Zbieranie i przetwarzanie danych na zimę
Porady praktyczne dla Pań
Nie ma się co oszukiwać. Po wiośnie następuje lato, po lecie jesień, żeby na koniec walnąć w człeka zimą. I dlatego on, ten człek, powinien już latem pomyśleć o zbieraniu i przetwarzaniu danych na zimę.
Warto też wziąć przy tym pod uwagę, że dane nie tylko pięknie wyglądają wyeksponowane w jakimś ozdobnym naczyniu, ale mogą również służyć, rozłożone pod łóżkiem, koło telewizora i komputera – jako doskonały odpromiennik.
Dane, jako bezpostaciowe, mają skłonność do wyciekania. Czasami ma też miejsce – zamiast wyciekania – przeciek danych.
Niektóre dane są spokojne, cicho siedzą, gdzie się je posadzi i nie sprawiają większych kłopotów. Jednak część danych charakteryzuje zachowanie typowe dla karła: wiercą się, kręcą, uciekają i w dodatku są hałaśliwe.

Warto sobie zrobić łapacze danych. Przypominają one do złudzenia indiańskie łapacze snów. Tyle że łapią dane. Nawet przez sen. Łapacze danych powinny mieć gęstsze oczka od łapaczy snów.
Złapane dane zbieramy po kilka sztuk i chowamy do wyparzonych uprzednio słoików. Uwaga: niektóre dane można przechowywać przez zimę w segregatorach. Jeśli nie mamy słoików ani segregatorów, wiążemy dane w pęczki po kilka sztuk. Taki pęczek możemy powiesić u powały, żeby odstraszał wampiry. Dane wprawdzie tego nie lubią, ale to ich problem.
Na wyciekanie szczególnie są narażone dane wrażliwe. Dane wrażliwe najlepiej zalać spirytusem i przykryć krążkiem pergaminu.
Z danymi szacunkowymi należy się obchodzić z szacunkiem. Dane szacunkowe na zimę trzeba ogacić słomą, pakułami i szmatami.
Zdarza się, że złapane dane, zimą śpiewają „Oj dana, dana!” Wyróżniają się pod tym względem dane statystyczne. Jednak dobry gospodarz i skrzętna gospodyni nie zwraca na to uwagi.
Ilustrowała: Joanna Titeux/pinezka.pl