Pomysły na odcinek listopadowy „Skalpela” były przeróżne. W planie była druga część Face liftingu lub lekko makabryczna praca o chińskich nóżkach, a konkretnie o ich wydłużaniu (to wersja hard chirurgii plastycznej).
Po wielu przemyśleniach i biciu się z myślami, postanowiłam napisać jednak o tym, co mi w duszy najbardziej jesiennie gra, oczywiście zawężając to do nurtu medycznego! I w ten sposób stanęło na botoksie.

Od razu wyjaśnię, że u mnie, osoby żyjącej zabiegami i z zabiegów, występują skojarzenia myślowe określonych korekt z porami roku! I tak na przykład: wiosenne jest odsysanie (bo myślimy, żeby zdążyć z rekonwalescencją na sezon wakacyjny), letnie jest powiększanie biustu, bo po zaaplikowaniu implantu, niejako z biegu można się nabytymi walorami pochwalić np. w Międzyzdrojach, a jesienny… jesienny jest botox. Bo choć jest to zabieg, który można wykonać o każdej porze roku, to ze względu na szybki efekt i bardzo dobry rezultat u w zasadzie wszystkich pacjentów, jest on lawinowo wykonywany od października do grudnia!

Przyczyny takiego masowego pędu, na podstawie obserwacji uszeregowałam według trzech typów ludzkich, a mianowicie:
– październikowi botoksowcy – to ludzie, którzy wrócili z urlopów, ich skóra straciła już wczasową opaleniznę, nie wygląda tak ponętnie, a ponadto przebywają dużo w pracy, gdzie wzrok współpracowników wiele mówi i mobilizuje ich do tzw. działań szybkich i efektownych.
– listopadowi botoksowcy – to ci, o których w niniejszym artykule chodzi mi przede wszystkim. Mianowicie, osoby wrażliwe na odczucia duchowe, czujące, że listopad to miesiąc przypominający o przemijaniu i, jak rzadko który, budzący rozpaczliwą potrzebę walki z naturą. To też ci wrażliwcy, którym każdy spadający z drzewa liść szepce do ucha: czas płynie, wszystko odchodzi…. ale ty masz szansę zapanować nad nim na chwilę, zatrzymać i choć potrwa to cztery–pięć miesięcy… warto!
– grudniowi – wiadomo! Ci wiedzą, że Sylwestra czas nadchodzi i trzeba olśnić innych promienną twarzą! A może uda się przy okazji zauroczyć i zaczarować nowy rok, i pozostanie im przejrzyste oblicze na dłużej…

Drogie koleżanki!
Ja bez wątpienia należę do grupy… mieszanej. Dlatego też drugi botoks zrobiłam na przełomie października i listopada.
Jeżeli chodzi o sam zabieg, to jest on tak szybki i tak nie wymagający przygotowań, że jeżeli mamy go zrobić u sprawdzonego chirurga, seans można by dosłownie wcisnąć w przerwę obiadową.
Tak też u mnie było! Wpadłam do gabinetu Lanceta. Dr Lancet wpadł wcześniej do pomieszczenia z lodówką (tam się trzyma ten specyfik), rozgrzał fiolkę z jadem pocierając o policzek i… pach, pach, pach – siedem precyzyjnych wkłuć, niebolesnych, acz dość trzeszczących w uszach dźwiękiem przebijanej skóry, pozbawiło mnie zmarszczek i uniosło brwi à la Sophia Loren na najbliższe cztery, pięć miesięcy. Oczywiście jeszcze dziś efektu nie widać, ale z doświadczenia wiem, że wystąpi pojutrze około 16.00.

Niewiele więcej można o tym dobrodziejstwie, jakie daje nam toksyna, napisać, ale aby nie być narażoną na zarzuty bardziej dociekliwych koleżanek, dodaję wam co ciekawsze fragmenty ze ściśle tajnej ulotki, jaką serwuje lekarzom producent specyfiku. Kto cierpliwy, niech poczyta. Ja wiem jedno! Nieważne, że toksyna, ważne, że dobrze robi. I po drugie, botoks to moja miłość od pierwszego użycia. Do niczego nie namawiam, ale sugeruję po koleżeńsku, warto spróbować.

Wyjątki z ulotki:

Przeciwskazaniem do zabiegu z botoksem są choroby złącza nerwowo-mięśniowego (miastenia), uczulenie na albuminę ludzką. Nie zaleca się stosowania równolegle leków wpływających na złącze, np. antybiotyków z grupy aminogliozydów. Nie aplikuje się kobietom w ciąży ani w okresie laktacji.
W czasie podawania preparatu pacjent powinien być w pozycji siedzącej. Aby uniknąć bólu (porównywalnego do ukąszenia przez mrówkę) okolicę poddaną terapii można delikatnie ochłodzić lodem.
Przez cztery godziny po zabiegu pacjent nie powinien się kłaść i unikać masowania miejsc po iniekcji. Nie należy również schylać głowy. Zapobiega to przemieszczeniu się toksyny do sąsiednich mięśni. Sam zabieg trwa około 15 minut. Lepiej też nie wsiadać tego samego dnia do samolotu, gdyż botox „układa się” zgodnie z siłą grawitacji.
W kilka dni po zabiegu pacjent zaczyna odczuwać osłabienie mięśnia, co jest dowodem na prawidłowe wykonanie zabiegu. Osłabienie mięśni i w efekcie ustąpienie zmarszczek, jest efektem przemijającym po około 4-6 miesiącach.

Działania uboczne:

Powikłania po zabiegu są rzadkie i szybko ustępują. Czasami pojawia się krwiak po urazie, jakim jest zastrzyk, szczególnie u pacjentów zażywających kwas acetylosalicylowy. Niektóre osoby odczuwają krótkotrwały ból głowy. Bywa, że pojawia się przejściowy obrzęk i delikatne mrowienie w miejscu iniekcji.
Najpoważniejszą komplikacja jest, ustępujące po kilkunastu dniach, nieznaczne opadanie powieki górnej, zbytnie obniżenie brwi lub zbyt duże uniesienie, w przypadku leczenia zmarszczek czołowych. Może to być wynikiem niedokładnego wybrania miejsca iniekcji.