Zastanów się chwilę. Jakbyś wyciągał
pióro z kałamarza. Prawdziwe pióro.
Prawdziwe skrzypienie o coś,
z czego powstanie prawdziwy list.
Taki, jakich się już nie pisze.
Nie ma kto, komu, pomysłu, czasu.

W długiej alei rosną wysokie platany.
Paryż, Londyn, coś bliżej. Nieważne.
Ważne, że ona on, woda na jego twarzy
i zapach jej włosów nie byłby lepszy
nigdzie. W przestronnym gabinecie
przy trzaskającym kominku. Tymczasem

codziennie tak samo skrzypiące drzwi,
taki sam dźwięk wody lejącej się z kranu.
Rzecz nie w tym, że płynie, ale jak płynie
i mimo czego, każdego dnia wstajemy
ze skrzypiącego łóżka i robimy pierwszy krok,
następne nie mają znaczenia.