Dwie słynne ikony mody, Angielki Twiggy i Kate Moss, to jedyne modelki na świecie, które spowodowały prawdziwe rewolucje w modzie – Twiggy w latach sześćdziesiątych, a Moss w dziewięćdziesiątych. Obie nie mieszczą się w najbardziej popularnych kanonach urody. Twiggy, czyli Gałązka, o figurze dwunastoletniego chłopca i wielkich, smutnych oczach, przeszła na emeryturę po trwającej zaledwie kilka lat karierze mając lat 20, ale zdążyła stać się symbolem Swinging Sixties niemal w równym stopniu, co The Beatles. Kate Moss, posiadaczka zabójczych kości policzkowych, ale niespełniająca wymagań co do wzrostu i z nogami, które tylko wybitnie życzliwa osoba określiłaby jako zgrabne, przez wiele lat zabierała lukratywne kontrakty modelkom obdarzonym bardziej konwencjonalną urodą.

Najczęściej fotografowaną kobietą świata była księżna Diana, ucieleśniająca ideał „English Rose” (Angielskiej Róży) – kobiety o świeżej, naturalnej urodzie, która nie potrzebuje całego sztafażu, jaki zapewnia przemysł kosmetyczny. Księżna miała też doskonałe wyczucie, jeśli chodzi o modę – zawsze była ubrana stosownie do okazji. To jest bardzo typowe dla Angielek, które aspirują do własnego, indywidualnego stylu – kobieta z klasą nie jest „ofiarą mody”, lecz czerpie z mody to, co jej odpowiada. Strój ma sprawiać wrażenie przypadkowego, nawet nieco niedbałego („wrzuciłam na siebie pierwsze, co mi wpadło w ręce, byle czyste”), ale tak naprawdę, to najczęściej przemyślany w każdym szczególe zestaw.


„Trying too hard”, czyli oczywiste „zrobienie”, to oznaka nieatrakcyjnego braku wiary w siebie lub, co gorsza, intelektualnej pustki. Angielki chętnie stosują makijaż, ale ma to być makijaż dyskretny. Jak zauważyło wiele Polek z forum Polki w Anglii, w Polsce kobiety są pod stałą presją otoczenia, by nienagannie i „kobieco” wyglądać, bez względu na okoliczności: „nawet żeby wynieść śmieci muszę się odstawić jak szczur na otwarcie kanału”. Emigrantki z ulgą odkryły, że na Wyspach panuje znacznie większa tolerancja wobec stroju, a co za tym idzie, nie ma tyranii taksująco-krytycznych spojrzeń. Po krótkim okresie adaptacji Polki pozwalają sobie, wzorem tubylek, na wyprawę do supermarketu w sportowym stroju i bez „barw wojennych” na twarzy.

Angielskie zamiłowanie do naturalności przekłada się na popularność ekologicznych kosmetyków pielęgnacyjnych do twarzy i ciała, mimo ich najczęściej wysokiej ceny.
Angielki szczególnie lubią wszelkie produkty do kąpieli oraz świece zapachowe.
Helena Frith-Powell, Angielka mieszkająca we Francji, w swojej zabawnej książce Two Lipsticks and A Lover porównuje styl Angielek i Francuzek. Francuzki są według niej znacznie bardziej zdyscyplinowane, jeśli chodzi o dbałość o urodę czy linię. W odróżnieniu od Angielek zawsze noszą bieliznę do kompletu i wydają na nią fortunę. Ale, być może z powodu tego narzucanego sobie rygoru, są bardziej poważne. Angielki spędzają mnóstwo czasu dobrze się bawiąc w gronie przyjaciółek, natomiast Francuzki, zajęte rywalizacją o względy mężczyzn, traktują inne kobiety nieufnie.

Angielki mniej skłonne są do wyrzeczeń w jedzeniu, czego skutkiem jest ogromna popularność wszelkich diet i systemów odchudzania, takich jak „Weight Watchers” (Strażnicy Wagi), a także fitness-klubów.
Choć ludzie mawiają, że Anglia to kraj, gdzie „piwo jest ciepłe, a kobiety zimne”, to moje angielskie znajome, pełne humoru i luzu, są także serdeczne i pomocne.

Ilustracja i animacja: Joanna Titeux

Zobacz też:
O Niemkach bez pezytyków
O Dunkach bez pezytyków
O Chinkach bez pezytyków