Pewna sobota rodziny Żuławskich – 14.03.03
Sobota 14.03.2003
Piękny, słoneczny dzień. Śmiało można powiedzieć, że w Polsce tak wygląda środek lata. A wrzesień polski to widocznie już nie lato, bo w zeszłym roku marzłem w Polsce do kości.
Godzina 8:30
Wsiadamy do samochodu i jedziemy do Metuli, do naszej córki Dalii. Metula to „palec Galilei”, małe osiedle, najbardziej na północ wysunięte miejsce Izraela, wepchnięte w Liban. Kiedyś mieszkańcy żyli z rolnictwa. Obecnie dużo ludzi żyje z zimmerów, lecz „dzięki” Hezbollah z Libanu są one prawie puste. Droga pełna zakrętów. Godzina i 50 minut i jesteśmy u nich. Trzeba zobaczyć żonę – promienieje, widząc swoją wnuczkę. Trzyma ją na rękach. Malutka jest w dobrym humorze. Ciągle się śmieje, przyjemnie popatrzeć na to.
Godzina 10:15
Dzwoni z auta nasza starsza córka. Pytam się, co jest. Jedzie z mężem do Metuli. Złoszczę się, to przecież jakieś 270 km. A pewnie będą korki na drogach, bo to piękny dzień. Wracajcie do domu. Nieee. Jedziemy dalej…
Godzina 10:30
Od strony dużej werandy domku słychać „bum!”. Po trzech minutach drugie, no i trzecie. Pytam się Dalii, co to jest. A nic, to tylko działo przeciwlotnicze Hezbollah. Stoi w Libanie, w sąsiedniej wiosce, koło Metuli. Tylko że Hezbollah to świnie. Dziś sobota i mnóstwo ludzi jedzie na wycieczkę na północ kraju. Hezbollah strzelają z działa, żeby ich wystraszyć. Czyli – żeby wrócili do domów.
No dobrze, pytam się jej. Przecież odłamki muszą spaść na ziemię i to jest niebezpieczne. Dalia tłumaczy – przeważnie spadają na pola. Ale trzeba wtedy stać pod dachem.
Znowu „bum!”. Brzęczy biper. Córka czyta przesłaną wiadomość. „W Kiriat Szmone, koło głównej ulicy, spadł pocisk armatni – niewypał. Policja jest już na miejscu”. Kiriat Szmone, małe, zaspane miasteczko, 8 km od Metuli, ale jedyne w okolicy. Jadąc do Metuli trzeba przez nie przejechać.
Dalia zamyka się w swoim pokoju-biurze i nadaje przez miejscowe radiostacje, należące do kanału 10 telewizji: „Kiriat Szmone, spadł niewypał pocisku przeciwlotniczego Hezbollah…” Wraca. Mówię jej: teraz cię wyślą zrobić reportaż. Nie. Nie warto. Wtedy ja muszę wziąć ekipę z kamerą. Godzina pracy, a umowa z nimi taka, że dostaliby zapłatę za cały dzień.
Centrala kanału 10 telewizji dzwoni do Dalii. Radio „Fale Wojska” podało, że ludzie uciekają autami na południe. Jak to jest? Ta stacja nadaje muzykę i wiadomości, ale nie ma swoich reporterów. Obsługuje ich Menachem pracujący w kanale 2 telewizji. Dalia jest z nim w dobrych stosunkach, ale dziś sobota, a pan Menachem to religijny Żyd i w sobotę nie podnosi słuchawki. Zastępuje go ktoś, kogo ona nie zna. Zastanawia się, jak to wyjaśnić bez ruszania auta, robienia kilometrów i pozostawienia nas. Radzę – Aviva powinna być już na odcinku szosy do Kiriat Szmone. Zadzwoń do niej.
Dalia dzwoni do auta. Gdzie jesteście? Co widzicie na drodze w przeciwnym kierunku? Nic. Wszystko jest normalnie. Dalia dzwoni do centrali. Nic specjalnego. Nie wiadomo, dlaczego oni to podali.
Zastanawiam się. Jak spada taki niewypał, to dach z dachówek rozpada się. Ale ciekawe, co z sufitem?
Jest trochę spokoju. Młodzi ubierają malutką w przebranie kota Garfielda. Teraz Purim, święto, w którym dzieci się przebierają. Dalia postanawia wykąpać malutką… Wychodzę na małą werandę zapalić papierosa. Nagle Dalia wybiega z mieszkania. Trzyma swój telefon komórkowy rozebrany na dwie części. Kładzie go na murku, na słońcu. Co się stało? Spadł mi do wanienki z wodą. A gdzie jest twój wspaniały telefon, robiący również zdjęcia, który dostałaś od „dziesiątki”? Popsuł się. Kupili zły model. Gdy go pierwszy raz widziałem, poczułem, że taka zabawka nie może być u niej długo. Reporterka kanału jednej z trzech istniejących w Izraelu telewizji, na północy kraju, zostaje bez telefonu. Nieźle.
Biorę tego trupa i zaczynam nim mocno potrząsać. Krople pojawiają się na murku. Kładę go na słońcu. Mąż Dalii stara się włożyć chipa z numerem tamtego telefonu do jakiejś starej komórki. Coś działa, tylko że na ekraniku pojawiają się napisy w języku hiszpańskim. Nasza rodzina zna kilka języków, ale tego nie. Radzę Dalii, niech wysuszy tego „topielca” suszarką do włosów.
Coś nie z tej ziemi! Telefon działa. Siedzę na małej werandzie i palę papierosa.
Słyszę silny wybuch, ale z innej strony. Z domu wypada Dalia. Z której strony to słyszałeś?
Wskazuję kierunek. To z Góry Niedźwiedzia, mówi Dalia. A to już niedobrze. (Góra graniczna. Jest tam stała jednostka wojskowa. Hezbollah od czasu do czasu strzela w nich rakietami przeciwczołgowymi).
Dalia bierze swój telefon komórkowy i stara się zadzwonić. Telefon nie działa. Bije go ręką z wściekłości. Daję jej nasz telefon. Dzwoni do rzecznika wojska. Tu Dalia, słyszę wybuchy od strony Góry Niedźwiedzia, co wy o tym wiecie? „Nie mamy żadnej informacji”. Znowu wybuchy.
Przyjeżdża Aviva z mężem. Dalia – na Kiriat Szmone spadł niewypał pocisku. Wiemy. Słyszeliśmy cię w aucie, przez radio.
Znowu wybuchy. Dalia namyśla się, co zrobić. Dzwoni do kuzyna męża – on mieszka w Metuli. Jego okna wychodzą na Górę Niedźwiedzia. Co tam widzisz przez okno? Nic. Dzwoni do oficera bezpieczeństwa Metuli. Co ty wiesz? Nic. Znowu „bum!”. Dzwoni do rzecznika wojska. Dalia: co teraz wiecie? Wiemy. Wojska UN po stronie Libanu wysadzają miny. Miny? Dzisiaj? – krzyczy Dalia. Kiedy na północy kraju jest tylu ludzi na wycieczkach? Nie mamy na to wpływu. Ale powiedzieli nam, że przed każdym wybuchem zawiadomią nas.
Co to warte, kto będzie o tym wiedział? Dalia przekazuje sprawozdanie „dziesiątce”.
Rozmawiamy na werandzie. Telefon. Sprawdź, co jest w parkach narodowych na północy. Dalii już się robi niedobrze. Dzwoni na górę Hermon. Góra wysokości dwa tysiące metrów, cała w śniegu. Na niższym zboczu są wyciągi dla narciarzy. Specjalne zjazdy dla nich. Wprost Austria w Izraelu. Co u was? W tę sobotę mamy jeszcze wolne miejsca na parkingu. Dzwoni do jakiegoś parku narodowego. Co u was? Dobrze, przeliczymy sprzedane bilety i zadzwonimy do ciebie.
Zaczyna być spokojnie. Hezbollah zrobiła swoją dniówkę, wojska UN też. Dalia zastawia stół na obiad. Jemy i rozmawiamy.
Godzina 15:15
Wyjeżdżamy. Obawiam się tłoku na drodze. Pewno wszyscy zaczynają wracać z północy. Też nie chcę jechać po ciemku.
Godzina 17:10
Jesteśmy w domu. Nasze psy szczekają z radości.
Godzina 20:00
Siadam przed telewizorem. Są wiadomości kanału 10. Wprawdzie w soboty zawsze są tylko wiadomości ze świata, ale to kanał Dalii. Podają: wojna z Irakiem, lotniskowiec amerykański, wojsko amerykańskie. Nagle: „Nasza reporterka Dalia Amos przekazuje, że mimo ostrzału Hezbollah ludzie, którzy wyjechali na północ, nie opuścili tego okręgu Izraela”. To jest jedyne sprawozdanie o tym, co się działo tego dnia w kraju.
Godzina 23:00
Idziemy już spać.
Minął jeszcze jeden spokojny dzień w Izraelu.