Kłopot z zabytkiem
Okiem architekta
Ostatnio pisałam o niebezpieczeństwach czyhających na amatorów zabytków, związanych z bardzo wymagającym i narzucającym właścicielom wiele obowiązków prawem. Wydawać by się mogło, że przebrnąwszy przez uzyskanie wszelkich pozwoleń i zgód posiadacz zabytku będzie miał już z górki, ale to byłoby zbyt piękne, żeby mogło być prawdą.
Szacując koszty inwestycji zazwyczaj mamy skłonność do niedoszacowywania, a w przypadku tak starych budynków przeważnie najczarniejsze scenariusze wydatków okazują się być najbliższe rzeczywistości. No cóż, większość zabytkowych pałaców i dworków była przez lata użytkowana przez PGR-y, po czym porzucona na pastwę miejscowych, którzy traktowali je jako darmowe źródło złomu, cegieł i drewna. Jeśli dodamy do tego błyskawiczne niszczenie obiektu na skutek braku ogrzewania zimą, to mamy obraz przeciętnego starego zabytku na wsi. Nic dziwnego, że sprzedawane są one za naprawdę niewielkie sumy, bo kwota, którą trzeba wyłożyć na remont jest często ogromna.
Jeśli mimo to, nadal niezrażeni, chcemy ratować taki zabytek, musimy zacząć od zabezpieczenia go do czasu załatwienia formalności (typu pozwolenie na budowę), tak, aby dotrwał do rozpoczęcia prac i aby nikt nas nie posądził o niszczenie obiektu zabytkowego, za co, jak pisałam ostatnio, grozi nawet kara więzienia.
Po pierwsze – trzeba tymczasowo zabezpieczyć dach, aby budynek nie był zalewany przy każdym deszczu, po drugie – podeprzeć elementy konstrukcji, jeśli grożą zawaleniem. Po trzecie, jeśli na zewnątrz jest w miarę ciepło, zadbać o wietrzenie, ponieważ większość grzybów, pleśni i owadów uwielbia wilgotne i niewietrzone pomieszczenia.
Zanim zabierzemy się do poważnych prac, powinniśmy zamówić inwentaryzację stanu istniejącego, która będzie podstawą do projektowania zmian oraz zabezpieczeniem dokumentującym, w jakim faktycznie stanie przejęliśmy budynek (w razie dyskusji z przedstawicielami konserwatora zabytków). Na bazie tej inwentaryzacji wspartej ekspertyzą konstrukcyjną można przewidzieć, jakie elementy budynku będzie trzeba wymienić, wzmocnić bądź tylko zabezpieczyć przed dalszym niszczeniem. Jest to też podstawa do rozmów z konserwatorem o ilości i zakresie koniecznych prac i zmian. Biorąc za przykład dach – jeśli ekspertyza i inwentaryzacja wykażą, że większość belek jest przeżarta przez pleśń i robactwo, a spora część więźby grozi zawaleniem, możemy wystąpić o zgodę na rozebranie starego dachu i postawienie nowego na wzór tamtego – rozsądny konserwator nie powinien protestować, bo gdy tego nie zrobimy, to i tak za chwilę samo wszystko runie i wyrządzi znacznie większe straty.
Dodatkowo, bardzo przydatna w starych i zagrzybionych budynkach jest ekspertyza mykologiczna, która określi w jakim stopniu i jakimi żyjątkami zasiedlone są ściany i stropy budynku. Mykolog pobiera próbki z kilku charakterystycznych miejsc i na tej podstawie określa, jakie gatunki owadów tudzież grzybów zagnieździły się w naszym zabytku oraz wskazuje, jakimi środkami i metodami można się ich pozbyć. Oczywiście, tępienie żyjątek będzie skuteczne jedynie wtedy, kiedy zmienimy przyjazne im warunki, czyli zlikwidujemy wilgoć, brak wietrzenia i brak ogrzewania w zimie.
Mając wszystkie analizy, możemy prosić konserwatora o wydanie opinii konserwatorskiej, w której znajdą się wytyczne, co musimy bezwzględnie zachować, a co i w jaki sposób możemy zmienić. Przed wydaniem takiej opinii warto porozmawiać z odpowiednimi urzędnikami i ponegocjować w sprawie ostatecznej treści decyzji konserwatora – zazwyczaj służby ochrony zabytków dążą do stawiania jak największych wymagań i zachowania jak najbardziej pierwotnego stanu budynku, co jest przeważne mocno sprzeczne z planami inwestora. Negocjując mamy szansę, że decyzja będzie dla nas korzystna.
Podsumowując – jeśli ktoś przebrnie przez wszystkie biurokratyczne przeszkody, to znaczy, że jest bardzo zdeterminowany i skuteczny. Wtedy sama budowa i konieczność stosowania czasami dawno zapomnianych technik budowlanych będą dla niego drobnostką wobec tego, co przeszedł zanim uzyskał pozwolenie na budowę. Na szczęście dla zabytków, jest wielu takich pasjonatów.
Ilustrowała: Joanna Titeux/pinezka.pl