Pan Tofelek rozkminia naturę rzeczy
Pan Tofelek, jak zwykle na kacu, patrzał w niebo i dumał nad naturą rzeczy.
Kontemplował jej nieskończoność i fakt, którego naukowcy uparcie nie chcą przyjąć na klatę – że to, co aparaty badawcze są w stanie zaobserwować, to ułamek tego, co Natura ma ochotę pokazać, a człowiek zrozumieć.
Na przykład względem huraganu ukazać ma ona ochotę jedynie oko.
A człowiek, istota racjonalna, usiłuje taki huragan oswoić, coby się go mniej bać.
Nie jest to łatwe, bo decyzja oswojenia niesie ze sobą ryzyko łez, jak powiedział klasyk, ale jednak. W tym celu nadaje mu imię, bo inna metoda jest raczej ludzkości niedostępna.
A skoro huragan ma oko (i imię) to zapewne ma i — ukryte przed naukowcami — drugie oko. A także nos, usta, brzuch, ręce i nogi. I dupę. A skoro ma dupę, to i kupsko musi uwalić od czasu do czasu. A jak już uwali, to wypada spuścić wodę. I wtedy kiedy ją spuszcza, tworzą się w muszli klozetowej wiry i to jest właśnie to, co ludzie widzą, niejako od spodu, jako huragan.
Hm. Z tego wynika, doszedł był Pan Tofelek do wniosku, że żyjemy w kloace natury.