości, co daje przewagę Szwajcarom i Holendrom, których mowa według złośliwych to nie język lecz choroba gardła. Jest za to katastrofą dla Francuzów, którzy nawet niemieckie ich habe gehabt wymawiają isz abe geabt. Dla Polaków jest to trudne, lecz do przejścia.
Ekstremalnym dźwiękiem jest ayn, o którym jeden podręcznik pisze, że się go nie da opisać słowami, a inny, że brzmi jak ostatnie zipnięcie duszonego. Jest to (niestety) ważna litera. Samo słowo arabiya zaczyna się od niej, a nie od zwykłego a.
Atrakcyjna również hamza. W środku wyrazu oznacza krótką przerwę między samogłoskami, jak w słowie na’uka, na końcu – gwałtowne zatrzymanie głosu. Na początku wreszcie odpowiada natarciu głosu przed samogłoską. Dla nas słowo zaczyna się od samogłoski, dla nich od hamzy, uważanej za spółgłoskę i jak najbardziej zapisywanej, po której następuje samogłoska. Czyli oni najwyraźniej słyszą co innego niż my, na co innego zwracają uwagę. Dla zainteresowanych polecam kurs w sieci, jeden z wielu.
Kto z kolei chciałby zapoznać się z autentycznym brzmieniem, może posłuchać i obejrzeć telewizję BBC Arabic, Al Jazeera, a nawet Rusiya al-yawm, czyli Rosja dzisiaj. Jeżeli Al Jazeera będzie mówić o polityce, możemy wyłowić takie słowa, jak Israil, Filastin oraz Amrika.
Stonogi idą na lewo
Pismo arabskie jest alfabetyczne. Ładnie przedstawiony jest alfabet na stronie Ayesha’s Amazing Animated Arabic Alphabet. Sugestywnie wyraża też Yusuf Islam (ex Cat Stevens) w utworze A is for Allah swój szacunek i podziw dla pisma oraz związanej z nim kultury.
Tekst arabski pisany jest od prawej strony do lewej. Ponieważ nie istnieje pismo drukowane z rozdzielnymi literami, litery w słowach są łączone, przez co mają różną formę oddzielnie, na początku wyrazu (z prawej), w środku i na końcu (z lewej). Zapisywane są jedynie spółgłoski i długie samogłoski. Krótkie samogłoski zaznaczane są jedynie w podręcznikach języka, książkach dla dzieci i w Koranie, bo słowa Bożego nie należy kaleczyć. Poskładajmy parę liter:
Czerwona kreseczka u góry to a, u dołu – i.
Weźmy przykład dla zaawansowanych (bez wokalizacji) – dworzec w Luksorze:
To oczywiście tylko przedsmak. Kto chce pogłębić swoje wiadomości, znajdzie dobre lekcje na stronie BABEL:arabic.
Koran zabrania muzułmanom przedstawiania stworzeń Bożych, dlatego dla dekoracji używana jest wyszukana geometria:
lub kaligrafia:
Najbardziej znane style kaligrafii, to normalnie stosowane pismo naskhi, kanciasta kaligrafia kufi i superozdobne, płynące pismo thuluth. Pismo kufi w swojej wersji ekstremalnej potrafi się przed obcym ukryć, jak steganografia. Niewprawnemu obserwatorowi wydaje się, że widzi okno z drewnianą kratką, a to cytat z Koranu.
Popatrzmy na sklep z fajkami wodnymi w centrum Kairu:
Widzimy nad nim teksty w kaligrafii kufi – jeden całkiem u góry, drugi podświetlony w półkolu. Oto zbliżenie:

Co to może być? Dość solidne wykonanie jak na taki sklepik. Może w budynku jest filia banku? Pracuję w instytucie wielonarodowym jak arka Noego, pokazałem to zdjęcie koledze z Tunezji. Przeczytał i od razu rozpoznał – był to fragment sury 65 (At-Talaq):
waman yattaqi Allaha yaj3al lahu makhrajan wayarzuqhu min haythu la yahtasibu
czyli:
Temu, kto boi się Allaha i mu służy, przygotuje On drogę ratunku i zaopatrzy go lepiej, niż może sobie wyobrazić.
W piśmie naskhi wyglądałoby to tak:
Słowo w środku, wielkimi literami, to Allah. Widać jak pismo kufi akcentuje geometrię i symetrię. Dzięki Googlowi znalazłem szybko tekst arabski z tłumaczeniami. Można sobie powertować i posłuchać recytacji.
Ciekawe również, że ktoś odczuwał potrzebę utrwalenia tego tekstu w miejscu tak dobrze nadającym się na reklamę. Mówi to coś o arabskiej mentalności. Bóg jest w niej o wiele bardziej obecny niż w Europie, zwłaszcza zachodniej. Pytany co słychać?, Arab odpowiada bi hair, al-hamdulillah, czyli dobrze, dzięki Bogu. Ale wystarczy samo al-hamdulillah, bo czy dobrze, czy gorzej, wszystko jest darem Bożym. Na jutro umawia się dodając insh’Allah, jak Bóg pozwoli. Można by oczekiwać większej precyzji, ale w końcu kto z nas wie, co przyniesie jutro?
Słownik
Prędzej czy później chcielibyśmy znaleźć nieznane słowo w słowniku. Powodzenia! Kolejność alfabetyczna jest oczywiście inna: a, b, t, th, dż, twarde h, bardzo twarde h…, ale takie drobiazgi nas nie szokują. Szukane słowo albo widzieliśmy w tekście, albo słyszeliśmy. W tekście było bez samogłosek. To żaden problem, w słowniku też jest bez samogłosek. Gdy je słyszeliśmy, musimy krótkie samogłoski usunąć. Załóżmy, słowo to brzmiało dars. Czego będziemy szukać? Po odfiltrowaniu zostaje drs. Tak też było ono zapisane, jeżeli znaleźliśmy je w tekście.
Przyjrzyjmy się naszemu słownikowi. Jeżeli podaje arabskie słowa bez zaznaczania samogłosek czyli wokalizacji, to słownik jest dla Arabów, którzy je wyssali z mlekiem matki, brzmienia musimy się domyśleć. Tkst w jzk jczstm mżm zrzmć nwt bz smgłsk. Jasne? Używałem kiedyś takiej semickiej pisowni w długich SMSach dla oszczędności znaków, tyle że po polsku. Ale tu bez matki Arabki nie mamy szans.
Poniżej mamy przykładowo te same słowa w dwóch słownikach. W słowniku Al-Kafi słowa zapisane są z wokalizacją. Zaznaczyłem na zielono:
darasa – studiować, uczyć się
darrasa – uczyć
dars – nauka, lekcja
Słownik Langenscheidta podaje wymowę w czytelnym dla nas alfabecie łacińskim, ale bez arabskiej wokalizacji – powyższe słowa zapisane są wszystkie jako drs, reszty trzeba domyślić się z kontekstu.
Te trzy litery D-R-S odgrywają istotną rolę. Na nich trzyma się cała rodzina słów. Podobnie artykuły papiernicze opierają się na trójce liter K-T-B:
aktubu – piszę
kitaab – książka
kuttaab – szkoła koraniczna
maktuub – list
maktab – biuro
maktabah – biblioteka
Albo taki zestaw:
talmadha – nauczanie
tilmidh − uczeń
Kojarzy się z talmudem? I słusznie – po hebrajsku mamy:
talmud – nauczanie
talmid – uczeń
Podobieństw jest więcej, dużo więcej. Ale o tym może innym razem. Na razie możemy dla porównania pooglądać izraelski Channel10.
(Pół)otwarte drzwi
Język otwiera drzwi do innej kultury. Na razie są one na wpół otwarte, dalsza droga wymaga o wiele większego wysiłku. Teraz potrafię odcyfrować niektóre słowa, rozpoznać nazwiska w tekście, ale ogólnie rozsuwa się nieco mgła blokująca widok. Mogę też zrozumieć trochę lepiej, jak ci ludzie myślą i o co im chodzi, bo oczywiście trochę czytałem o historii i kulturze. Jej wielkość i schyłek, to inny ciekawy temat. A na razie mogę posłuchać Natachy Atlas rapowej i orientalnej, czy Khaleda z jego Aishą.
Czy podejmę kolejne kroki? Sprawa nie jest łatwa. Trzeba się uczyć, uczyć, uczyć. Nawet na ulicy. Ci młodzi adepci są jeszcze pełni zapału. Zdjęcie zrobiłem w Luksorze pod koniec października, może to ich pierwsze książki.
A gdy już się czegoś nauczymy, to mówić, czytać i pisać. By pisanie sprawiało przyjemność, nabywamy pisak, japoński oczywiście. Do takiej sprawności pewnie nie dojdziemy:
ale przynajmniej możemy namalować pożegnanie z czytelnikami: ma’as-salama, idźcie w pokoju. I wróćcie na następny odcinek.
Zdjęcia autora.
Przeczytaj też: Przygoda ze staroegipskim