Z życia Doktora Podsiadka – E-mail
Krótkim „uhum” skwitował Doktor Podsiadek powiadomienie o założeniu mu konta e-mailowego na serwerze uczelni. Kiedy Administrator Sieci osobiście pofatygował się, by mu o tym powiedzieć, przyjął go u siebie w gabinecie, wpatrując się w mało znaną mu twarz powoli i z powagą.
„Uhum” też było powolne i poważne, ciche i niedźwięczne, bo Doktor Podsiadek rozpoznał wagę informacji oraz to, że prawdopodobnie jego spokojna egzystencja w uczelnianej rutynie zmieni się. Patrząc na gościa, starał się odgadnąć, czy bardzo i co to właściwie dla niego oznacza.
Patrzył się niemo, nie mrugając nawet dużymi, jasnobrązowymi oczami, co zdarzało mu się tylko w przypadkach zaskoczenia i koncentracji. Twarz jego mogła sprawiać wrażenie, jakby przybrała wyraz spokoju czy łagodności, ale kto znał Doktora Podsiadka dobrze, wiedział, że jest to oznaka napięcia i skupienia. Podczas gdy Doktor Podsiadek siedział niemo i nieruchomo, jego dłonie, oparte o blat dużego, ciemnego stołu, powoli i metodycznie obracały czarny długopis. Długopis do podpisywania pism.
– Pana konto internetowe, panie doktorze, zostało w tej chwili wyczyszczone z korespondencji. Przyszedłem przedyskutować tę kwestię osobiście, ponieważ od roku nie zauważyliśmy żadnego logowania do pana poczty – mówił Administrator bardzo powoli. – Ja wiem, państwo macie bardzo dużo obowiązków – kontynuował, upewniwszy się, że jest słuchany i przekonawszy się o tym faktem, że Doktor Podsiadek nawiązywał kontakt wzrokowy – i często czasu nie wystarcza na sprawy techniczne, jednak Rektor nalegała, bym naświetlił panu sytuację. Zasadniczo, od jakiegoś czasu staramy się przerzucić komunikację ze studentami na tryby wirtualne, co wydaje się i szybsze i skuteczniejsze.
Ciągu dalszego wypowiedzi Administratora Sieci Doktor Podsiadek dobrze nie słyszał, ponieważ zbyt intensywnie starał się sobie wyobrazić, jak to będzie z tym e-mailem. Oderwał od obracanego w palcach długopisu jedną dłoń i bez pośpiechu sięgnął nią do grzywki. Przyklepał ją do głowy gestem machinalnym, jakby obawiając się, że grzywka może spaść mu niżej na czoło i przesłonić oczy, czego jednak nigdy nie robiła. Fryzura Doktora Podsiadka była bardzo zdyscyplinowana, a że nie zmieniał jej od niepamiętnych czasów, każdy jego włos znał swoje miejsce. Gest przyklepania z lekkim zaczesaniem do tyłu był jednak wyrazem zaniepokojenia, które nie zawsze Doktorowi Podsiadkowi udało się ukryć.
Intensywne patrzenie odprowadziło Administratora Sieci do drzwi gabinetu i dopiero po chwili odkąd zamknęły się za gościem, Doktor Podsiadek otrząsnął się, odłożył długopis i powoli wstał. Postanowił, że dalszą część obowiązków może podjąć dopiero po wizycie w Klubie Profesorskim.
Dopiero kiedy oparty o blat swojego dużego stołu podejmował tę decyzję, zobaczył pozostawioną mu przez gościa kartkę papieru formatu A4. Leżała przed nim, pokryta dosyć drobnym pismem, zawierając także coś na kształt wzorów matematycznych. Nie były to jednak wzory – Doktor Podsiadek podejrzewał, że była to instrukcja obsługi konta internetowego.
Z marynarką, która dotąd spoczywała na oparciu fotela, założoną już na jedno ramię, Doktor Podsiadek zamarł w bezruchu i chwilę ważył w myślach, czy lepiej pić kawę w napięciu, zastanawiając się, co dalej począć z instrukcją obsługi konta, czy może rzucić się w wir nowego od razu i potem dopiero podsumować poranek zasłużoną kawą. Ręką odzianą w marynarkę, Doktor Podsiadek sięgnął do krawata i lekko poluzował węzeł. Zrobił to machinalnie. Przełknął ślinę. Następnie bardzo powoli, nie spuszczając wzroku z białej kartki pozostawionej przez Administratora Sieci na jego pustym – nie licząc komputera – biurku, zsunął marynarkę z powrotem na oparcie fotela i usiadł.
Wbrew sobie postanowił załatwić sprawę od razu. Wpisał na stronie startowej poczty uczelni swój adres e-mailowy:
W skrzynce pocztowej znalazł już 30 nowych wiadomości. Ujrzawszy komunikat o nowej korespondencji, Doktor Podsiadek ponownie wymruczal ciche i nieznaczne „uhum”, gdy zastanawiał się, czy aby nie popełnił błędu spiesząc się do komputera jeszcze przed kawą. Właściwie był już pewien, że tak. Decydując się na kliknięcie przycisku „inbox” dowiódł jednak przed sobą, że nie lęka się nowych technologii. Wiedział, że wniosek ten nie opuści już nigdy jego świadomości i był z siebie prawdziwie dumny. Wiedział też, że właściwie nawet gdyby już nigdy więcej miał nie zajrzeć do skrzynki e-mailowej, to to jedno kliknięcie było jak one wszystkie: ostateczny krok do udowodnienia braku uprzedzenia w stosunku do informatyki.
We właśnie wyczyszczonej przez Administratora Sieci skrzynce pocztowej, Doktor Podsiadek czytał tytuły nowych wiadomości:
Update your dick, Russian dating site, Be a manly man every night, Seduct your dreamgirl, Principle of traction, Make your pants dragon huge…
Doktor Podsiadek był zdziwiony, że nie dość, że korespondencji przybyło tak szybko, to jeszcze cała z zagranicy. Nie wyłączając komputera i nadal wpatrując się w monitor, nie wstając z krzesła założył marynarkę, przeczesał grzywkę po raz drugi tego dnia i postanowił wyjść do Klubu Profesorskiego. Tylko perspektywa krzepiącej kawy mogła spowodować, że Doktor Podsiadek zebrał się na drugi heroiczny czyn jednego poranka. Zmierzając wyściełanym ciemną wykładziną korytarzem ku windzie, Doktor Podsiadek powiedział nieświadomie na głos:
– Cóż, trzeba będzie wziąć słownik i sprawdzić.
Ilustrowała: AnetaG/pinezka.pl