Na początku były pezytyki, choć nikt o tym nie wiedział. Nikt też nie wiedział, co to właściwie jest. Aż któregoś dnia, za sprawą pewnej literówki, w sieci pojawił się e-zakątek bez pezytyków*. Setki dziewczyn (i paru facetów) od Lublina po Florydę, od Chin po Argentynę, bezdzietne i z dziećmi na ręku, niepracujące i robiące zawrotne kariery, mężatki i panny zaczęły tam bywać równie chętnie jak we własnym domu , nie potrafiąc zapewne wyjaśnić, co w tym miejscu jest takiego specjalnego.
Tak naprawdę łatwiej powiedzieć, czego w nim nie ma. Nie ma poczucia obciachu, że robią nam się zmarszczki na brzuchu, kiedy się kochamy. Nie ma przymusu stawania sztywno jak kołek i robienia „ładnej miny”, kiedy się jest w zasięgu obiektywu. Nie ma chodzenia w pantoflach na szpilkach tylko dlatego, że to takie kobiece i pal diabli kręgosłup. Ani odmawiania sobie tego pysznego ciastka w kawiarni, bo koleżanka, z którą się umówiłyśmy na małą czarną, właśnie się odchudza, więc też się poodchudzamy, przynajmniej na pokaz. Nie ma PEZYTYKÓW, jednym słowem. Myślenie i pisanie bez pezytyków jest najkrótszą linią programową miesięcznika, który masz przed sobą.

Zamiast wszechobecnych pezytyków proponujemy PINEZKĘ – bardzo mądry wynalazek. Można nią przypiąć różne ważne informacje do tablicy korkowej. Albo zdjęcie Bertranda Russella jako gladiatora. Albo bukiecik otrzymany od ukochanego – za wstążeczkę. Można tez podłożyć na krzesło komuś, kogo nie lubimy. Albo przekłuć balonik. Lub czyjeś nadmuchane ego. Pinezka jest niezbędna każdej kobiecie, w domu i w zagrodzie.

Niesiemy Ci zatem Pinezkę oświaty ( to oczywiście żart, bo nie zamierzamy nikogo oświecać, chyba, że bardzo o to poprosi). Jeśli jednak szukasz informacji na temat tego, jak robić fachowo fellatio, gotując jednocześnie obiad i wyglądać przy tym sexy, to uprzedzamy, że tutaj tego nie znajdziesz. To pozostawiamy innym kobiecym czasopismom, bez opamiętania produkującym pezytyki w głowach swoich czytelniczek.

*miało być „bez przytyków”