Drogie moje!

Ponieważ mamy czas przedświątecznej gorączki i zabiegane jesteście pewnie przeokrutnie, dużo czasu niniejszym artykułem Wam nie zajmę! Długość, a raczej krótkość tego tekstu będzie zresztą adekwatna do czasu wykonania zabiegu, jaki chcę Wam zaprezentować. Zacznę może od przyczyn, dla których mu się poddałam!

Sprawa podstawowa to fakt, że muszę mieć o czym dla Was pisać! A tak na poważnie – to chodziło o spełnianie marzeń! Ale może od początku.

Koleżanki miłe! Zawsze, ale to zawsze, chciałam być posiadaczką dużych, namiętnych, takich… lekko wilgotnych ust! Do czego one służą, to każda z Was wie; mnie były potrzebne przede wszystkim do… wyrażania emocji! Moja fascynacja możliwościami ekspresji stanów ducha i stosunku do partnera, jaką dają usta wydatne, datuje się od momentu, kiedy zobaczyłam pierwszy film z BB. To ona stała się dla mnie ideałem i niedoścignionym wzorem. Te grymasy jej ust, nęcące wydymanie, zwilżanie językiem, pogardliwe prychnięcia, czy wreszcie królewskie skrzywienie na znak nonszalancji wobec oszalałych z miłości kochanków – to było to!
Taki obraz, poparty nawet wyszukanym zdjęciem, przedstawiłam dr. Lancetowi jako dzieło wzorcowe! Tu niestety zostałam od razu otrzeźwiona: „Takich ust nie da się zrobić, takie to tylko natura daje”, powiedział mój kolega chirurg, wpatrzony zamglonym wzrokiem w podobiznę Bardotki.
Niezrażona jego oświadczeniem, zaordynowałam przystąpienie do zabiegu. Ponieważ nie wymaga on cyklu przygotowawczego, oprócz zrobienia podstawowego wywiadu, do rzeczy przystąpiliśmy natychmiast.

Lancet tradycyjnie wysterylizował mnie czystym spirytusem i przygotował sporą dawkę środka znieczulającego! Wiedziałam, że zabieg bez znieczulenia może być cholernie bolesny, ale nie wiedziałam, że wstrzykiwanie w usta preparatu mającego docelowo mi ulżyć, samo w sobie jest nie cholernie, ale… tu niech każdy sobie wstawi odpowiedni przymiotnik – bolące! Mówię Wam, dziewczyny, można się z bólu… skręcić. Łzy mi oczywiście leciały jak grochy, ust zacisnąć nie mogłam, bo by się napięły, a ponadto zaczęły mi one puchnąć w tak kosmicznym tempie, że się nie domykały!!
Samo wstrzyknięcie aqamidu to jakieś pięć minut. Lekarz miał wcześniej rozrysowany plan, według którego precyzyjnie aplikował preparat w postaci kresek o długości do dwóch milimetrów. Z łoża tortur zeszłam po około 25 minutach od momentu zalegnięcia. Było to jedne z najbardziej bolesnych fizycznie 25 minut w moim życiu.

Pierwsze kroki, jak się domyślacie, skierowałam do lustra. I tu doznałam wielkiego szoku! Wyglądałam jak glonojad, który przyssał się do szyby akwarium! A nie tak miało być! Lancet, widząc panikę w moich oczach, uspokoił mnie, że tak będzie przez jakieś dwa dni i dopiero wtedy pojawi się efekt właściwy. Jak zwykle jego słowa się sprawdziły. Co prawda obrzęk puścił dopiero po czterech dniach, ale usta wygladały jak dla mnie prima sort! Nie jest to co prawda „Bardotka”, ale mi pasuje! Górna warga ciut większa, dolna też nie przerysowana A całość… chyba warta grzechu.

Drogie moje, pewna jestem, że tak interesującymi ustami z przyjemnością pałaszować będę smakołyki świąteczne. Na pewno nie tak lubieżnie jak Kalina Jędrusik w słynnej scenie pociągowej, ale bez dwóch zdań, z podobną przyjemnością!!!!
Pozdrawiam świątecznie i całuję Was mocno nowymi ustami. I do przyszłego roku!!

 


 

Wyjątki z ulotki AQUAMID ™

Aquamid jest przezroczystym żelem składającym się z 97,5 % wody oraz 2,5 % poliakrylamidu. Materiał ten stosuje się do produkcji elastycznych soczewek kontaktowych.
W ciągu ostatnich 10 lat produkt ten został dokładnie przebadany pod względem możliwości korekcji tkanek miękkich. Badania kliniczne przeprowadzone w Europie potwierdzają jego bezpieczeństwo. Produkt posiada europejski znak bezpieczeństwa CE.

Aquamid jest elastycznym wypełniaczem (…) Wstrzykiwany jest podskórnie, cienką igłą, powodując natychmiastowe uzyskanie oczekiwanych rezultatów. Natychmiast po podaniu lekarz delikatnie kształtuje miejsce wstrzyknięcia, zgodnie z oczekiwaniami pacjenta. Aquamid jest niewyczuwalny i nie trzeba powtarzać zabiegu po kilku miesiącach. Żel cały czas pozostaje w miejscu wstrzyknięcia, co jest jego specyficzną cechą.

Korekcja przy zastosowaniu żelu Aquamid nie wymaga hospitalizacji ani znieczulenia ogólnego. W większości przypadków nie stosuje się znieczulenia miejscowego, jednak czasami lekarz może je wykonać. Ze względu na stosowanie bardzo cienkiej igły odczuwalny dyskomfort jest minimalny.

Po zabiegu miejsce korekcji może być miękkie i lekko opuchnięte, jednak wszystkie te objawy ustępują po jednym lub dwóch dniach. Można od razu wrócić do pracy, jednak zaleca się unikania światła słonecznego w pierwszych dwóch, trzech tygodniach po zabiegu.
Efekt niepożądany: uaktywnienie opryszczki. Przeciwskazania: silna infekcja.

Aquamid przeznaczony jest do:
powiększania ust
korekcji zmarszczek i bruzd
korekcji kości policzkowych
korekcji brody
wygładzania blizn potrądzikowych
korekcji innych defektów
(…)