Hm… Sikanie w wydaniu męskim… Temat wydaje się być nie tyle nawet wstydliwy i intymny – in my opinion, oczywiście – co bardzo obszerny i wielowątkowy. Spoglądając na rzecz od strony bazy, fundamentu – choć niektórzy, z racji tematyki, powiedzą – od strony jądra, należałoby wyróżnić:

1. Sikanie zwykłe – jest to sikanie powszednie, naturalne, wynikające z charakterystycznej dla każdego egzemplarza ludzkiego przemiany materii.

2. Sikanie tzw. pod presją – to sikanie gwałtowne, nadchodzące znienacka, pojawiające się w najmniej – kurwasz – odpowiedniej chwili, np. rzut karny dla Polski w meczu z Anglią o wszystko, ostatnie minuty zajebistego thrillera, którego nie można zatrzymać przyciskiem „pause”, bo leci w TV, oświadczyny i oczekiwanie na to czy z ust lubej padnie wreszcie upragnione „tak”, ewentualnie funfle, czekający pod domem w rozbujanym samochodziku…

3. Sikanie tzw. z podróży – to sikanie przetrzymane, umordowane, wymęczone, to wreszcie sikanie wymagające jak najszybszego wysikania, to sikanie wcześniej nie wysikane z rozmaitych względów – np. bo nie było gdzie, bo już do domu lada moment dojeżdżamy, bo nie lubię sikać w publicznych toaletach – to już u siebie sobie komfortowo siknę, itp.

4. Sikanie wymuszone – to sikanie perspektywiczne, obsesyjne, na zapas, to sikanie na siłę, to sikanie tuż przed spaniem – „żeby się dobrze wysikać i nie musieć trzynaście razy w nocy wstawać”.

5. Sikanie nocne – to sikanie półprzytomne, lunatyczne, często po omacku. Sikanie to zalicza się do tzw. sikań podwyższonego ryzyka, ze względu na oczywiste dla pory nocnej rozregulowanie przyrządów celowniczych. Sikanie to jest sikaniem kłopotliwym i wymaga porannej kontroli podłogi oraz stanu kafelek w toalecie.

6. Sikanie imprezowe – to sikanie obarczone największym ryzykiem. Jest to sikanie wesołe, zamaszyste, beztroskie i pozbawione jakiejkolwiek chłodnej kalkulacji. Jest to sikanie solidne, wysokociśnieniowe i sprawiające wielką radość sikającemu. Skutki tego rodzaju sikania są w większości przypadków fatalne dla gospodarza domu lub osoby odpowiedzialnej za zabezpieczenie higieniczne toalety, w której do sikania imprezowego dochodzi. W przypadku wielokrotnego sikania imprezowego osobie takiej składamy zaocznie wyrazy głębokiego współczucia.

7. Sikanie komunikacyjne – to sikanie samobójcze, sikanie na wskroś ryzykanckie i bohaterskie. Szczególnie trudne – od strony technicznej – wydają się manewry przy sikaniu w wagonie kolejowym. Zniszczeniu ulega tu zazwyczaj spora część garderoby sikającego. Uszczerbek ponoszą buty, spodnie, poły płaszczy i marynarek. Sikanie to zwane jest też w literaturze tematu sikaniem traumatycznym.

8. Sikanie sytuacyjne – jest w pewnym sensie połączeniem sikania pod presją z sikaniem komunikacyjnym. Występuje tu zarówno element gwałtownego nacisku, jak i odwagi, którą trzeba z siebie wykrzesać, by sikanie owo uskutecznić. Sikania sytuacyjne zdarzają się np. podczas pobytów w obcych miastach – np. „fuck, gdzie tu jest jakiś kibel” lub przy drogowych szlakach komunikacyjnych, np. „kurwa, stary, zatrzymaj się na sekundę tam przy tym drzewie, bo poważnie się w majty zleję”. Cechą charakterystyczną sikania sytuacyjnego jest to, iż sika się byle gdzie i byle jak.

Od strony technicznej ważne jest, czy my – mężczyźni – sikamy na tzw. stojaka, czy też zasiadamy na urządzeniu, jak czyni to płeć piękna zazwyczaj. Podmiotem analizy i badań jest w tym konkretnym przypadku Vincent Vega. Mężczyzna, biały, zdrowy, wykształcenie wyższe, obywatelstwo polskie – czyli ja sam po prostu.
Technicznie – wracając do meritum – wygląda to tak, że jeśli mi się nie spieszy albo nic ciekawego w kibelku się nie dzieje, co mogłoby przyciągnąć moją uwagę i zatrzymać mnie tam na dłużej, to załatwiam temacik absolutnie na stojąco.

Zdarza się jednak tak, że dzień leniwie biegnie, albo chwila wolna od trosk i człowiek nie czuje topora czasu nad nim wiszącego. Wtedy to co innego. Wtedy zdarza się do sikania zasiąść wygodnie.

    Wiąże się to z tym, iż w przybytku moim miło jest i przytulnie (płytki zieleń butelkowa, hiszpańskie, do tego dekor wyjebiście dobrany) oraz, iż przewidziałem tam miejsce na literaturę. No, po prostu, na stałe tam sobie zawsze kilka pozycji, które aktualnie uwagę moją skupiają leży i czeka na wiadomy moment. Więc dla przykładu aktualnie w czytelni mojej leżą sobie: „Kryminologia” pana prof. Brunona Hołysta, „UFO – 50 tajemniczych lat” Gildasa Bourdaisa i nieaktualne katalogi TUI.
Więc jak sikanie nie pod presją się przytrafia, to pozycja damska i cyk ze dwa rozdzialiki lecimy. Z jednej lekturki albo na zmianę. Dziś na przykład z „Kryminologii” zrobiłem sobie podrozdzialik pt.” Kształtowanie przez środki masowej informacji postaw antyprzestępczych i antywiktymizacyjnych”, a potem – jebut – wszystkie propozycje all inclusive na Majorkę z katalogu oblukałem.

W ostatnich miesiącach przydarzyło mi się niesamowicie dramatyczne sikanie z punktu 2. – a więc sikanie pod presją.
Jesień zeszłego roku. Gramy z Węgrami na wyjeździe. Mecz trzeba absolutnie wygrać, żeby marzyć jeszcze o awansie do finałów Mistrzostw Europy. Nie gramy najlepiej. Na mojej tablicy rozdzielczej zapala się znienacka lampka. Aha, siku… Oczywiście teraz, krew by zalała… Ale moment gry nieciekawy, może się uda? Podejmuję szybką, męską decyzję i popierdzielam wiadomo gdzie. Drzwi zostawiam uchylone, żeby głos Basałaja słyszeć… Zaczynam czynność (w tym wypadku, z wiadomych przyczyn, oczywiście na stojąco) i w tej sekundzie słyszę, jak Basałaj taki komunikat wysyła: ” Rasiak do Niedzielana, genialne podanie, Niedzieeelaaaan, idzie sam, strzelaj, strzeeelaaaaj !!! … jeeeesst, gooool, proszę państwa.

I co – kurwa – myślicie, jak ja się w takim momencie, do nagłej krwi, poczułem – no jak, hę? Tam Niedzielan bramę przeciwnikowi na obcym boisku strzela po akcji wzorowej, perfekcyjnie z Rasiakiem drągalem rozegranej, a ja stoję w kiblu własnym i już wiem, że przez to pieprzone sikanie najważniejszego nie widziałem. To nie wszystko. Trzeba – ja cię pierdzielę – jeszcze na ripleje zdążyć… Więc sprint, ale ostrożnie, żeby se zamkiem od dżinów klejnotów nie zmasakrować, gonitwa do saloonu i wreszcie widzę w sloł mołszyn jak Rasiak do Niedzielana i jeden-zero. Ale to już nie jest to… A ile nerwów zjedzonych… ech…

No, to chyba tyle na razie w tej sprawie by ode mnie było. Ja ten zajebiście ważny problem widzę właśnie tak.

A wy? Sikanie z którego z punktów wymienionych powyżej zdarza Wam się najczęściej?