czyli rozmowa z Kasicą

 

Butters77: Stanikomania jest blogiem o – jak sama nazwa wskazuje – stanikach. I to blogiem bardzo popularnym – pozostającym w czołówce serwisu BlogFrog.pl. Czy da się regularnie pisać na taki temat i zdobyć wiernych czytelników? Z jakim przyjęciem spotyka się twoja praca?

Kasica: Ludzie piszą i czytają blogi o samochodach, klockach lego, ciuchach, grach komputerowych, perfumach, biżuterii – dlaczego nie mieliby i o stanikach? Zdarzają się nieporozumienia: na przykład, wchodzi jakiś pan, widzi ładne laski na fotkach i wyraża  entuzjazm na widok ich kobiecych figur. Potem jednak opuszcza Stanikomanię zawiedziony – gdy tylko zorientuje się, że zasadniczo to jest blog o bieliźnie, adresowany głównie do jej użytkowniczek… Zarzucano mi, że piszę o sprawach niepoważnych – bo czymże jest stanik w porównaniu z kolejnymi zawirowaniami naszej polityki, ekologią czy głodem w Afryce? Przyznam się, że mimo przekonania o niedorzeczności takich uwag, czasem boli mnie takie bagatelizowanie Kwestii Stanika, bo łączy się to w mojej świadomości z marginalizacją wszelkich „kobiecych spraw”. W końcu stanik to rzecz ultrakobieca.

Mam wrażenie, że komentarze krytyczne nie odnoszą się do tematu Twojego bloga – lecz opierają na swobodnych skojarzeniach ze „stanikiem”. Ktoś, kto nigdy nie zajrzał na Stanikomanię, nie dowie się, że można tam poznać ofertę dobrych firm bieliźniarskich czy zapoznać się z zasadami doboru biustonosza – lecz pomyśli np. że co dzień siadasz przy komputerze i dzielisz się wrażeniami typu „W tym nowym staniku każdy facet mój!”

To właśnie najbardziej mnie irytuje. Zawsze chętnie słucham komentarzy w rodzaju Przedstawiłaś tę kolekcję zbyt ogólnie, warto by wspomnieć jeszcze…, ale, by taki komentarz się pojawił, jego autor musi przeczytać choć jedną notkę.

Rozmawiamy o kontrowersjach wokół bloga – najczęściej jednak reakcje na Stanikomanię są pozytywne.

To prawda. Wokół Stanikomanii skupiło się wierne babskie grono komentatorek; w dużej mierze są to czytelniczki forum Lobby Biuściastych, ale często pojawia się ktoś całkiem z zewnątrz i „wsiąka”. Mam na myśli osoby komentujące – bo czytelniczek jest znacznie więcej.

Stanikomania… Czy to jakaś choroba? Groźna? Można się zarazić?

Jasne! Ale chorowanie na nią jest bardzo przyjemne i w gruncie rzeczy – zdrowe. Zaraziłam sporo osób i bardzo się z tego cieszę – one chyba też 🙂 Być może mniej cieszą się ich portfele, bo jednym z objawów jest postępujący zanik kasy. Ale tak przecież dzieje się z każdą manią, wymagającą nakładów finansowych. Stanikomania nie sprowadza się jednak do prymitywnej żądzy posiadania – łączy się z doświadczaniem piękna, i to szczególnego, bo związanego z własnym ciałem, z afirmacją kobiecości. Dobra bielizna to coś więcej niż ładny gadżet – porównałabym zakupoholizm bieliźniany z manią perfumową, której też w pewnym skromnym stopniu ulegam. Chodzi o posiadanie, ale posiadanie dla wrażeń, doznań, a przede wszystkim – dla komfortu dobrego czucia się we własnej skórze, ze swoją cielesnością – nie dla zapełniania szafy. Może przesadzam z dorabianiem ideologii, ale odkąd „choruję”, czuję się ogólnie fajniej i chyba większość zarażonych stanikomanią powie to samo.

Mogę to potwierdzić na podstawie własnych kontaktów z „biuściastymi” – po odkryciu swojego rzeczywistego rozmiaru biustonosza, kobiety są zachwycone. Ich sylwetka nabiera lekkości, wygląda smuklej, koniec z garbieniem się i kompleksami.

Biustonosz to ważniejsza część garderoby niż sukienka czy spodnie. Bliższy stanik ciału – a nasze ciało zasługuje na to, by o nie dbać i podkreślać jego naturalne piękno. Stanikomania to coś więcej niż samo powiększanie bieliźnianej kolekcji – można być stanikomaniaczką z jednym stanikiem w szufladzie, byle był dobrze dopasowany i byleby właścicielka dobrze się w nim czuła, nie tylko w chwili spoglądania w lustro, ale przez cały dzień. Stanikomania to kwestia świadomości 🙂

Skąd wziął się impuls do pisania Stanikomanii?

Pewnego razu trafiłam na forum Lobby Biuściastych, dzięki któremu dowiedziałam się, że staniki na mój biust (obecnie 34G, rozmiar brytyjski) można kupić w więcej niż dwóch miejscach na Ziemi, w dodatku mając spory wybór pięknych modeli – z niskiej, średniej i wysokiej półki. Całkiem nowe uczucie. Byłam zachwycona, odkrywszy tę obfitość, i zaczęłam robić zakupy. Po pewnym czasie nieuchronnie okazało się, że nie mogę mieć wszystkiego. Zaczęłam więc o tym pisać.

A więc jednak żądza posiadania?

Oczywiście, ale nie tylko. Również poczucie misji 🙂 Bo Stanikomania ma misję – stanowi w pewnym sensie uzupełnienie tego, o czym pisze się na Lobby Biuściastych. Na początku chciałam przede wszystkim pisać raporty z rynku – by pokazać, że bielizna w „dziwacznych” rozmiarach (duże miseczki, wąskie obwody pod biustem – czyli coś całkiem ponadstandardowego na polskim rynku) jest na świecie produkowana, pięknie projektowana, ma doskonałą jakość – a w dodatku prawie każda z nas może ją kupować. Wystarczy karta do zakupów internetowych i trochę środków… wcale nie tak dużo.

Czy takie rzeczy trzeba kobietom specjalnie uświadamiać? W końcu mamy wolny rynek, otwarte granice, dostępność towarów jest praktycznie nieograniczona. Nie musimy kupować w sklepie za rogiem…

Ale trzeba wiedzieć o istnieniu tych towarów, a przede wszystkim – wiedzieć, że się ich potrzebuje. Brzmi to zaskakująco – ale, jak piszemy w cyklu „Odpowiedni dać piersi stanik„, większość kobiet nosi zły rozmiar biustonosza, ponieważ nikt ich nie nauczył, jak powinien leżeć biustonosz… W naszym kraju dochodzi do tego dodatkowy czynnik: wybór rozmiarów w sklepach jest bardzo ograniczony, absolutnie nie nadążający za potrzebami. Dobry rozmiar potrafi naprawdę wiele zmienić – zarówno w kwestii wyglądu, jak i wygody tudzież po prostu fajnego czucia się ze swoim ciałem. Każdy czułby się źle w za małych butach czy spodniach, prawda? Tak samo jest ze stanikiem… Różnica jest taka, że piersi są cierpliwsze i bardziej plastyczne od stóp, dlatego o wszelkie niewygody obwiniamy nasze biedne biusty, gdy tymczasem problem stanowią staniki. Przesłaniem Stanikomanii jest, w skrócie: „Nie ma biustów, jak to mówią, 'niewymiarowych’, są tylko biustonosze w złych rozmiarach. Nie wierz sprzedawczyniom w sklepach, że TAKICH nikt nie produkuje. Masz ogromny wybór!”

Jednym z najpopularniejszych (sądząc po komentarzach) cyklów Stanikomanii jest „Biust tygodnia”. Prezentowane są w nim zdjęcia kobiet noszących biustonosze w rozmiarach 70G, 65HH czy 75FF. Jaki jest tego cel?

Pomysł na ten cykl powstał na Lobby. To takie „niech nas zobaczą” – tyle, że chodzi o kobiety noszące rozmiary biustonoszy wykraczające poza standardowe A-D i obwody 70-90. O pokazanie, że one mają zwykłe biusty – takie, jakie codziennie widujemy na ulicach – i naprawdę nie ma powodu, by były skazane na noszenie za małej, niewygodnej bielizny. Doszłyśmy do wspólnego wniosku, że nic się nie zmieni na naszym bieliźnianym rynku, jeśli nie zmieni się świadomość kupujących. Trzeba obalić pewne mity – najbardziej szkodliwy z nich to mit „wszystko powyżej D to patologia, przerost biustu”.

Przerost?

Na niektórych tzw. kobiecych portalach pojawił się tekst sponsorowany przez firmę, zajmującą się napędzaniem klientów chirurgom plastycznym. Można się z niego dowiedzieć, że pewna pani nosząca miseczkę F poddała się operacji zmniejszania biustu i bardzo chwali sobie efekt – nareszcie bowiem może przebierać w bieliźnie. To jakiś absurd – obcinać sobie kawałek ciała po to, żeby zmieścić się w ciuch! I to ciuch kupowany w marnie zaopatrzonym sklepie – bo sklep z bielizną, w którym miseczka F stanowi rzadkość, nie jest sklepem dobrze zaopatrzonym. Nie uwzględnia potrzeb (często, niestety, nieuświadomionych) całego mnóstwa kobiet. Tymczasem istnieją lepsze sklepy – to właśnie staram się przekazać na Stanikomanii. A miseczka F to całkiem przeciętny biust – zwłaszcza przy niewielkim obwodzie pod biustem, u szczupłej dziewczyny, wygląda jak coś, co w powszechnej świadomości funkcjonuje jako „zgrabne C”, i niestety najczęściej w to nieszczęsne C jest wciskane.

A Ty pokazujesz, jak wygląda F, tak? I czytelnicy wierzą, że to 65F to nie jakieś przebrane 80C?

Różnie bywa. Zdarzył się niedowiarek, dla którego specjalnie opublikowałam zdjęcie metki stanika, który miała na sobie dziewczyna. Nie mam pojęcia, czy w końcu uwierzył. Niewątpliwie bywają osoby, dla których te wszystkie F, G, H to „na pewno jakaś inna rozmiarówka” albo zwykłe oszustwo. W tym kontekście zabawne jest, że większość modelek z „Biustów tygodnia” ma na sobie bieliznę brytyjską, która faktycznie ma inną rozmiarówkę – większą! Gdyby ubrać je w polskie staniki, okazałoby się, że dla niektórych dziewczyn nawet polska miseczka J, której prawie nikt nie szyje, byłaby za mała. Większość ludzi nie ma pojęcia, co naprawdę znaczą te wszystkie literki – piszemy o tym w naszym cyklu tekstów dla Pinezki.

W jaki sposób werbujesz modelki do „Biustu tygodnia”?

Same się zgłaszają. I przysyłają świetne zdjęcia. Są to głównie bywalczynie Lobby, bo tam ogłaszam swój „casting”, ale teoretycznie zgłosić się może każdy. Warunek: doskonale dobrany biustonosz!

Jak oceniasz odbiór „Biustów tygodnia”? A jak reagują same modelki?

Komentarze są entuzjastyczne. Są osoby, które dzięki „Biustom…” zainteresowały się Lobby. Zwłaszcza porównawcze artykuły typu „przed i po” – chodzi o pokazanie sylwetki w źle i dobrze dobranym staniku – dają skutecznie do myślenia i odpowiadają na wiele pytań. Tu obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. Kilka tego typu odcinków zaprowadziło Stanikomanię na pierwszą stronę portalu i przyniosło blogowi rekordowe liczby odwiedzin. Modelki są fantastyczne – podziwiam ich odwagę i poświęcenie, z jakim wciskają się w stare, za małe staniki, żeby pokazać, jak źle w nich wyglądają. Ale rozumiem, z czego wynika to zaangażowanie. Każdy, kto doznał „bieliźnianej przemiany”, ma ochotę potem trochę pouszczęśliwiać innych. Między innymi z tego źródła bierze się entuzjazm bywalczyń Lobby.

Pokazujesz zatem biusty uszczęśliwione?

Tak, pokazuję, że biust, dla którego odpowiednie są miseczki F, G, H, J czy K nie stanowi żadnej przeszkody, by czuć się i wyglądać świetnie – pod warunkiem, ze będzie się nosiło właśnie ten, odpowiedni rozmiar, a nie zbyt małe miseczki przy za szerokim obwodzie… Bo to nie jest żaden niespotykany wybryk natury, przerost ani wynaturzenie wymagające operacji plastycznej. Na marginesie – czytałam gdzieś o osobie, która poddała się operacji zwężenia stopy (wycięciu najmniejszego palca) po to, by móc nosić wąskie szpilki Manolo Blahnika. To trochę przerażające… Oczywiście, jeśli ktoś bardzo chce się przerobić – proszę bardzo. Tylko nie wmawiajmy nikomu, że musi, bo inaczej będzie chodził goły…

A w co może się ubrać?

W co tylko sobie życzy. W krajach na nieco wyższym od naszego poziomie rozwoju działa sporo wyspecjalizowanych producentów i sklepów dla tych, którzy nie zgadzają się na wtłaczanie w przeciętność, na uśrednienie i wieczne kompromisy między wygodą a urodą. Staram się przybliżać czytelniczkom to, co proponują – piszę o firmach i markach, o nowych kolekcjach, modelach, wyszperanych ciekawostkach, promocjach, o bieliźnianej modzie. Firmy i sklepy „do D” są u mnie skazane na nieobecność, staram się natomiast promować te, które mają naprawdę szeroką i jednocześnie ciekawą ofertę. Bo liczy się nie tylko rozmiar – chodzi także o jakość i, co szczególnie podkreślam, piękno. Czas zerwać z „babcinymi” chomątami w brudnym beżu, które wciąż dominują w polskich sklepikach wśród staników na większe miseczki. Nie tylko „babcie” mają różnicę obwodów powyżej 19 cm. Swoją drogą, nie sądzę, że te paskudztwa są szczytem marzeń kobiet, które je z konieczności kupują – noszenie czegoś takiego nie jest przyjemne ani zdrowe dla nikogo.

Promować? Jak? Czy firmy interesują się działalnością Stanikomaniaczki?

Jak? Po prostu o nich piszę, polecam ich produkty, linkuję do sklepów – i to, jak dotąd, całkiem bezinteresownie. Oczywiście, gdyby ktoś chciał się u mnie reklamować, a dysponował rzeczywiście dobrą – w moim przekonaniu – ofertą, to nie ma przeszkód. Podkreślam jednak, że Stanikomania jest i pozostanie przede wszystkim niezależna. A co do zainteresowania firm – dowiedziałam się, że niektóre sklepy z bielizną poszerzyły ofertę pod moim wpływem. Dzięki nawiązaniu przyjaznych kontaktów z pewnym liczącym się na „biuściastym” rynku producentem i opublikowanemu w Stanikomanii wywiadowi – w najnowszej kolekcji spełniono kilka życzeń moich czytelniczek.

Przeprowadzasz wywiady – jak na twoje propozycje reagują przedstawiciele firm?

Z reguły bardzo życzliwie – chętnie udzielają informacji i odpowiadają na pytania, niekiedy poświęcając na to sporo czasu. Niestety, są i tacy, którzy nie odpowiadają wcale, a szkoda, bo zdarza się, że mają ciekawą ofertę. Cóż, niektórzy widać boją się stanikomaniaczek 🙂

Jak producenci reagują na pytania czytelniczek Stanikomanii? Zdarza się, że komentarze są bardzo krytyczne…

Moi rozmówcy bywają zaskoczeni sugestiami komentatorek – okazuje się, że takie ugruntowane przeświadczenia jak to, że duża miseczka musi oznaczać monstrualnie szerokie ramiączko czy też wysoki poziom zabudowania stanika, są często zadziwiająco mocno zakorzenione u naszych twórców bielizny, nawet tych specjalizujących się w większych rozmiarach. A dziewczyny wprost krzyczą, że niczego takiego nie chcą i nie potrzebują! To są uświadomione klientki, które wiedzą, jak dobrać rozmiar, żeby ramiączka nie wpijały się w ramiona nawet przy najcięższym biuście. Staramy się przekonać, że warto zwrócić uwagę na wymagania tej grupy – mam wrażenie, że starania te powoli odnoszą skutek.

A przy jakich artykułach Ty sama bawisz się najlepiej? Wolisz pisać o rozmiarówkach, obwodach i miseczkach, czy też o najnowszych kolekcjach znanych marek?

Raczej o tym drugim. Oczywiście, edukacja jest ogromnie ważna, ale to domena Lobby Biuściastych. A ja, jak już wspomniałam, jestem nałogową szperaczką sklepową i uwielbiam wyszukiwać różne piękne okazy, zwłaszcza że wiele współczesnych trendów wyjątkowo przypada mi do gustu. Najbardziej cenię sobie bieliznę w stylu retro – koronki, tiule, hafty, szlachetne materiały – a takiej teraz projektuje się mnóstwo, również na większe miseczki. Bo większa miseczka wcale nie wymaga twardych, siermiężnych tkanin czy dzianin, nie wspominając już o burych kolorach i nieładnych, niekorzystnych dla sylwetki krojach.

Czy takie wpisy spotykają się z zainteresowaniem?

Jak najbardziej. Często w komentarzach podrzuca mi się drugie tyle ciekawych linków, niż zawarłam w danej notce. Widać, że dziewczyny też szperają, oglądają, zachwycają się, próbują, kupują – niektóre kupują naprawdę sporo. A ja piszę o tym, co szczególnie mnie zainteresowało, zachwyciło albo wręcz przeciwnie – oburzyło swoją brzydotą. Większość moich notek to „przeglądy subiektywne”, a jak wiadomo – każdy biust ma swój gust. Życzyłabym wszystkim „biuściastym”, by ten właśnie gust – a nie  niedostępność danego rozmiaru – stał się głównym czynnikiem przy bieliźnianych zakupach.

Życzę zatem, by produkowano jak najwięcej cudownej bielizny w Twoim guście! Dziękuję za rozmowę.

——
*Kasica (kasica_kk) – współautorka cyklu Odpowiedni dać piersiom stanik

Przydatne linki:
Stanikomania
forum „Lobby Biuściastych”

Ilustrowała: summa/pinezka.pl (z wykorzystaniem zdjęć ze Stanikomanii oraz sklepów Figleaves, Bravissimo i Twoja Bielizna)