O chińskich obrazach Giuseppe Castiglione (1688-1766)

Od połowy XVI w. na Dalekim Wschodzie pojawiało się coraz więcej misji chrześcijańskich zakładanych przez zakon jezuitów. Był to wynik reform Kościoła katolickiego, który postanowił zintensyfikować swoje działania chrystianizacyjne przede wszystkim w rejonie Chin. Jezuici drogą morską docierali zazwyczaj do Macao, a następnie przedostawali się dalej w głąb Azji głosząc Dobrą Nowinę. Umożliwiali w ten sposób lepszy kontakt między Wschodem a Zachodem, przyjmowali bowiem na siebie rolę dyplomatów.
Wielokrotnie wykorzystywali sztukę, jako doskonałe medium ewangelizacyjne. Stąd wielu z zakonników, których wybierano na misje, odznaczało się talentami malarskimi.

Pionierem w stosunkach jezuicko-chińskich był Mateo Ricci (1552-1610). Otworzył on w pewnym sensie drogę dla innych braci zakonnych przybyłych z Zachodu. Ricci dotarłszy do Chin przywiózł z sobą kilka rysunków i jak się zdaje olejny obraz ukazujący Madonnę z Dzieciątkiem. Przedstawienia te wzbudziły ogromne zaciekawienie na dworze cesarskim, ale nie miały jeszcze wówczas większego wpływu na malarstwo chińskie. Dopiero sto lat później, gdy w 1715 r. do Pekinu przybył włoski zakonnik-artysta Giuseppe Castiglione (1688-1766), niektórzy z chińskich malarzy oraz sam cesarz wyrazili chęć przyswojenia sobie kompozycji malarskich, w których zostałaby uwzględniona perspektywa optyczna. Castiglione (po chińsku Lang Shining), zanim przystąpił do nauczania malarstwa europejskiego, sam z wielką uwagą przestudiował cechy malarstwa chińskiego. Dzięki temu stworzył jedyny w swoim rodzaju gatunek malarstwa łączący cechy obu tradycji artystycznych.

W młodości Castiglione uczył się pod kierunkiem włoskiego artysty Carlo Cornary, ale duży wpływ wywarł nań również Andrea Pozzo. Castiglione oficjalnie wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Trento w 1707 roku, mając lat 19. Następnie wyruszył do Genui, gdzie dalej uczył się malarstwa. W tym czasie osiągnął sporą popularność otrzymując liczne zamówienia na malowidła ścienne kościołów jezuickich. W wieku lat 27 wysłano go na misję do Chin. Od początku pobytu na Wschodzie artysta-zakonnik uczył się naśladować styl i tradycję malarstwa chińskiego poprzez wykorzystanie chińskich materiałów: pędzli, farb, jedwabiu czy też papieru, jednocześnie sięgał po technikę światłocienia i trójwymiarową perspektywę, co zaowocowało powstaniem niepowtarzalnych obrazów. Był bodajże jedynym katolickim misjonarzem, który cieszył się poważaniem i szacunkiem trzech chińskich władców: Kangxi, Yongzhenga i Qianlonga. Jego umiejętności nie ograniczały się wyłącznie do malarstwa. Był znakomitym matematykiem, doradcą, projektantem ogrodów, zajmował się również emaliowaniem wyrobów metalowych. Ale to przede wszystkim obrazy przyniosły mu sławę.


Jedno z pierwszych dzieł artysty namalowanych w Chinach pochodzi z 1723 roku, czyli z okresu wstąpienia na tron cesarza Yongzhenga. Castiglione stworzył kompozycję pozornie prostą, bo przedstawiającą wazon z kwiatami i rozmaitymi innymi roślinami, choć sam tytuł obrazu: Zgromadzone Znaki Dobrej Pomyślności świadczy, iż mamy do czynienia ze znacznie głębszymi treściami, niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka. Wszystkie zebrane w białym porcelanowym wazonie rośliny symbolizują dobrobyt, zapowiadają szczęście zarówno nowo panującemu, jak i całemu ludowi. Podwójne kłosy zboża czy też pełne nasion, zdublowane główki kwiatów lotosu mają być tego wyrazem. Co więcej, cała kompozycja jest pewnego rodzaju kalamburem. Słowo „waza” w języku chińskim brzmi ping, podobnie jak słowo „pokój”, tylko że zapisane innymi znakami. Z kolei  „ryż” (dao sui) jest fonetycznie podobne do słowa „rok” (sui), a nazwa „lotus” (lian) brzmi tak samo jak „sukces” (lian). I nie ma znaczenia, czy program ikonologiczny był inwencją artysty, czy też nie – liczy się przede wszystkim fakt, iż powstało niezwykłej klasy dzieło spajające w sobie dwie tradycje malarskie. Jedną pochodzącą z kraju, w którym malarz-zakonnik się urodził, i drugą – przyswojoną sobie na Dalekim Wschodzie.

Widać to jeszcze lepiej w osiągającym przeszło 8 metrów zwoju pt. Sto koni z 1728 roku. Obraz poprzedziła seria rysunków, na których artysta starał się połączyć tradycyjne chińskie metody budowania kresek z chęcią stworzenia optycznej iluzji. Wszystkie konie ukazał bardzo realistycznie, co świadczy nie tylko o zdolnościach obserwacyjnych autora malowidła, ale również o jego wiedzy z zakresu anatomii.

Pomysł na stworzenie tak gigantycznego pod względem długości malowidła, przedstawiającego przede wszystkim konie przebywające na rozległych łąkach, wypływał najprawdopodobniej z dwóch przyczyn. Po pierwsze, Castiglione sam uwielbiał te zwierzęta, a po drugie – chciał w ten sposób wyrazić majestat chińskiego władcy, który pośród niezliczonych bogactw posiadał również piękne i pełne życia rumaki. Artysta specjalnie wybrał zróżnicowane sceny, w których konie odpoczywają albo się bawią, kąpią, biegają etc., po to, by oddać jak najwierniej energię i niezwykłość owych zwierząt.

Dostojeństwo cesarza artysta starał się jeszcze mocniej wyrazić w portrecie konnym Qianlonga z 1739 lub 1758 roku. Obraz w jakimś stopniu przypomina wizerunki władców europejskich z tego samego okresu, zarówno pod względem kompozycji, jak i przywiązania do detalu. Cesarz ubrany w złoty, haftowany w smoki strój siedzi w pozycji trzy czwarte na kasztanowo-białym rumaku, na głowie ma hełm ozdobiony zwisającym pomponem, na nogach zaś miękkie, również haftowane obuwie sięgające łydek; w prawym ręku trzyma kołczan z strzałami, w lewym ściągnięte wodze. Władcę wraz z wierzchowcem umieszczono na pochyłej powierzchni, schodzącej w dół ku prawemu narożnikowi kompozycji. W tle widać wzniesienia, których grzbiety opadają delikatnie w tym samym kierunku, tworząc przecinające obraz na dwie części diagonalie. Główny element kompozycji, tj. portret konny cesarza, został zbudowany na zasadzie trójkąta, (którego wierzchołek wyznacza hełm władcy), wywołując tym samym wrażenie ładu i harmonii.

Niewątpliwą zaletą, dającą poczucie równowagi, jest również paleta barwna uzyskana za pomocą farb wodnych i tuszu. Kolory żółcieni, brązów, zieleni, czerwieni, bieli i błękitu nie przenikają się z sobą, ale tworzą odrębne plamy zestawione w odpowiednich proporcjach. Nie ma tu przypadku lub improwizacji. Każda z plam barwnych jest przemyślana i w odpowiednim miejscu wzbogacona światłocieniem. Złoty strój cesarza stanowi główny akcent kolorystyczny, urozmaicony czarnymi konturami i niebieskimi dodatkami. Zresztą cała postać Qianlonga, dająca się wpisać w owal, jest niekwestionowanym punktem centralnym malowidła, który spaja całą kompozycję. Koń cesarski, jakkolwiek namalowany z podobną precyzją, nie odgrywa tak istotnej roli. Chodzi przecież głównie o władcę, który zasiadając na wierzchowcu występuje zarówno jako sprawujący władzę, jak i dostojny wojownik.
Realizm przedstawienia podszyty jest jakąś baśniową atmosferą, być może za sprawą otwartej przestrzeni, w której znalazł się cesarz. Błękitne niebo z kłębiącymi się nań chmurami oraz widoczne w tle, jakby za zasłoną mgieł, wzgórza i roślinność nadają obrazowi poetyckiego klimatu. Castiglione, zapewne świadomie, wkomponował portret władcy w przyrodę, łagodząc w ten sposób wyniosły wizerunek Qianlonga.

Liczba obrazów namalowanych przez włoskiego artystę w Chinach jest imponująca, przekracza bowiem 156 obiektów, z czego każdy jest niezwykłym dziełem sztuki. Tematy, których podejmował się Castiglione, były zróżnicowane – dotyczyły zarówno dworu cesarskiego jak i kwiatów, ptaków,  polowania czy pejzaży. Ich realizacja opierała się zawsze na tej samej przesłance, tj. wprowadzeniu optycznej perspektywy do tradycji malarstwa chińskiego. I choć twórczość zakonnika nie zrewolucjonizowała sztuki w Chinach, to niewątpliwie dała duży impuls do otwarcia się artystów Dalekiego Wschodu na nowości płynące z innych, pozaazjatyckich kręgów kulturowych.

Odcinek poprzedni: Pan Yu Liang