Koraliki
Eksperci finansowi twierdzą, że w niepewnych czasach warto inwestować w złoto. Podobnie specjaliści od mody uważają, że kryzysy finansowe owocują ubraniowym i akcesoriowym przepychem.
Tak właśnie tłumaczy się zeszłoroczną modę na broszki-motylki ze szklanych kamyków i strassu, czy obecnie szalenie popularne długie, cygańsko-etniczno-jarmarczne naszyjniki.
Być może owa, często tęczowobarwna i błyszcząca, sztuczna biżuteria faktycznie jest symptomem ciężkich czasów. A może nie. Na pewno jednak jest symbolem nadejścia czasów przyjaznych dla maniaków perełek, dla nawlekaczy. Sklepikami z koralikami obrodziło – szczególnie w internecie (www.koraliki.pl, www.qnszt.pl) – jak grzybami po deszczu. Nie ma więc niż prostszego, jak obkupić się w materiał i rozpocząć karierę projektanta (własnej) biżuterii.
Odnośnie materiału – rodzajów koralików jest chyba mniej więcej tyle, ile gatunków owadów, nie sposób wymienić tu wszystkich. Jeśli jednak chcemy cieszyć się naszą biżuterią przez dłuższy czas, nie warto zawracać sobie głowy koralikami z akrylu – mogą one bowiem matowieć i zmieniać kolor pod wpływem światła słonecznego.
Dużo bardziej interesujące są koraliki szklane. Te najmniejsze, o średnicy między 2 mm a 5 mm, zwane są rocailles. Są ich najróżniejsze odmiany, przejrzyste i nieprzejrzyste, iryzujące, metalizowane, matowe, przejrzyste z metalizowanym otworkiem, w formie klasycznej kuleczki, jak i o kwadratowym przekroju, oraz w postaci dłuższych lub krótszych rureczek. Czyli całe mnóstwo. Razy rozmaitość kolorów. Już rocailles wystarczą, by przyprawić człowieka o oczopląs i skutecznie utrudnić wybór materiału na wymarzony naszyjnik czy bransoletkę – chce się je bowiem mieć wszystkie. Lub prawie wszystkie.
Do tego dochodzą jeszcze perełki szklane o średnicach powyżej 1 cm, zwane u nas wspólnie Jablonexem, mimo że często nic wspólnego z ową czeską wytwórnią biżuterii sztucznej nie mają. Wśród tych koralików wyróżnić możemy:
Perły wenecjańskie, czyli piękności ręcznie zdobione malowanymi płynnym szkłem ornamentami
Perły lampowe, gdzie szkło topione jest i formowane przy specjalnych lampach lutujących, często z dodatkiem złotej folii co daje efekt opalizacji
Millefiori, czyli perły w najczęściej kwiatowe wzorki
Kryształki, czyli perełki szlifowane
Koraliki woskowane, czyli to, co kojarzy się nam z prawdziwymi perłami perłopławów (te koraliki w wersji przyjaznej dla portfela są pokryte warstwą lakieru, która lubi się zdrapywać! Są też jednak szlachetniejsze wersje)
A oprócz tego mamy jeszcze koraliki z kamieni szlachetnych, półszlachetnych, kości, muszli, rogu, metalu i ceramiki. Czyli wybór nie jest łatwy i może naprawdę trwać godzinami.
Prócz samych perełek bedzie nam potrzebne coś, na co te perełki nawleczemy – żyłka nylonowa, stalowa linka pokryta nylonem (oferowane w różnych kolorach), mocna jedwabna nić plus igła. W przypadku większych perełek może to również być rzemyk lub satynowa czy szyfonowa wstążeczka. Ewentualnie będziemy potrzebować zapięcia oraz „łapaczek”, perełek zaciskowych, zwanych też „oponkami”, zapięć do kolczyków, czy wręcz specjalnych cążków.

Ale po kolei.
Najprościej jest zacząć od bransoletki. Takiej z dużych koralików. Potrzeba na nią zestawu perełek oraz zwykłej okrągłej gumki krawieckiej. W sklepach dla nawlekaczy można co prawda dostać specjalne cienkie gumki na bransoletki, jednak z doświadczenia wiem, że duże koraliki są dla tych gumek za ciężkie i polecam je tylko, gdy chcemy na nie nawlec rocailles. Wracając do naszej bransoletki – po prostu nawleka się korale na gumkę, tę zaś się związuje i gotowe.
Moja bransoletka powstała z zestawu szklanych, ceramicznych i metalowych koralików w tonacji niebieskiej, nawleczonych w przypadkowej kolejności.
W podobnie prosty sposob można wyprodukować długie korale bez zapięcia, z tym, że zamiast gumki używa się tutaj mocnej jedwabnej nici i igły (duże korale nie wymagają specjalnej igły, wystarczy tzw. „cerówka”) lub żyłki nylonowej. By zapobiec rozwiązywaniu się tej ostatniej, stosuje się oponki (perełki zaciskowe), które ściśnięte lekko obcęgami trzymają końce żyłki.
Nieco bardziej skomplikowane jest wykonanie zapinanego naszyjnika z kilku rzędów korali.
Prócz żyłki, koralików, oponek zaciskowych i materiału do zapięcia przydaje się też taśma klejąca. Zamiast żyłki można użyć droższej, ale i ładniej się układającej nici jedwabnej. W przypadku użycia nitki konieczne też będzie zastosowanie specjalnej igły do nawlekania małych perełek. Naszyjnik wykonuje się nawlekając każdy rząd korali osobno. Gotowy zabezpiecza się przyklejając końce sznurka bądź żyłki do czegokolwiek za pomocą taśmy klejącej (ja np. używam metalowej przykrywki od pudełka po keksach).
Gdy nawlekliśmy już żądaną ilość sznurów korali, uwalniamy po jednym końcu każdego sznura i przewlekamy je przez wspólną dla wszystkich oponkę. Tę zaciskamy obcążkami. Tak samo postępujemy z drugą stroną naszyjnika. Ważne jest, by nie zaciskać oponki za blisko skrajnych pereł, lekki luz jest lepszy, niż zbyt duże naprężenie żyłki.
Do zamocowania zapięcia potrzebne będą jeszcze specjalne łapaczki. Kryją się w nich końcówki żyłki lub nici wraz z oponkami, a na zamocowanym na łapaczce kółeczku zawiesza się zapięcie.
Naszyjnik z ośmiu sznurów rocailles w kolorach złota i opalizującej czerni, nawlekany na żyłkę częściowo wg gatunku perełek, a częściowo jak popadnie.
Kolejną techniką jest technika wykonywania tzw. bransoletek żebraczych, czyli z dyndającymi wisiorkami.

W zasadzie takową bransoletkę można wykonać dowolną z opisanych wyżej metod, zawieszając między perełkami wisiorki, amulety czy sztyfty (zwane też szpilkami) na które również nawleczone są koraliki.
Bransoletka z zapięciem yin&yang wykonana z trzech rzędów koralików.
Co prawda biżuteria z koralików, tak jak każda sztuczna biżuteria zresztą, nie ma zbyt długiego życia i nie da się jej spieniężyć, tak jak bywa to ze złotem, nie żałuję jednak ostatnich groszy wydanych w lokalnym sklepiku z perełkami. Samo nawlekanie działa uspokajająco, a połysk gotowych cudeniek po prostu cieszy oczy.
Zdjęcia autory
W zrobionej własnoręcznie biżuterii warto wybrać się na dobrą kolację, ale wcześniej poczytać, jakie zamówić wina. A może, dla relaksu, na basen? (to już raczej bez biżuterii).