Azyl to nie raj
Charakterystyczne, że tzw. „zwykłe” koty nazywa się często „dachowcami”, czy „śmietnikowcami”. W ten sposób nawet w warstwie słownej rzeczywistości są wypychane poza obręb domostwa. Wyrzucone lub nigdy nie przygarnięte, grzebią w śmietnikach w poszukiwaniu resztek jedzenia, a przed niebezpieczeństwami uciekają tam, gdzie człowiek zapuszcza się rzadko – np. wysoko na drzewa lub nawet na dachy właśnie. A przecież one wszystkie to po prostu koty domowe. Niestety, jakże często tylko z nazwy…
Jakie koty trafiają do naszego Azylu? Przeróżne. Gdyby stosować nazewnictwo podobne do tego cytowanego powyżej, to poza już wymienionymi „śmietnikowcami” i „dachowcami”, byłyby jeszcze „blokowce”, „naklatkowce”, „podschodowce”, „piwniczaki”, „powypadkowce”, „wyrzuceńcy”, „oddańcy” i wiele, wiele innych. W tych neologizmach zawiera się próba skondensowania w jednym słowie ich tragicznego losu. Są jednak trzy słowa, które odnoszą się do każdego z nich: bezdomny, niechciany, niekochany.
Koty będące pod opieką Cichego Kąta są bezdomne. Właśnie dlatego trafiły do nas, że ktoś je z domów wyrzucił, ktoś do domu nie wziął, drogę do jakiegoś domu zgubiły… Bywa i tak, że z domu przywożone są przez „opiekunów” bezpośrednio do nas. Słyszymy wtedy, że „lepiej tu niż na ulicę”. Bo tu, w Azylu, mają rzekomo znaleźć zastępczy dom. Nic bardziej mylnego.
Azyl od domu różni tak bardzo, jak dom dziecka od domu rodzinnego. Bezdomność kocia to nie brak dachu nad głową. To stan, w którym kot nastawiony jest tylko i wyłącznie na przetrwanie. Azyl sprawia, że kotom przetrwać jest łatwiej, ale wcale nie zmienia faktu, że nadal są bezdomne. A jest tak dlatego, że ktoś ich nie chciał. Trudno powiedzieć, jaki azylowy obraz jest najsmutniejszy, ale chyba najbardziej rozpaczliwie wygląda kot, którego „opiekun” przywiózł do Azylu i tutaj zostawia. Najpierw kot nie bardzo wierzy, że to już tak zostanie. Potem zaczyna rozpaczać i szukać swojego człowieka, a potem zwykle załamuje się i przesiaduje gdzieś w kącie całe dnie. Pół biedy, jeśli wychodzi, żeby coś zjeść. Wtedy jest szansa, że stanie „na łapach” i jakoś poukłada sobie azylowe życie, a może nawet kiedyś rozkocha w sobie kogoś i znowu trafi do domu.
Bywają jednak i takie przypadki jak Masza, którą „opiekun” przyniósł do lecznicy do uśpienia („bo inaczej ją młotkiem zatłucze”). Masza rzekomo liniała i za to miała zapłacić życiem. Trafiła jednak do Azylu, gdzie… o mało co nie umarła. Okazało się bowiem, że ze stresu, przerażenia i tęsknoty (jakże dziwnymi drogami chadza kocia miłość!) zastrajkowała i przestała jeść. Do tego doszła choroba zębów, a później ciężki koci katar, który zaatakował osłabiony organizm. Umarłaby, gdyby w ostatniej chwili nie trafiła kolejno do dwóch tymczasowych domów, w których intensywnie leczona i odkarmiana doszła do siebie bardzo szybko. Na szczęście, nie wróciła już do azylu, nie musiała. Znalazła dom, którego teraz jest ozdobą.
Kot niechciany cierpi, bo wie, że jest niekochany. A przecież koty uwielbiają być kochane. To niezwykle mądre istoty, doskonale wyczuwające ludzkie stany emocjonalne. Niechybnie wyczuwają, że są lub nie są kochane. Kiedy trafiają do Azylu, najdotkliwszy staje się dla nich właśnie brak ludzkiej miłości.
I choć zabrzmi to brutalnie i nieładnie, to w momencie przybycia do Azylu te trzy rzeczy w kocim losie nie zmieniają się wcale. Kot nadal jest bezdomny. Kota nadal się nie chce. Kot nadal nie jest kochany. Jest tak dlatego, że jak już wspomniałem, dach nad kocią głową to jeszcze nie koci dom. A co więcej – nikt tego kota w Azylu nie chce! Nikt z nas nie życzy mu, żeby tutaj trafił. Nikt nie marzy o tym, by tego kota tu spotkać. Jesteśmy do przyjmowania kotów zmuszani przez ludzi, którzy skazują je na ciężki los bezdomnego.
I miłości ludzkiej kotom nadal brakuje, trudno bowiem dać kilkudziesięciu zwierzakom, stłoczonym w dwóch małych pomieszczeniach, poczucie bycia osobnymi, ważnymi, potrzebnymi, dopieszczonymi kotami. Słowem – kochanymi. Każdy bowiem Azyl, w tym Cichy Kąt, to miejsce, w którym zwiększa się szanse na przetrwanie. I na to, że kot dotrwa do chwili, kiedy zjawi się człowiek, ten właśnie człowiek, który zechce kota, kota pokocha i da kotu dom.
W Cichym Kącie jest obecnie niemal 40 kotów. Rocznie przewija się ich przez nasze ręce ponad 200. Od kilku lat liczba ta rośnie lawinowo. Są w różnym wieku i różnej płci. Prawie wszystkie (ponad 90%) są wysterylizowane, zaszczepione i odrobaczone. Wszystkie czekają na domy. Robimy, co się da, żeby każdy z nich dotrwał w zdrowiu do chwili, kiedy ktoś się nim zachwyci i zechce zabrać do domu.
Opieka nad kociarnią polega przede wszystkim na karmieniu, zmianie wody, sprzątaniu kuwet i podłóg pomieszczeń, wymianie posłanek. Trzeba też podać leki kotom chorym i skontrolować stan zdrowia reszty. W wirze tych wszystkich zajęć bardzo mało czasu zostaje na bliskość, na nawiązywanie indywidualnych relacji. Niemniej zawsze staramy się to robić. Chcemy znać nasze koty jak najlepiej, chociażby po to, by potencjalnemu opiekunowi móc powiedzieć o każdym z nich jak najwięcej. Na tej wiedzy opieramy się, tworząc nasze strony internetowe, a szczególnie tę, w której opisane są wszystkie koty znajdujące się pod opieką CK.
Pod adresem prv.miau.pl/netadopt/ można znaleźć galerię naszych kotów. Ta strona to dowód na to, że ludzie nie tylko krzywdzą zwierzaki. Umieszczona gościnnie na serwerze miau.pl (ukłony dla Rafała) dokumentuje tzw. adopcje wirtualne, które, w największym skrócie rzecz ujmując, polegają na opłacaniu podstawowych kosztów miesięcznego wyżywienia wybranego kota w Azylu. Pomysł zrodził się w głowie naszej wolontariuszki – Magdy, która szukała pomocy dla CKotów (tak zbiorczo nazywamy naszych podopiecznych) na kocim forum, działającym na stronie www.miau.pl. Jako forumowa ryśka założyła odpowiedni wątek i… efekt okazał się niezwykły. Dość powiedzieć, że obecnie nie ma wolnych kotów do netowej adopcji!
Choć nie rozwiązują one wszystkich problemów Azylu, to trzeba zaznaczyć jedno – forum i jego użytkownicy to filar, na którym mocno opiera się kocia działalność Cichego Kąta. Znakomita większość środków utrzymujących nasze koty pochodzi od forumowiczów. Nie ma słów, które dostatecznie opisałyby, jakie ma to znaczenie dla funkcjonowania naszej kociarni. Tym bardziej, że ludzie wspierający nasze koty nie ograniczają się do wpłacania pieniędzy i przesyłania darów. Nie mniej ważna jest pomoc w szukaniu kotuchom domów: wieszanie ogłoszeń, mailing, rozsyłanie wici po znajomych, czy wreszcie wyciąganie kotów z Azylu do domów tymczasowych i przejmowanie głównego ciężaru poszukiwań.
A kiedy już dom się znajdzie i potrzebny jest transport – do akcji wkracza Kocia Mafia Transportowa, czyli pospolite ruszenie kociarzy, którzy potrafią dostarczyć kota na drugi koniec Polski lub nawet poza jej granice! Szacujemy, że w 2004 roku CKoty przejechały w drodze do domów nawet i 10000 kilometrów!
Jak widać – wszystko opiera się o ludzi. I właśnie ludzi, wolontariuszy, najbardziej w azylu nam brakuje. Potrzebni są do wszystkiego: sprzątania kociarni, karmienia, wożenia zwierzaków do lekarza, wyprowadzania psów, sprzątania ich boksów, drobnych napraw i wielu, wielu innych prac, które trzeba wykonać. Cichy Kąt działa w oparciu o wolontariat i dobrowolne dary ludzi, życzliwych zwierzętom. Nie utrzymujemy się z dotacji państwowych i samorządowych. Dlatego poza ludźmi, niezmiennie poszukujemy pieniędzy i darów. Wszystkie informacje można znaleźć na naszej stronie: www.azyl.org
Staramy się naszą pracę planować i przewidywać najważniejsze wydarzenia. Wiemy już, że zimę trzeba wykorzystać na jak najintensywniejsze „remonty” zdrowia kotów. To radykalnie zwiększa ich szansę na adopcję i przygotowuje do ciężkiego lata. Tak, lato to okres wytężonej pracy. Trafiają do nas wtedy wielkie ilości kociąt (np. od maja do września 2004 przyjęliśmy ponad 130 kotów), którym trzeba szybko szukać domów. Trzeba je szczepić, odrobaczać, często leczyć i spieszyć się, spieszyć, bo kiedy podrosną, ich szanse na dom bardzo maleją. Dlatego przed latem chcemy naszych dorosłych podopiecznych przygotować jak najlepiej na okres, w którym koncentrować się będziemy na ich młodszych braciach. Liczymy też, że jeszcze przed latem uda nam się znaleźć domy dla kilku najbardziej potrzebujących kotów: Patyka, Komendanta, Tulipana, Nowego vel Jorgusia, Dziobaczka, Kolombiny, czy Japonki. Jeśli możesz – zajrzyj na stronę adopcji – może któryś z nich czeka na ciebie? Póki co – każdy z niemal czterdziestu kotów Cichego Kąta, może powiedzieć: mieszkam w Cichym Kącie, Społecznym Azylu dla Bezdomnych Zwierząt w Tarnowskich Górach.
Autor jest wolontariuszem Cichego Kąta
Poniżej krótko o naszych najbardziej potrzebujących:
Patyk
Koci żigolo. Domator z wyboru. Były „śmietnikowiec”. Jest bardzo domowy! Uwielbia człowieka, gada sporo i chce, by się nim interesować. Przypomniał sobie migiem, do czego służy kuweta. Jest już odrobaczony i wykastrowany. Chętnie zajada suchą karmę. Jest bardzo inteligentny – szybko się uczy. Pilnie szuka domu, na podwórko nie chce wrócić… Ma ok. 5 lat.
Komendant
Koci Romeo. Były „ulicznik”. Jest kotem – towarzyszem. Zamiatasz podłogę – Komendant przypatruje się ruchom miotły. Schylasz się, by posprzątać kuwety – Komendant już siedzi w najlepsze na twoich plecach. Jest słodki. Kocha pieszczoty. Jest wykastrowany i odrobaczony.
Tulipan
Przepiękny, czarny Pan, uwielbiający przytulanie. „Niekochaniec”. Jest łagodny, nieco nieśmiały i spragniony kontaktu z człowiekiem. Wiek: 2 – 3 lata. Dobrze dogaduje się innymi kotami. Ma nadwyrężoną wątrobę, rzecz do łatwego naprawienia – wymaga tylko domowego wiktu i indywidualnej, nie azylowej opieki. Leczenie w azylu jest właściwie nieskuteczne. Jest odrobaczony i wykastrowany.
Nowy vel Jorguś
Były „blokowiec”. Ma około 1,5 roku. Mieszka w Azylu już kilka miesięcy, choć wydawało się, że z jego przymilnością i cudownym charakterkiem nie zostanie u nas długo… Ma niezwykłe, przenikliwe oczy. Jest łagodny, towarzyski, uwielbia pieszczoty. Został już wykastrowany. Da bardzo dużo radości człowiekowi, który go przygarnie. Jest tak słodki i fotogeniczny, że stał się maskotką Cichego Kąta…
Dziobaczek
Około dwuletni, przepięknej urody kocurek. Nadaje się idealnie dla osoby dorosłej, zrównoważonej, która zapewni mu dużo czułości, spokoju. Nie przepada za gwałtownością dzieci. Ma cudowny, różowy nochal i nietypowe, śliczne, grafitowe futerko! Zaszczepiony, odrobaczony i wykastrowany.