Piękny, zimowy poranek zastał mnie przed telewizorem – jak zawsze, kiedy rano nie zdążę wstać przed dziewiątą. Kiedy jadłem powoli swój pierwszy posiłek, dziwnym zbiegiem okoliczności przyszło mi do głowy, a raczej dotarło wraz z obrazkiem na monitorze, że ten świat musi być niezwykle prosty w swej konstrukcji, że wszelkie zasady rządzące naszym życiem to jakaś niezwykle prosta gra! Jakieś instynkty, dwa: miłość i strach, może chęć zysku. No to trzy. No tak.

Śniadanie zjadłem i co dalej? Troszkę to licha pożywka jak na tak nużący problem. Ale co tam, dzień był piękny, na ulicach było pięknie, i człowiek zapomniał o sensie życia, myśląc o prokreacji i kilku przelotnych przyjemnościach.
Przy obiedzie dopadła mnie chęć odniesienia sukcesu, takiego solidnego, życiowego sukcesu. Rozwojowego! I to takiego bez oglądania się za siebie! Zbudowanie czegoś trwalszego, czegoś, o czym będą później pisali przez kilka stuleci! Ale cóż ja taki malutki, leniwy człowiek mogę. Zupa grzybowa i ziemniaki z sosem, a potem lektura obowiązkowa, kilka przyjemnych chwil i tyle. Lektura nudna, krótka jakaś, taka odpychająca już samym nazwiskiem autora. Coś się obiło w szkole, kilka wyświechtanych haseł w słownikach, ledwie trójka i koniec. Trudno. Nuda to nuda.
Zacząłem, i co? Zdziwienie to mało! To było jak dzwon wybijający północ nad głową. Niesamowite! Tak zakurzona książka, a ludzie wciąż tacy sami. Im dalej, tym ciekawiej!
Pomimo tego, że konstrukcja prosta, niczym instrukcja obsługi kosiarki spalinowej, to wciąga i wciąga. Ukazuje wciąż nowe! I wszelkie pytania śniadaniowe i przyobiednie nagle odnajdują swe odpowiedzi, i wszystko jest takie jasne, proste i nieograniczone. Tak otwarcie i bez niedomówień. Cud! To można tak bez patetyzmu? Bez wielkich słów? ! Jakby się o krowach pisało!?

Zaczęła się we mnie rodzić wiara, wiara w zwycięstwo rozumu nad motłochem. Ludzie są bardziej przewidywalni jako gatunek, niż jako kultura! Cała skomplikowana inżynieria naszych „delikatnych stosunków społecznych” leżała przede mną na stoliku, jak instrukcja budowy młota. Stałem się bogatszy. I chyba wreszcie zaczynam samodzielnie myśleć!
Pomyślałem o mej lubej i przyszłych współpracownikach: „Miłość trzymana jest węzłem zobowiązań, który ludzie, ponieważ są nikczemni, zrywają, skoro tylko nadarzy się sposobność osobistej korzyści, natomiast strach jest oparty na obawie kary; ten więc nie zawiedzie nigdy”.

Kolacja była tak wspaniała. Sucha bułka z dżemem smakowała jak ambrozja, wreszcie nieśmiertelność była tuż, tuż! Zacząłem jeszcze raz wertować instrukcję, wyszukiwać po raz kolejny najsmakowitszych stwierdzeń, odnajdywać w sobie i w rzeczywistości odnośniki. Wszystkie były potwierdzeniem tych kilkudziesięciu stron!
Noc delikatnie i cicho upłynęła z czystym sumieniem. Nie musiałem już włączać telewizora – wszystko jest już takie klarowne. Mogę się wreszcie spokojnie zająć poezją.