Dzieć miał zrobić doświadczenie z biologii. Miał ochotę zrobić jakieś doświadczenie – o ile się orientuję – na drożdżach. Niestety, pani uczycielka uparła się, że w celu nabywania doświadczenia należy zasadzić rzeżuchę.
Trudno ucha cha, trudno – chociaż istniało poważne niebezpieczeństwo, że do doświadczenia z rzeżuchą dołożą swoje pięć groszy kręgowce..

No i owszem, dołożyły. Na jednej z próbek kontrolnych widać wyraźnie było ślad kociej łapy. Niemniej próbka zrobiła swoje, próbka mogła odejść. Odeszła w postaci zupy z rzeżuchy.

Trzy spore ziemniaki rozgotowało się w dwóch szklankach domowego bulionu z kury. Dodało się jeszcze szklankę wrzątku, bo bulion był wyjątkowo esencjonalny, co tłumiło nieco rzeżuchę. Do tego wrzuciło się mniej więcej trzy szklanki – to jest trzy próbki doświadczenia w postaci wyhodowanej na własnym parapecie rzeżuchy. Całość się zmiksowało, a zjadło z groszkiem ptysiowym.

Nie będę nikomu wciskać kitu, że się strasznie przy tym napracowałam, gdyż cechuje mnie obiektywizm i skromność.

 

Kolaż: summa/pinezka/pl

Zajrzyj do bloga