Wołyń. Przez Zosin do Beresteczka

Fragment ołtarza. cerkiew we Włodzimierzu Wołyńskim

Krajobrazowo Wołyń ma dwa oblicza. Na północ od Kowla i Saren na Polesiu Wołyńskim ciągną się lasy i błota – słabo zaludnione i trudno dostępne, ograniczone ponadto granicą białoruską. Na południu krajobraz jest wyżynny, bogatszy w piękne widoki, zabytki i atrakcje turystyczne.

Tuż za Bugiem, pomiędzy Polesiem i Ziemią Lwowską, rozciąga się Wołyń. Przeminie zapewne jeszcze kilka pokoleń, nim ta nazwa przestanie w Polakach budzić emocje.
Dziś Ukraińcy stanowią tu przeszło 90% mieszkańców – przed wojną niemal 70% – ale w stosunkach narodowościowych grzebali tu wcześniej Rosjanie, odbierając ziemię Polakom po powstaniu styczniowym.
Konflikty z lat międzywojennych, a zwłaszcza krwawy ich przebieg podczas wojny, rzucają wciąż cień na polskie postrzeganie tych ziem – szczególnie, gdy w ukraińskich publikacjach czy w internecie czytamy o polskiej okupacji Wołynia, a pacyfikacje polskich wsi bywają jeszcze i dziś gloryfikowane.

Krajobrazowo Wołyń ma dwa oblicza. Na północ od Kowla i Saren na Polesiu Wołyńskim ciągną się lasy i błota – słabo zaludnione i trudno dostępne, ograniczone ponadto granicą białoruską. Na południu krajobraz jest wyżynny, bogatszy w piękne widoki, zabytki i atrakcje turystyczne.

Trasa podróży z Polski na Wołyń wiedzie przez Chełm, główne przejście graniczne w Dorohusku (kolejowe i drogowe) i Kowel; ja  osobiście wolę przejście w Zosinie (przez Hrubieszów). Lubię lokalne drogi na włodzimierszczyźnie – puste i oczywiście kiepskie, niekiedy z kocimi łbami. Są tu ciekawsze klimaty małych wiosek i miasteczek: telefoniczne słupy przydrożne z dziesiątkami izolatorów i przewodów jak u nas 30 lat temu, bocianie gniazda, czasem strzechy, stada krów i gęsi na szosie. Jest też mniej milicji chętnej do odchudzenia nam portfela. Gdy jedzie się przez Dorohusk i Kowel na Żytomierz i dalej na Kijów, tych klimatów nie ma; jest tylko droga szybkiego ruchu (jedna z lepszych na Ukrainie – za Łuckiem niemal autostrada) z dala od wiosek.
W Zosinie-Uściługu jest jedna wspólna odprawa graniczna już po ukraińskiej stronie. Oszczędza to trochę czasu i ogranicza w pewnym stopniu korupcyjne zapędy ukraińskich mytników, którym na ręce patrzą polscy koledzy. Skorzystałem z tego osobiście, gdy pazerny celnik o 1 w nocy groził mi przetrzymaniem do rana. Powiedziałem głośno, by wszyscy słyszeli, że idę po pomoc do polskiej straży granicznej (siedzieli w budce obok) i wściekły mytnik przybił potrzebny stempel.
Tuż za granicą, gdy wyjeżdżamy z Uściługa, znajdował się posterunek milicji. Stał też na prostej drodze znak stopu, po to tylko, by dzielni milicjanci mogli złupić tych, co na stopie nie staną. Mnie złupili, choć po długich targach skończyło się na… 5 złotych.

Kościół św. Joachima i Anny we Włodzimierzu Wołyńskim   Do Włodzimierza Wołyńskiego jest stąd tylko 10 km. To jeden z najstarszych grodów ruskich, założony przez księcia Włodzimierza Wielkiego. Pierwsza wzmianka pochodzi z 988 roku, gdy stał się stolicą księstwa i siedzibą biskupstwa cerkwi kijowskiej. W XIV wieku gród zajął Kazimierz Wielki, później miasto znalazło się w rękach litewskich. Granice na przestrzeni wieków przesuwały się, wraz z nimi zmieniał władców Włodzimierz i inne wołyńskie miasta. Od XVI wieku gród należał do Korony, podczas zaborów do Rosji, od 1919 roku do Polski, podczas II wojny był w rękach sowieckich i niemieckich, później w ZSRR i wreszcie od 14 lat w niepodległej Ukrainie. Każda epoka odbiła swe piętno na tej ziemi.
Najbardziej znanym, ale i przereklamowanym zabytkiem Włodzimierza jest Sobór Uspieński (Zaśnięcia Matki Bożej) pochodzący jakoby z 1165 roku. W rzeczywistości ma niewiele ponad sto lat, a jedynie część fundamentów i fragmenty murów pochodzą z XII wieku. Warto oczywiście świątynię zwiedzić, ale nie należy ufać folderowym zapewnieniom o jej wyjątkowości – to po prostu rekonstrukcja. Zamek włodzimierski się nie zachował – można obejrzeć fragmenty średniowiecznych dziesięciometrowych wałów ziemnych, niegdyś go otaczających.
Inne włodzimierskie świątynie warte polecenia, to kościół św. Joachima i Anny z 1752 r. przy rynku i XIV-wieczna cerkiew św. Bazylego. W miasteczku urodził się w 1580 r. święty Jozafat Kuncewicz – grekokatolicki biskup-męczennik; na miejscu jego rodzinnego domu zbudowano cerkiew św. Mikołaja.

Zimno k/Włodzimierza   Wyjeżdżając z miasta na południe drogą na Beresteczko, dotrzemy po 7 km do wsi Zimno. Nazwa pochodzi od zimowej rezydencji książąt ruskich. Wznosi się tu klasztor-warownia ufundowany przez Czartoryskich w 1495 r. Według tradycji w XI wieku Włodzimierz Wielki zbudował drewnianą cerkiew i ofiarował cudowną ikonę Bogurodzicy, którą dostał w prezencie ślubnym od teścia – cesarza Bizancjum. Kompleks klasztorny tworzą dwie cerkwie, mury warowne i baszty. Pod cerkwią Uspienską w podziemiach mieści się pieczara-kaplica wzorowana na kijowskiej Ławrze Peczerskiej. W 1682 r. klasztor przeszedł w ręce unitów, po kasacie Kościoła grekokatolickiego w 1839 r. powstał tu żeński monastyr prawosławny. Mniszki wygnane przez Sowietów w 1946 r. powróciły tu 15 lat temu.

20 km na południe od Zimna leży wieś Pawliwka. Nim pojedziemy w lewo do Beresteczka, odwiedźmy cmentarz rzymskokatolicki – jedno z nielicznych miejsc upamiętniających rzezie wołyńskie z 1943 r. Przed wojną miejscowość nosiła nazwę Poryck. Stąd pochodził Tadeusz Czacki – historyk, współtwórca Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie (1800), założyciel Liceum Krzemienieckiego (1805), autor map hydrograficznych. Czaccy, którzy byli właścicielami miasteczka przez 250 lat, ufundowali w Porycku kościół św.Trójcy, cerkiew św.Michała i synagogę. W jeziorze hodowali pstrągi i sieje. Zbudowali drukarnię i dwa piętrowe pałace w stylu empire – obrabowane i zniszczone podczas I wojny światowej przez wojska rosyjskie i austriackie. Z dziedzictwa Czackich do dziś zachowała się tylko cerkiew i browar – przed wojną produkujący ponoć niezłe piwo. Potwierdził mi to miejscowy Ukrainiec, z żalem stwierdzając, że dzisiejszy browar produkuje kiepskie.
11 lipca 1943 r. podczas nabożeństwa w kościele, nacjonaliści ukraińscy wymordowali polskich mieszkańców Porycka (ok. 200 osób); 60 lat później prezydenci Kuczma i Kwaśniewski oddali hołd pomordowanym i odsłonili pomnik. Parlamenty Polski i Ukrainy przyjęły wcześniej jednobrzmiącą uchwałę potępiającą tę zbrodnię.

Jadąc 50 km dalej na wschód przez Horochów, dotrzemy do Beresteczka. Tu ostatnią wiktorię odniósł książę Jarema Wiśniowiecki, opisem stoczonej bitwy kończą się karty Ogniem i mieczem. 350 lat upłynęło od klęski kozackiej, a do dziś jest żywa w ukraińskiej pamięci. Na polach bitewnych – w Plaszowej nieopodal Beresteczka, utworzono ponad 90 lat temu muzeum „Kozackie mogiły”, do którego licznie zjeżdżają wycieczki z młodzieżą ukraińską.

Beresteczko

   Nad Plaszówką, w której nurtach tonęli uciekający z pola bitwy, wznosi się otoczony murem zespół pomnikowy z początku XX wieku. Najstarszym budynkiem w muzeum jest cerkiew św. Michała z XVI w. przeniesiona pod Beresteczko w 1914 r. z pobliskiej wsi Ostrów. Świątynia należy do najstarszych zachowanych na Wołyniu drewnianych cerkwi. W podłodze znajduje się wejście do podziemnego korytarza, który prowadzi do grobowca z wyeksponowanymi czaszkami i kośćmi zebranymi z pola bitwy. Druga cerkiew – św. Grzegorza (z lat 1910-14) – łączy cechy architektury ukraińskiego baroku z XX-wieczną sztuką rosyjską. Jest to ewenement we wschodnim budownictwie sakralnym – trzy cerkwie w jednej, w tym trzecia na wolnym powietrzu. Wnętrze podzielone jest na dwie kondygnacje, pod częścią centralną znajduje się kolejna, podziemna cerkiew z wspomnianym grobowcem. Główną fasadę zdobi fronton z wolutami (spiralne motywy ornamentowe), ściana frontowa zawiera wyjątkowy, zewnętrzny ikonostas trzeciej cerkwi.
W budynku muzeum znajduje się wiele znalezisk z pola bitwy, broń, fragmenty odzieży, są makiety i mapy. Przewodniczka recytuje poezje Tarasa Szewczenki i opiewa „największą tragedię ukraińskiego narodu”. Warto poznać inny punkt widzenia na konflikt polsko-ukraiński, rzadko tożsamy z naszym. Jednym z eksponatów jest obwieszczenie wojewody wołyńskiego z lat trzydziestych zakazujące Ukraińcom pod karą grzywny gromadzenia się na „Kozackich mogiłach” w rocznicę bitwy. Przyznać, niestety, trzeba, że ówczesna polityka polskich władz wobec Ukraińców zaogniała konflikty, które eksplodowały śmiertelną nienawiścią kilka lat później.

Bój pod Beresteczkiem trwał trzy dni (28-30. VI. 1651 r.) i był największą bitwą ówczesnego świata. Król Jan Kazimierz oparł wojska o rzekę Styr, plecami do miasteczka, i czekał na wojska kozacko-tatarskie. Chmielnicki wolał odciągnąć Polaków od Styru i zaatakować armię polską rozciągniętą w marszu. W tym celu rozpuszczał fałszywe wieści, jakoby wycofał się na Kijów. Na szczęście straż przednia księcia Jeremiego odkryła bliskość wrogiego wojska i bitwa odbyła się w terenie dogodnym dla Jana Kazimierza. W krwawych bojach obie strony poniosły ogromne straty: zginął legendarny Tuhaj-bej, poległ starosta lubelski Jerzy Ossoliński, a Jan Sobieski, przyszły król, był ranny i na krótko dostał się do niewoli. Trzeciego dnia bitwy 80 000 polsko-litewskiego wojska utworzyło niemal pięciokilometrowy front. Król się wahał, wolał przyjąć atak Kozaków, ale Wiśniowiecki przekonał Jana Kazimierza do podjęcia ofensywy i natarł z furią na nieprzyjaciela. Po zaciętych walkach Polacy osiągnęli przewagę i chan Islam Gerej musiał ratować się, uciekając w panice. Chmielnicki wycofał się za chanem. Na placu boju pozostał okopany tabor kozacki z 60 armatami.
Bitwa zakończyła się bez pełnego zwycięstwa. Po kilku dniach potyczek, pertraktacji i oblężenia taboru Polakom pomógł  wybuch paniki w kozackim obozie. Znany nam z Trylogii Sienkiewicza Bohun wycofał się z taboru wraz z częścią kozackiej starszyzny, aby zaatakować oddziały Stanisława Lanckorońskiego. Wojsko kozackie nie pojęło manewru i sądząc, że dowódcy je opuścili, jęło w panice uciekać. Bohun nie umiał już ich zatrzymać. Ucieczka była krwawa. Pierzchający Kozacy, atakowani z tyłu i boków, ginęli od szabli i tonęli w Plaszówce i przyległych bagnach. Około 30 000 ludzi pozostało na zawsze w „Kozackich mogiłach”. Droga na Kijów stała otworem.
Zwycięstwo nie zostało wykorzystane, bo pospolite ruszenie wróciło do domów, ale w przypadku klęski Polska mogłaby się już nie podnieść. Jarema, największy obok samego króla, bohater wiktorii beresteckiej, zmarł 20 VIII 1651 r. pod Pawołoczą, gdy z 17 000 wojska podążał za Chmielnickim. Jedna z hipotez głosi, że został otruty. Trudno to sprawdzić, bo nie ma pewności, że zwłoki księcia złożone na Świętym Krzyżu są autentyczne. Spór o Wiśniowieckiego trwa do dziś, o czym świadczy choćby strona internetowa, na której entuzjaści księcia odsądzają od czci i wiary jego krytyków.

W samym Beresteczku znajduje się XVIII-wieczny kościół farny Św. Trójcy, w opłakanym dziś stanie. Przechowywano tu szablę Wiśniowieckiego, zrabowaną w 1920 r. przez bolszewików. Na wzgórzu, po zachodniej stronie miasteczka, wznosi się kaplica św. Tekli nakryta wysokim dachem namiotowym. Pod kapliczką spoczywają jakoby szczątki 5000 dziewic zamordowanych przez Tatarów. Nieopodal obejrzymy ariański pomnik nagrobny księcia Aleksandra Prońskiego z 1631 r. Beresteczko było wówczas znaczącym ośrodkiem arianizmu. Przed II wojną połowę mieszkańców stanowili Żydzi, pamiątką po nich jest zrujnowana synagoga z XVIII wieku przy ulicy Nadbrzeżnej.

Proponowana przeze mnie trasa od Zosina (ok. 90 km) wymaga własnego samochodu. Jeśli go nie mamy, a jesteśmy na Wołyniu, to do muzeum bitwy beresteckiej w Plaszowej najlepiej dojechać z Łucka przez Młynów (kursuje kilka autobusów dziennie).
Z Włodzimierza do Pawliwki można dojechać marszrutką.

Marcin Drwal

Część pierwsza
Część druga