Wiosna idzie, wraz z nią bociany, słońce, wiosenne porządki, gołe nogi i takie tam. A skoro tak, to i remament w łaziennej szafce niejedna dama robi i patrzy, co by tu wywalić, a co by tu dokupić, żeby być jeszcze młodszą i piękniejszą niż rok temu, no bo dlaczego by nie.
Czy w tej szafce, droga czytelniczko, pelęta się od zeszłego roku napoczęty słoiczek wosku do depilacji, porzucony ze zgrozą po pierwszym doświadczeniu, owocującym okrutną malinką w okolicach bikini? (a miało być tak pięknie i seksownie…)

Spójrzmy prawdzie w oczy: wydałaś na to kupę forsy, więc szkoda wyrzucać. Skoro oni toto produkują, znaczy, ktoś tego używa, znaczy, da się. Ktoś podejmuje wyzwanie?
Własnoręczna depilacja woskiem może być zabiegiem wcale nie bardziej przykrym niż zmywanie garów czy mycie zębów, choć oczywiście nie mogę zagwarantować, że nikogo to nie będzie bolało, bo nie wiem, jakie kto ma czucie w nogach i gdzieniegdzie indziej. Niemniej praktyka czyni mistrza, a cierpienie uszlachetnia (żartowałam). Parę prostych tricków może jednak wyeliminować co przykrzejsze skutki uboczne.

Powiadają, że włosy niechciane należy likwidować wtedy, kiedy księżyca ubywa, w odróżnieniu od strzyżenia włosów chcianych. Nawet zamierzałam sprawdzić czy to prawda, traktując obie nogi w odstępach dwutygodniowych, ale jakoś zawsze tę drugą już z rozpędu też obrabiałam. Niemniej pilnując kalendarza nic się właściwie nie traci, ostatecznie coś powoduje te przypływy i odpływy oceanów, więc na porost włosów to coś też może wpływać. Osoby, które to sprawdziły i wiedzą, uprzejmie są proszone o kontakt z redakcją.
Operacja jest, oczywiście, nieco bardziej wymagająca niż przejechanie jednorazową maszynką do golenia po goleni, ale moje osobiste doświadczenie każe mi myśleć, że to zielone coś, zaraz za ostrzem, to tajemna cud-mikstura działająca na porost włosów na goleni i wszędzie indziej. Bo prędkość i moc odrastania po jednym i po drugim zabiegu jest nieporównywalna. Osoba zmuszona do golenia goleni nawet i kilka razy w tygodniu, po przejściu na wosk może się zadowolić po jakimś czasie jednym słoiczkiem na rok i wyglądać przyzwoicie.

mc_depilacja.gif

Garść wskazówek, które pomogą osiągnąć sukces:

• Wszelkie popękane naczynka — zarówno garnuszek, w którym grzejemy wosk, jak i naczynka na nogach (lub żylaki) są, niestety, przeciwwskazaniem do tego miłego zabiegu. Naczynkowcy oczywiście teoretycznie mogą używać kremów, ale bardzo często mają cienką, wrażliwą skórę, więc praktycznie często nie mogą, gdyż te kremy do łagodnych nie należą. Zostaje maszynka do golenia, bo depilator elekstryczny działa podobnie jak wosk. Albo opcja najwygodniejsza — pokochanie swego futerka.

• Należy się upewnić, że się ma co depilować. Włoski muszą mieć tak przynajmniej 3-5 mm, bo się plastra nie chwycą. A krótszych i tak za bardzo nie widać (zwłaszcza, jeśli są wcześniej wyrywane z korzeniami, a nie golone, bo wtedy nie przechodzi się przez stadium tarki do warzyw, włoski odrastają cieńsze i w nierównym tempie).

• Zrób TO z koleżanką. Po pierwsze, zawsze to motywacja i w towarzystwie jakoś głupiej spękać w połowie drogi. Po drugie, koleżanka może mieć w swojej łazience inny napoczęty wosk. I kto wie, może się okazać, że którejś z was przypasuje konkurencyjny produkt.

• Moim zdaniem, szkoda pieniędzy, czasu i atłasu na gotowe plastry do stosowania na zimno, choć nie wykluczam, że eterycznym blondynkom one wystarczą. Owszem, włosy wyrywają, co widać na oderwanym plastrze, ale również sporo zostawiają, co widać na nodze. I wychodzi to dość kosztownie. Różne bajery z ułatwiaczami w rodzaju pojemniczka na gorącą wodę z aplikatorem, do którego się wsadza nabój z woskiem, bardziej tak naprawdę komplikują przedsięwzięcie, niż ułatwiają. Zestaw typu słoiczek, szpatułka i plastry, opcjonalnie olejek pielęgnacyjny i zmniejszający zaczerwienienie „po” jest całkowicie wystarczający. Bajerów w rodzaju szablony do brwi czy coś, nie oszukujmy się, nie odważysz się użyć, przynajmniej jeśli nie masz wprawy, ale jeśli ja masz, to nie czytasz tego artykułu, więc nie ma o czym mówić.

• Znakomita większość wosków jest do stosowania na gorąco (aczkolwiek są i takie, które można i na gorąco, i na zimno – ale właściwie one nie są woskami, tylko pastami na bazie cukru). Jako, że różne części ciała są w różnym stopniu wrażliwe na temperaturę, najpierw sprawdzaj na małym kawałku skóry, czy wosk nie jest za gorący.

• Są specyfiki rozpuszczalne w wodzie lub w oleju. Ze względu na upierdliwe sprzątanie, jeśli coś skapnie, zwłaszcza przy depilacji trudniej dostępnych miejsc, ja osobiście zdecydowanie preferuję te, które da się zmyć wodą. Ale nie wykluczam, że z innych powodów komuś podejdą te nierozpuszczalne w wodzie. Dodatkowym atutem wosków zmywalnych wodą jest fakt, że da się odzyskać plastry, jeśli nagle się okazuje, że prawie nam „wyszły”, a mamy jeszcze pół słoiczka wosku.

• Dobrze jest wcześniej zrobić peeling lub potraktować skórę innymi złuszczającymi środkami, zawszeć to szansa, że jeden czy drugi wrośnięty włosek wyjrzy na światło dzienne i się go wyrwie z korzeniami, a i plaster się będzie lepiej przyklejał.

• Skóra przed depilacją musi być sucha i czysta (w sensie bez żadnych nawilżających i natłuszczających specyfików). Depilacja zaraz po kąpieli nie ma większego sensu. Depilacja w zaparowanej łazience również nie ma sensu.

• Przed operacją zwiąż włosy (te na głowie) w kok czy coś, żeby się nie przykleiły do plastra w najmniej oczekiwanym momencie.

• Zacznij od nóg, bo to najłatwiejsze, nim nabierzesz wprawy. Pamiętaj o złotej zasadzie, która się sprawdza przy stosowaniu kleju stolarskiego i wosku: najlepiej trzyma, jak go ni ma, czyli nakładaj tak cienką warstwę wosku, jak tylko się da.

• Plaster przykleja się zgodnie z kierunkiem rośnięcia włosków, a odrywa wprost przeciwnie, ale włosy są uprzejme rosnąć w jednym kierunku na nogach i rękach, a gdzieniegdzie nie, toteż takie na przykład pachy mogą wymagać potraktowania dwa razy, w dwóch różnych kierunkach.

• Plaster odrywa się szybko, odchylając go zdecydowanie w kierunku wprost przeciwnym. Tu również dobra jest koleżanka, z którą to można zrobic na „trzy, cztery”, jeśli ktoś ma problemy z podjęciem decyzji o szarpnięciu raz, a dobrze.

• Jeśli jesteś twardzielką planującą obrobienie okolic bikini i okolic okolic bikini, zaopatrz się najlepiej w wosk twardniejący po wyschnięciu i nie planuj takiego zabiegu, jeśli to jest twoja pierwsza depilacja. Przetestuj najpierw swoją wrażliwość, umiejętności i, jeśli to możliwe, kilka różnych produktów (mówiłam, z koleżanką próbować i się wymieniać). Dlatego najlepiej za eksperyment się zabrać wczesną wiosną, żeby w lecie mieć już pewną wprawę.

• Przed hardkorowym doświadczeniem z bikini, włoski przytnij najpierw do długości ok. 5 mm.

• To się tyczy bikini (zawsze), ale zasadniczo może być przydatne wrażliwym jednostkom na całej powierzchni: część plastrów potnij na 2-3 centymetrowe paski (wszerz, a nie wzdłuż, oczywiście). Znacznie to zmniejsza, że tak powiem, intensywność doznań, a w przypadku zakamarków jest w ogóle o niebo wygodniejsze. Można tę metodę z wąskim paskiem również stosować do meszku nad górną wargą, ale naprawdę wtedy już jest przydatne pewne doświadczenie, głównie po to, żeby to zrobić z podejściem „a co mi tam” (bo tak naprawdę to wcale ta część człowieka nie jest jakoś dramatycznie trudniejsza w obróbce od reszty, chociaż wrażliwsza).

• Jeśli w jakimś co wrażliwszym miejscu nie „wyszły” wszystkie włoski naraz, albo nie wyszły w ogóle (a to najpewniej dlatego, że spanikowałaś i źle oderwałaś, następnym razem pójdzie lepiej, naprawdę), unikaj przyklejenia plastra drugi raz w to samo miejsce od razu, bo możesz uzyskać efekt malinki. Lepiej zabrać się za eksperyment na tyle wcześnie, żeby w razie czego móc efekty poprawić po paru dniach. Są miejsca, którym kilkakrotne traktowanie nie szkodzi, ale to już każdy musi sprawdzić we własnym zakresie na własnej skórze.

• Włoski wyrwane z korzeniami odrastają rzadsze, słabsze, jaśniejsze i w ogóle, a każda następna operacja jest szybsza i mniej bolesna (albo i bezbolesna). I tym optymistycznym akcentem możemy zakończyć.

Ilustrowała: Anna Fudyma/pinezka.pl

Zobacz też: Z laserem w gąszczu