Nuta o ślebodzie
Wkrótce bedziemy mieć sóstom rocnice śmierzci najsłynniejsego góralskiego filozofa, księdza profesora Józefa Tischnera. Cy to dobro okazja, coby sie haw o nim rozpisywać? Teoretycnie dobrom okazjom byłaby rocnica dziesiąto, abo dwudziesto, no w kazdym rozie jakaś okrągło, ostatecnie dwudziesto piąto mogłaby być. Ale sósto? To kapecke nietypowe. Cemu więc akurat teroz o Tischnerze pise?
Ano właśnie dlatego, ze to nietypowe. Tischner nie był takim sobie typowym księdzem, zatem najlepiej przy nietypowej okazji o nim pisać. Z tego samego powodu postarom sie wspomnieć go w siódmom rocnice jego śmierzci. I w ósmom. I w dziewiątom tyz. A w okrągłom dziesiątom? Zobacymy. Jeśli wy, ludzie, o nim nie zabocycie (mom nadzieje, ze nie), wte nie bede o nim pisoł, ino pocytom se, co napisom inksi.
Hej! Nietypowym księdzem był ten Tischner. Nietypowym. Nie wystarcyło mu, ze zostoł księdzem, ale ukońcył jesce studia na Wydziale Historycno-Filozoficnym Jagiellońskiego Uniwersytetu. Za PRL-u był antykomunistycnym opozycjonistom, ale jednoceśnie piknie przyjaźnił sie z sekretorzem KC PZPR Janem Główczykiem (cy dziś som jesce mozliwe takie przyjaźnie mimo róznic ideologicnyk?) W 1981 roku do „Solidarności” nie nalezoł, bo jako ksiądz nalezeć nie mógł, a jednak śmiało mozemy go zalicyć do solidarnościowyk działacy tamtyk casów.
Będąc księdzem i górolem w jednej osobie chodził na przemian to w sutannie, to w góralskim stroju, a mse odprawioł nie ino w kościołak, ale tyz na wierchak. No a najsłynniejse z jego górskik msy odprawiane były w Gorcak, na Polanie Rusnakowej pod Turbaczem. W rokak 1981-1997 w kozdom pierwsom niedziele sierpnia Tischner wspinoł sie na te Rusnakowom, a wroz z nim ściągały hań tłumy góroli i ceprów, coby go posłuchać. Jegomość Tischner duzo na tej polanie godoł po góralsku, duzo śpasowoł, góralskie kapele zaś piknie mu pomagały grając i śpiewając. Z piosnek, ftóre hań śpiewano, Tischnerowi najbardziej sie podobała ta, ftóro tak brzmi:
Zatonie, zatonie
Piórecko na wodzie,
Ale nie zaginie
Nuta o ślebodzie.
Śleboda… Wie o tym 100 procent góroli i 50 procent ceprów, ze to słowo znacy po góralsku: wolność. Ino po góralsku słowo to brzmi bardziej konkretnie. Bo co znacy po ceprowsku, ze jakiś cłek jest wolny? Ano… som dwie mozliwości: abo ten cłek ciesy sie swobodom, abo grzebie sie jako ślimak. Zaś po góralsku jeśli powiemy, ze cłek jest ślebodny, wte nimo wątpliwości, co to znacy. Ślebodny to ślebodny. I syćko jest jasne. Haj!
Barzo piknie na Rusnakowej Tischner o ślebodzie gwarzył, bo barzo ślebode miłowoł. Niewątpliwie z wzajemnościom! W rokak osiemdziesiątyk pon Fedorowicz pedzioł o sobie, ze półtora metra wokół niego socjalizmu nigdy nie było – Tischner mógłby wte o sobie pedzieć, ze półtora metra wokół niego zawse była śleboda. A kie przybywoł na Rusnakowom, to zasięg Tischnerowej ślebody był jesce więksy – całom te polane obejmowoł. I wte nikt sie hań władzy nie boł. To racej władza mogła sie bać zgromadzonyk na Rusnakowej tłumów. Ślebodnyk tłumów!
No a potem przysedł rok 1989. Mogliśmy wreście pedzieć Związkowi Radzieckiemu, ze momy go w rzyci. I wydawało sie, ze śleboda teroz juz bedzie nie ino w pierwse niedziele sierpnia na Rusnakowej, ale cały cas w całym kraju. A tu wartko sie okazało, ze sprawa wcale nie jest tako prosto. Jednym od rozu śleboda pomyliła sie z samowolom, inksi zamiast ze ślebody korzystać dobrowolnie oddali sie w niewole abo dutkom, abo karierze, abo nienawiści. Na mój dusiu! To ostatnie zniewolenie było i jest scególnie podstępne. Fto oglądoł Gwiezdne wojny ten widzioł, jak walcąc z ciemnon stronom Mocy, trza barzo uwazać, coby nie dać sie jej zaurocyć, nie ulec jej i nie zostać jej poplecnikiem.
Ftoś powie: Dyć te Gwiezdne wojny to ino tako kosmicno bajka. Hmmm… kosmicno bajka kosmicnom bajkom, ale coś w tym – kruca! – jest. Wielu ludzi walcącyk przed 1989 rokiem o ślebode, po owym roku zadziwiająco łatwo przesło na ciemnom strone polskiej Mocy, zacęli straśnie nienawidzić nie ino przeciwników, ale tyz swoik niedawnyk kolegów. Na scynście nie syćka sie tej nienawiści poddali, a wśród tyk, co sie nie poddali, był ksiądz Tischner. On zawse kozdego cłeka sanowoł, nawet tego, ze ftórym sie nie zgadzoł. Roz w jednym wywiadzie pedzioł tak: Jeśli nam się coś w jego [drugiego człowieka] myśleniu nie podoba, możemy podjąć dialog, dyskusję, nawet sprzeczkę, ale nie wolno nam zanegować jego inności, bo wówczas odzieramy go, okradamy z tego, co jest jego i tylko jego, nie wyłączając osobowości.* Tej zasady zawse sie Tischner trzymoł i barzo dobrze. Bo fto sie jej nie trzymo, ten nie jest ślebodny, ino jest niewolnikiem własnej nienawiści i własnej nietolerancji.
W 1997 roku Tischner odprawił mse na Rusnakowej po roz ostatni. Krucafuks! Fto by sie wte spodziewoł, ze więcej juz takik spotkań z tym księdzem-górolem nie bedzie? Niestety – wkrótce pojawił sie rak krtani. Tischner coroz cięzej chorowoł i coroz bardziej tracił siły, choć humoru nie stracił nigdy, nawet kie juz straśnie cierpioł. Był tak ślebodny, ze nawet strach przed śmierzciom nie był w stanie go zniewolić!
28 cerwca 2000 roku Tischner umorł, ale jako obiecoł, nuta o ślebodzie nie zaginęła. Nuta o ślebodzie grała i gro dalej, choć som tacy, co chętnie zagłusyliby jom inksymi nutami: o władzy, o dutkak, o nietolerancji… Ale nuty o ślebodzie zagłusyć sie nie do, bo ona – jako serce, mózg abo płuca – w naturalny sposób tkwi w kozdym cłowieku. W kozdym owcarku podhalańskim tyz zreśtom!
Zatonie, zatonie
Piórecko na wodzie,
Ale nie zaginie
Nuta o ślebodzie!
Hau!
—-
* J. Tischner, E. Puczek, Wokół Biblii. Kraków 2004, s. 96-97.
Ilustrowała: Joanna Titeux/pinezka.pl