Rehabilitacja Judasza
Kiedy Borges w opowieści o losach nieszczęsnego Runeberga przytacza opinię de Quinceya: „nie tylko jedna rzecz, ale wszystko, co tradycja przypisuje Judaszowi Iskariocie jest fałszywe”(1), nie zamierza pójść dalej tą drogą, używa jej tylko jako punktu wyjścia dla rozwoju (czy też może lepiej: pogrążenia) swojego bohatera. Tymczasem niezależnie od losów herezjarchy z Lund, opinia de Quinceya jest ciekawsza i bardziej treściwa niż się wydaje na pierwszy rzut oka.
Zastanawiająco mało – jak zauważa Benjamin Johnson w swojej monografii „Story of chosen one”(2) – napisano, przynajmniej w oficjalnych pismach i ewangeliach, o Judaszu zwanym Iskariotą. Nie był on jednak podrzędnym apostołem, piastował bardzo odpowiedzialną skarbniczą funkcję, prawdopodobnie był również bardzo aktywny jako uczeń Chrystusa – jednak żaden z oficjalnie uznanych dokumentów tego nie potwierdza. Również zachowane pisma apokryficzne, jak ewangelia Nikodema, najwyżej raz czy dwa wspominają imię Zdrajcy.
Odrzucając bluźnierczą tezę Runeberga (najlepszego – zdaniem Johnsona – współczesnego punktu odniesienia dla jakichkolwiek rozważań o Judaszu) Johnson szuka – i znajduje! – informacji z drugiej i trzeciej ręki. Przytacza zachowane fragmenty pamiętników Basiliusa, namiestnika cesarskiego z Galilei z początków IV wieku naszej ery(3). Basilius pisze między innymi (cyt. za: Johnson „Story of chosen one”, s.225 i następne): „dzieje się coraz więcej cudów, a ludzie wżdy i wobec nadejścia Mesjasza wyczekują. (…) także i odnalezienie ewangelii pieniężnej prorokuje upadek rychły krwawej wiary oraz (…) nowe przymierze”. Już sam ten fragment, choć faktograficznie wątły, na co zwraca uwagę sam Johnson(4) stanowi ważną przesłankę ku temu, by uznać, iż rzeczywiście istniała kiedyś ewangelia według Judasza, u Basiliusa zwana „pieniężną”. Jeśli bowiem – argumentuje Johnson – Judasz rzeczywiście był skarbnikiem dwunastu (a nie ma powodów, by temu nie ufać) – to właśnie on, jako piśmienny, mógł chwycić za pióro, spisując dzieje Chrystusa(5).
Cóż więc mogło się stać z ową domniemaną Judaszową ewangelią, owym najniebezpieczniejszym z apokryfów? I cóż takiego zawierała, iż Basilius pisze o tym, że przyczyni się ona do upadku „krwawej wiary”? Johnson podejmuje się niebezpiecznej i spekulacyjnej próby odtworzenia przynajmniej założeń judaszowej ewangelii. Opiera się na wątłej opoce dwu na poły mitycznych, splecionych ze sobą dokumentów, przedstawiając swoją interpretację wydarzeń. Judasz nie zdradził swojego Pana, zaś pocałunek – jeśli go w ogóle złożył – był jak najbardziej szczery. To nie Judasz trzykrotnie wyparł się Chrystusa nim zapiał kur. To nie Judasz musiał dotknąć by uwierzyć. To nie Judasz prześladował Chrystusa nim do niego dołączył. Judasz, będąc skarbnikiem, nie potrzebował trzydziestu srebrników – gdyby chciał, mógłby zniknąć ze wszystkimi powierzonymi mu pieniędzmi. Po prawdzie – argumentuje Johnson – w ogóle do niczego nie potrzebował owych trzydziestu srebrników, wszak bogactwo leżało poza sferą zainteresowania apostołów. Jezus – i w tym momencie Johnson świadomie czyni ukłon w kierunku Runeberga – rzeczywiście musiał zostać zdradzony, bez zdrady nie byłoby możliwe odkupienie. Jednak to nie Judasz go wydał. Znamienne, że tylko jedna ewangelia mówi o tym, by Jezus mówił do Judasza, że to on go właśnie zdradzi(6). Judasz, jako skarbnik, najlepiej musiał widzieć, który z apostołów przestał pobierać ze wspólnej kasy pieniądze na wyżywienie i życie (tłumacząc to – wedle przypuszczeń Johnsona – potrzebą umartwiania się i postem). Być może był także świadkiem innych ekscesów, kosztownych, na które na pewno, jako skarbnik, nie dał pieniędzy…
Ta część dzieła Johnsona jest czysto spekulacyjna i, jak sam autor napisał we wstępie, oparł się pokusie, by nie przedstawić jej jako części beletryzowanej, dodatkowo odbierając jej tym samym moc historiograficzną i unikając oskarżeń o herezję.
Jeśli teza końcowa dzieła Runeberga była, jak stwierdza Borges, monstrualna, to taką też pozostaje końcowa teza Johnsona. Judasz, jako świadek nieprawości, zabiera – w tajemnicy – z powierzonej mu kasy trzydzieści srebrników. Ma najwyraźniej podstawy ku temu, by sądzić, że jest to suma za jaką sprzedano i zdradzono Jezusa. Być może zresztą nawet tego nie wie, ale przypuszcza, że trzydzieści srebrników zdoła jeszcze odwrócić wyrok. Udaje się do oskarżycieli i próbuje ich przekupić, oddać pieniądze za te, które dostał prawdziwy zdrajca. Zostaje wyśmiany. Zrozpaczony rzuca pieniądze, zbędne już teraz i rusza w swoją ostatnią drogę – by ostrzec Jezusa, medytującego jak co dzień na górze oliwnej. Nigdy tam jednak nie dociera. Zdrajca śledzi go i morduje w sposobnej chwili, pozorując następnie samobójstwo „z rozpaczy”. Znajdują go powieszonego (wersję z dziejów apostolskich, wedle których rozpadł się w pół(7), Johnson odrzuca jako fantastyczną, być może zresztą zbyt pochopnie). Judasz nie zabił się sam, podsumowuje Johnson, nie miał po temu bowiem powodów, choć, spekuluje dalej, jako człowiek myślący mógł wiedzieć, że czyn, który zamierza wprowadzić w życie (odkupienie odkupiciela), czyni go człowiekiem bardzo niewygodnym. Być może był to ostateczny impuls ku spisaniu „swojej wersji wydarzeń” i powstania mitycznej ewangelii według Judasza.
Johnson nie domyka sprawy, nie spekuluje dalej – trudno właściwie powiedzieć, dlaczego. Możemy tylko domyślać się, kto okazał się zdrajcą i to podwójnym: samego odkupiciela i tego, który próbował jeszcze wszystko uratować. Można się tylko domyślać, kto miał dostateczny motyw by dokonać tych straszliwych zbrodni, kto został namaszczony na następcę, kto wyparł się ratując własną skórę. Można też się zastanawiać nad tym, czy Chrystus zdawał sobie sprawę z tego, na jak wątłej opoce zdecydował się oprzeć swój kościół…
—
1) J.L.Borges „Fictiones”
2) Benjamin W. Johnson „Story of chosen one”, Oxford Press, 2002; wszystkie tłumaczenia z tej książki moje (przyp. aut.)
3) Basilius, choć jest postacią na poły jedynie historyczną, zaś jego fizyczne istnienie podważane było przez wielu badaczy, między innymi taką sławę jak Ralph Zimerman, zdaniem Johnsona istniał naprawdę. Potwierdza to, jego zdaniem, między innymi tzw. Bulla z Rotterdamu. Problemem, który Johnson rozwija jedynie w ograniczonym stopniu, jest problematyczna autentyczność samej Bulli, pochodzącej z połowy XII wieku, napisanej językiem quasiliterackim, stylizowanym na średniowieczne pieśni-eposy.
4) „nigdzie indziej poza niejasnymi wpisami rotterdamskiej bulli, nie wspomina się imienia Basiliusa, w ogóle istnienie funkcji namiestnika cesarskiego w Galilei w IV wieku jest rzeczą problematyczną i niepewną. Oprócz tego, jak wspomniano wyżej styl bulli jest typowy dla hagiograficznego pisarstwa średniowiecznego, co dodatkowo zaciemnia obraz i powoduje, że niektórzy badacze w ogóle odrzucają ją jako księgę o znaczeniu historycznym. Ponadto jedynie nieliczne fakty zapisane w bulli udało się potwierdzić u innych źródeł, co dodatkowo psuje jej opinię jako podstawy badań empirycznych”, Johnson, op. cit.; s. 112 i nast.
5) Johnson stanowczo – tak jak i reszta badaczy – odrzuca bluźnierczą tezę Runeberga, wciąż w Jezusie upatrując Mesjasza (przyp. red)
6) „Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty»” Biblia Tysiąclecia, Mt 26, 25
7) „(…) spadłszy głową na dół, pękł na pół i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności”; Biblia Tysiąclecia, Dz 1,18