Trzech solistów z Cassel
W Cassel było trzech solistów. Każdy z nich śpiewał barytonem, tak głębokim, jak głęboki potrafi być baryton. Każdy z nich miał swoich zagorzałych fanów, którzy nieodmiennie twierdzili, że ich śpiewak śpiewa najpiękniej na świecie, a w szczególności w Cassel. Trzej soliści zazwyczaj śpiewali równocześnie, w różnych częściach miasta, zaś występ każdego z nich poprzedzała produkcja ogromnej ilości plakatów, którymi poplecznicy danego artysty starali się zakleić inne plakaty. Ludzie z wiadrami kleju i kilometrami kwadratowymi zadrukowanego papieru brali udział w swoistej szaleńczej rywalizacji – wyczekiwali tylko dogodnych momentów, by zakleić inne świeżo rozklejone plakaty. Owocowało to ulicami uwalanymi świeżym klejem, gdyż nawarstwienie papieru sprawiało czasem, że arkusze hurtem odklejały się od podłoża.



W Cassel każdy człowiek był wciągnięty w intrygi związane ze śpiewakami. Wiadome było, że Ruppenbergowie popierają tego, zaś Von Resse innego. Na występy przychodzili całymi rodzinami, głowy najznamienitszych rodów wynajmowały klakierów i pismaków, z których jedni gorliwie klaskali, drudzy zaś równie gorliwie owe burze braw opisywali na łamach gazet. Każdy, kto chciał cokolwiek znaczyć w Cassel, musiał opowiedzieć się po którejś ze stron. A trzej soliści, śpiewający głębokim barytonem, kiedy akurat nie byli zajęci zdzieraniem sobie strun głosowych, spotykali się przy reńskim winie i grali w trzyosobową wersję remi brydża. Nikt bowiem nie twierdził, że oni sami powinni żywić do siebie jakiekolwiek urazy.
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |
Ilustracje: spinelli/pinezka.pl, Anna Fudyma/pinezka.pl
Z serii „Trzech solistów z Cassel” polecamy również:
Uśmiech
Trębacz