I oto nadeszło znowu Święto Zmarłych, a Zenon dziwił się, jak to jest, że ono tak szybko pojawia się jedno po drugim. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że od Gwiazdki do Gwiazdki mija znacznie więcej czasu niż od jednego Święta Zmarłych do drugiego.

Pomyślał nawet, że może pójdzie gdzieś na spacer na cmentarz i zapali lampkę komuś, komu lampki nikt inny nie zapalił, ale ostatecznie odstraszył go dziki tłum ludzi, którzy przelewali się w te i we w te przez bramę cmentarza. Swoich grobów na tym cmentarzu nie miał. Nie miał ich na żadnym cmentarzu w mieście, a jechać do grobów swoich bliskich nie za bardzo miał jak, bo były w odległym zakątku kraju. Zbyt daleko, by jechać do nich i wracać tego samego dnia, a więcej dni nie miał.

Powróciwszy do domu zapalił swój znicz i postawił go na stoliku. Robiło się już ciemnawo, a Zenon nie włączał światła. Znicz świecił się równo, a on wpatrywał się w płomień i myślał o wszystkich tych, którzy odeszli. Święto Zmarłych obchodził w domu, ale cały dzień poświęcił na wspominanie dobrych chwil ze zmarłymi.

Miał trochę wyrzutów sumienia, że nie pojechał odwiedzić grobów, ale jednocześnie wiedział, że plan był niewykonalny. Pomyślał o swoich dziadkach i przypomniał sobie, jak bardzo zawsze cieszyli się, kiedy przyjeżdżał do nich na wakacje. Czy dzisiaj cieszyliby się, że odwiedził ich grób? Czy oni jeszcze tam są? Czy przychodzą z zaświatów i rozmawiają z odwiedzającymi mogiły?

Zenon nie wierzył w okultyzm, ale chciał wierzyć, że ludzie, którzy odeszli, gdzieś jednak są i nie przepadli na zawsze – że można z nimi porozmawiać, choćby nawet rozmowa z obydwu stron była tylko jednostronna, i że pomogą, kiedy będzie potrzebował pomocy. Zawsze zastanawiał się, dlaczego akurat grób jest miejscem, któremu przypisuje się tak dużą wagę. Dlaczego akurat tam miałby chcieć spędzać święto ktoś, kto opuścił ten świat? Przecież z tym miejscem nic go już nie łączy. To w miejscach, gdzie spędził dobre dni, radosne chwile, momenty szczęśliwości – to tam powinien chodzić.

Choć takie myślenie rozgrzeszało Zenona w jego własnych oczach nieco, nie czuł się usprawiedliwiony w pełni. A potem pomyślał, że skoro zapalił znicz i skoro myśli o bliskich, których już nie ma, to oni chyba przyjdą, bo przecież duchy i dusze są jak internet – mogą być wszędzie, nie tylko na swoich grobach. Tylko nawet jeszcze lepiej, bo nie trzeba szukać wejścia do sieci.

Ilustrowała: spinelli/pinezka.pl