Subiektywna trasa po Bochni i okolicach
Z urodzenia jestem bochniakiem, z aktualnego zamieszkania wieliczaninem, sercem krakusem, a z zamiłowania turystą lokalnym. Może dlatego staram się zwiedzać i poznawać okolice wyżej wspomnianych miast. Byłem chyba w większości miejsc wartych, moim zdaniem, poznania, a leżących w promieniu 100 km od Krakowa.
Poniżej chciałbym całkowicie subiektywnie przedstawić pewne miejsca, z których część z pewnością nie figuruje w żadnych przewodnikach.
Na początek polecam niekonwencjonalny dojazd od strony Krakowa. Banalna i oczywista jest „czwórka” w stronę Tarnowa i przez pewien czas z niej skorzystamy. Po szczęśliwym minięciu korków przed Wieliczką, po zmodernizowanej już trasie jedzie się dobrze, tyle, że przeważnie do okolic Moszczenicy (zamknięty szyb kopalniany po lewej), gdzie z reguły rozpoczyna się korek, związany z przejazdem przez Łapczycę. Czasem, szczególnie przed długimi weekendami lub w okolicach Wszystkich Świętych czy świąt, rozpoczyna się on już za Rabą – ładnych parę kilometrów przed Bochnią. Wtedy przejazd tego odcinka (w sprzyjających warunkach) trwać może i godzinę…
Istnieją jednak dwie możliwości objazdu – jedna przez Łężkowice, do drogi prowadzącej od strony Gdowa, a druga… no właśnie, to bardzo stara droga, o której mało kto wie, niewielu (poza miejscowymi) korzysta, a która po niedawnym remoncie (wyasfaltowaniu) prowadzi wprost do Bochni. Droga ta nie tylko pozwala w razie nagłej potrzeby ominąć korki w Łapczycy, ja polecam ją z powodu pięknych widoków.
Zaraz za mostem na Rabie należy skręcić w lewo, kierując się na Chełm, i wyjechać na samą górę, a następnie koło kościoła skręcić w prawo i jechać cały czas, jak prowadzi droga. Można też skręcić w lewo kawałek dalej, w Moszczenicy.
Droga, która w Łapczycy nosi nazwę Górnego Gościńca, biegnie prawie cały czas grzbietem wzgórz, ciągnących się od Chełma nad Rabą aż do samej Bochni. Przy dobrej pogodzie rozciągają się stąd przepiękne widoki – w kierunku północnym na dolinę Raby i Puszczę Niepołomicką, a na południe na Pogórze Bocheńskie i Wielickie. Czasem daleko na południowym zachodzie majaczą wyniosłe szczyty Tatr.
Także przy samej drodze czekają nas obiekty godne zobaczenia. Na górze, w Chełmie, wznosi się jeden z dwóch znajdujących się na ziemiach polskich kościołów zakonu bożogrobców (drugi znajduje się przy rynku w Miechowie), a trochę dalej, w Łapczycy stary, gotycki kościółek pod wezwaniem Narodzenia NPM, do którego w lecie odbywają się co roku procesje z pobliskiej Bochni.
Tak przy okazji, według lokalnego podania ludowego, nazwa wsi Łapczyca pochodzi ponoć od nazwiska zbója Czyca czy też Szyca, którego tu złapano po ucieczce z więzienia w Nowym Wiśniczu.
Ale ad rem – opisaną drogą dojedziemy do Bochni niejako „od tyłu”, przez nowe osiedla, aż do ul. Krakowskiej. Z tej ulicy, za kaplicą św. Rozalii, skręćmy pod górę i przejedźmy aż do najbliższego zakrętu. Tu możemy się na chwilę zatrzymać, by popatrzeć na leżące w dole miasto i górującą nad nim Uzbornię, na której mieści się park miejski, a na stokach której w grudniu 1939 r. Niemcy rozstrzelali 50 mieszkańców miasta.
Ciekawostką jest, że zespół szkół, koło którego się zatrzymaliśmy, postawiono na tzw. cmentarzu cholernym, miejscu w którym podczas zarazy w XIX w. pochowano zmarłych na cholerę w dołach wypełnionych wapnem. Pamiętam, że okoliczni gospodarze trafiając podczas wybierania gliny czasem na taki grób, pieczołowicie wybierali z niego pięknie zlasowane wapno i używali do prac budowlanych, a kości składali na kupkę obok, by potem przenieść je na pobliski, obecnie nieczynny cmentarz.
Zjeżdżając w dół, w kierunku miasta, można skręcić w pierwszą w lewo ul. Campi, prowadzącą pod czynny do lat 70. szyb wydobywczy, by rzucić okiem na XIX-wieczne zbudowania kopalni i starą konstrukcję wieży wyciągowej z maszyną parową. W kopalni już dawno nie wydobywa się soli, obecnie jest udostępniona do zwiedzania. Zjazd pod ziemię odbywa się szybem Sutoris ulokowanym w centrum miasta – 100 m od rynku. Nota bene ładnie brzmią nazwy bocheńskich szybów: Campi, Sutoris, były też Floris, Regis, Trinitatis. Kto ciekawy, może posprawdzać w słowniku, co znaczą te łacińskie nazwy.
Zawróciwszy, udajmy się w dół ul. Oracką i zatrzymajmy na parkingu koło tzw. „starych” plant („nowe” są przy ul. Kazimierza Wielkiego). Stąd już niedaleko do centrum, a ten parking jest, jak na razie, bezpłatny.
Przy ul. Orackiej (nazwa tej ulicy, podobnie jak będącej jej przedłużeniem Solnej Góry, pochodzi jeszcze z XV-XVI w.!) mamy jeszcze: starą zabudowę mieszczańską z przełomu XIX i XX wieku, wspomniane planty (a właściwie park żupny) z zachowaną altaną, w której orkiestra górnicza przygrywała w niedziele spacerowiczom, z pomnikiem bochniaków poległych w I wojnie światowej i wojnie z bolszewikami w 1920 r., oraz cmentarz komunalny, z którego zbocza roztacza się piękny widok w kierunku północnym. Cmentarz ten jest starszy od krakowskich Rakowic o 14 lat (i nie jedyny to powód do dumy dla bochnian – sama Bochnia, jako miasto, jest o cztery lata starsza od Krakowa, a sól kopano tutaj znacznie wcześniej niż w Wieliczce).
My udajmy się plantami w kierunku widocznego kościoła św. Mikołaja. Znajduje się w nim kaplica z cudownym wizerunkiem MB Bocheńskiej oraz kaplica św. Kingi z wystrojem zaprojektowanym przez Jana Matejkę, który często gościł w Bochni, w domu położonym ok. 150 m wyżej, koło kościoła „Na Górce”. Przy kościele znajduje się, zrekonstruowana po pożarze w 1987 r., bardzo ładna, drewniana dzwonnica. Spod kościoła blisko na rynek ze starymi, mieszczańskimi kamienicami i figurą Kazimierza Wielkiego – dobrodzieja miasta.
Po drodze na na rynek polecam spacer pobliską ul. Wolnica, przy której znajdują się trzy cukiernie, z godnymi uwagami słodkościami własnego wyrobu.
Przy rynku znajduje się muzeum regionalne im. S. Fischera, podróżnika, który w swych licznych wędrówkach zgromadził interesujące zbiory etnograficzne (i nie tylko) i przekazał je miastu.
Stąd można też podejść lub podjechać ul. Sądecką na wspomnianą Uzbornię i odbyć spacer po jej ustronnych i cichych dróżkach. Można też podejść do szybu Sutoris i zjechać w podziemia bocheńskiej kopalni lub zrobić zakupy na pobliskim targu. Niezbyt daleko też do pobliskiej Murowianki, gdzie obok kaplicy bije źródełko z bardzo dobrą wodą do picia, po którą przyjeżdża sporo mieszkańców miasta.
Na zakończenie wycieczki polecam relaks na krytej pływalni, mieszczącej się w pobliżu dworca kolejowego. Dysponuje ona 25-metrowym basenem, jaccuzzi, biczami wodnymi i rynną do zjeżdżania. Jest tu czysto, woda ciepła, ceny umiarkowane, ludzi też nie za dużo. Po kąpieli można coś zjeść w barku lub zregenerować siły w gabinecie odnowy.
Odświeżeni i wypoczęci możemy wracać – jeżeli do Krakowa, to polecam drogę przez Niepołomice lub nieco dłuższą, przez Nowy Wiśnicz i Gdów.
W Nowym Wiśniczu, w którym też warto przystanąć, znajdują się m.in: interesujący rynek, ciężkie więzienie w byłym klasztorze Karmelitów, opodal pięknie odrestaurowanego zamku Lubomirskich, w którym bywała królowa Bona. Pomiędzy nimi stoi dworek Koryznówka, gdzie odpoczywał i tworzył Jan Matejko.
Wiśnicz to widać sprzyjające talentom artystycznym miejsce, bo stąd pochodził też Jerzy Kossak, tu mieści się również znana w kraju szkoła sztuk plastycznych.
Nota bene, nazwa Wiśnicza pochodzi ponoć od zbója Nycza (Nicza), którego tam złapano i powieszono, a ludzie przechodząc obok szubienicy mówili: „wisi Nycz, wisi Nycz”.
Zdjęcia: Maria Betleja