Zanim Langdona w kinie uwidzimy
Oto momy juz nie ino ksiązke pona Browna Kod Leonarda da Vinci, ale momy tyz nakręcony na podstawie tej ksiązki film. Pewnie juz niedługo bedzie mozno pójść se do kina i uwidzieć, cy filmowy profesor Langdon bedzie równie dzielny jako ksiązkowy, ale racej nalezy sie spodziewać, ze bedzie.
No i kie se myślem o tym filmie, przybocuje mi sie ksiązka. Jak wiadomo, zdania o ksiązce i jej autorze som barz rózne. Jo se myślem, ze pon Brown umie napisać dobrom powieść kryminalnom, ale nie jaze tak dobrom, jako pon Doyle, poni Christie abo pon Chandler pisali, więc dystans dzielący go od tamtyk mistrzów postanowił nadrobić… skandalem. I dlatego w powieść wplótł wątek rzekomego ślubu Poniezusa z Mariom Magdalenom. Mało tego! Choć Kod Leonarda da Vinci jest ino powieściom, autor tak to syćko piknie „udokumentowoł”, ze jaze fce sie wierzyć, ze taki ślub rzecywiście sie odbył! Skandalu narobiło sie nie za duzo, nie za mało, ino telo, kielo pon Brown potrzebowoł, coby ksiązka zyskała rozgłos, a on sam zyskoł dutki.
Cy mozno udowodnić, ze Poniezus nie ozenił sie z Mariom Magdalenom? Ano… nie mozno. Ale kiebyk pedzioł, ze Maria Konopnicka poślubiła potajemnie cara Mikołaja II, to tak samo nie moznoby było udowodnić, ze to nieprowda. Za to zapewniom, ze przy odrobinie sprytu dałoby sie napisać całom ksiązke, ftóra by barz przekonująco dowodziła, ze ślub nasej poetki z rosyjskim carem rzecywiście mioł miejsce.
Jednak jeśli idzie o historycne ciekawostki, to musem pedzieć, ze najbardziej pon Brown zaskocył mnie nie w Kodzie, ale we wceśniejsej cynści przygód profesora Langdona: w Janiołak i demonak. Jest hań, w rozdziale 61, takie pikne zdanie o pochodzeniu krześcijańskiej komunii: „Jedzenie Boga”, czyli komunia święta, zostało zapożyczone od Azteków.* Jaze pomyślołek, ze tłumac musioł cosik pomylić. Ale nie. Sprawdziłek. W oryginale to zdanie brzmi tak samo: The practice of 'god-eating’ – that is, Holy Communion – was borrowed from the Aztecs!** Na mój dusiu! Krześcijanie zapozycyli komunie od Azteków! Zapozycyli coś od ludu zamieskującego hamerykański kontynent na 14 wieków przed odkryciem tego kontynentu bez Kolumba! Jak to mozliwe? Telepatia? A moze juz w I wieku nasej ery istnioł internet, dzięki ftóremu mieskańcy Imperium Rzymskiego mogli sie dowiedzieć, jakie som praktyki religijne po drugiej stronie kuli ziemskiej? No, nie wiem, ale spytojcie pona Browna, on pewnie bedzie wiedzioł. A przynajmniej powinien wiedzieć, skoro napisoł to, co napisoł.

No, wystarcy tego godania o historycnyk wątkak w twórcości pona Browna, bo juz godali o tym mądrzejsi ode mnie. A i w samej Pinezce poni Kalina Wojciechowska barz ciekawie na ten temat pisała.
Przyjmijmy, ze powieść to nie podręcnik do historii, rządzi sie swoimi prawami i historycnym faktom wierno być nie musi. Jaki wte jest ten Kod? Jaki on jest po prostu jako powieść? Lo mnie tak mniej więcej do połowy jest to naprowde dobro ksiązka i trudno sie od niej oderwać. Ale potem akcji momy coroz mniej, a ględzenia coroz więcej. Ostatnie rozdziały przepełnio juz takie sakramenckie ględzenie, ze przy ik lekturze na wselki wypadek musiołek przywiązywać ksiązke do wielkiego smreka, coby jej niefcący nie połknąć wskutek ziewania. Bo tak jak pocątek ksiązki mozno śmiało stosować jako środek pobudzający, to jej końcówke – racej jako środek nasenny. W swojej ocenie lo całości powieści wahołbyk sie między trójkom z plusem a cwórkom z minusem.
Ale korciło mnie, coby pałe postawić. Oj, korciło! A to za wypisywanie, kielo milionów dolarów wart jest obraz Leonarda da Vinci, a kielo obraz Caravaggia. Jaze praskało mnom we syćkie strony, kie to cytołek. No bo – krucafuks! – jak mozno wartość bezcennyk obrazów Leonarda i Caravaggia przelicać na pienądze! Dyć to obraza Bosko! To cięzki grzych! Nie wiem, cy twórcy filmu ten grzych powtórzyli, ale jeśli tak, to w ramak pokuty powinni rozem z ponem Brownem przejść sie do Canossy ubrani ino w brzyćkie worki. I to pare rozy powinni sie przejść, bo roz nie wystarcy. Hau!
—-
* D. Brown, Anioły i demony. Warszawa 2005, s. 252.
** D. Brown, Angels and Demons. London 2001, s. 275.
Ilustrowała Anna Fudyma/pinezka.pl