– Lwiątko, czy lekcje zrobione? – zapytała Lwica z takim spokojem, jakby koniec świata nigdy nie miał nastąpić.
– Nie mam nic zadane – zadeklarowało Lwiątko po mniej więcej minucie.
– W tym czasie sprawdziłeś notatki, prawda? – Lew podniósł głowę znad gazety.
– Tak to można nazwać – starało się nie skłamać Lwiątko. – Czyli sprawdzałeś w pamięci – domyśliła się Lwica.

– Ale dobrze sprawdziłem – Lwiątko wyraźnie próbowało wygrać tę kartę.
– Umówmy się tak – Lwica na wszystko miała umowy – pójdziesz do swego pokoju i sprawdzisz. Jeśli nie miałeś racji, możesz od razu zabrać się do roboty.
– A jeśli miałem rację? – Lwiątko ciągle ani drgnęło, chociaż coś mu mówiło, że chyba jednak nie miał.
– To się rozstrzygnie, jak wrócisz ze swego pokoju – Lew już widział Lwiątko ślęczące nad książkami.
Lwiątko wróciło po dwudziestu sekundach.
– Miałem rację, nie mam nic zadane! – zatriumfowało tak, że pewnie w Afryce było go słychać.
Rozsiadło się na fotelu i sięgnęło po pilota. Lew lekko obniżył gazetę i spojrzał dziwnie wiercąco.
– Ostatnim razem, gdy nie miałeś nic zadane, do pierwszej w nocy kończyłeś zaległy projekt geograficzny.
– Ojejku! To chyba koniec świata! – wrzask Lwiątka i głośny trzask pilota o stolik rozległy się niemal równocześnie.
Lwiątko pobiegło na górę. Zatrzymało się na ostatnim stopniu i zawyło:
– To nie mogliście mi wcześniej przypomnieć? – i nie czekawszy odpowiedzi trzasnęło drzwiami.
– Mogliśmy – cicho przyznał mu rację Lew – ale tak jest większy efekt.