Kochani, za oknem coraz cieplej, wiosna rozkwita w powietrzu. Coraz trudniej wytrzymać w pracy czy w szkole, coś ciągnie człowieka na łąkę, do lasu, nad rzekę. Zieleń za oknem budzi ogromną chęć zobaczenia tej zieleni również na talerzu, ale niestety – pierwsze nowalijki nie dość, że albo anemicznie-zwiędłe albo podejrzanie dorodne, a do tego drogie przeokropnie.
Cóż więc nam pozostało? Otóż, szpinak! Mrożony praktycznie nie traci swoich właściwości, jest pełen witamin i mikroelementów, w tym żelaza, którego wszystkim brakuje po zimie.

Ostatnio proponowałam tartę ze szpinakiem, dziś dwa inne przepisy z tym smakowitym, zielonym warzywem:

  •    makaron w sosie łososiowo – szpinakowym
  •    ryba zapiekana ze szpinakiem i serem pleśniowym

Makaron w sosie łososiowo-szpinakowym

Składniki (na dwie średnio głodne osoby):
3/4 500-gramowego opakowania makaronu (może być penne, mogą być świderki lub kokardki)
małe opakowanie łososia wędzonego (5 dag) w plastrach lub tzw. łososia sałatkowego
1/2 opakowania szpinaku
1/3 szklanki śmietanki słodkiej 18%
pieprz, gałka muszkatołowa mielona
odrobina masła

Wykonanie:
Do dużego garnka wlewamy wodę, solimy hojnie, wlewamy łyżkę oliwy. Stawiamy całość na gazie, a gdy woda się zagotuje – wrzucamy makaron, mieszamy, żeby nie przywarł. W międzyczasie robimy sos.

Łososia kroimy w drobną kosteczkę, wrzucamy do rondla o grubym dnie, chwilkę dusimy na odrobinie masła. Wlewamy śmietankę, zostawiamy na małym ogniu, często mieszając.
W osobnym rondlu rozmrażamy szpinak (bez dodatku tłuszczu czy wody, wystarczy od czasu do czasu pomieszać, a na pewno nic się nie przypali). Mieszamy rozmrożony szpinak z sosem, chwilę dusimy. Doprawiamy pieprzem i gałką muszkatołową (niezbyt dużo, lepiej mniej niż za dużo, bo sos zrobi się gorzki). Nie solimy, bo łosoś jest wystarczająco słony.

Gdy makaron jest już ugotowany al dente, odcedzamy go (nie należy przelewać zimną wodą) i wrzucamy z powrotem do garnka. Wlewamy sos, mieszamy, wykładamy na talerze.
Taki makaron dobrze smakuje z wytrawnym winem.

Przygotowanie potrawy zajmie nie więcej niż 20 minut.

Ryba zapiekana ze szpinakiem i serem pleśniowym

Składniki (dla dwóch osób):
2 spore filety rybne (proponuję wykorzystać to, co akurat uda kupić się świeżego: może być dorsz, sola, mintaj, ryba maślana – czyli wszystkie ryby o delikatnym smaku; absolutnie nie nada się łosoś, pstrąg czy karp)
1/2 opakowania szpinaku
10 dag sera pleśniowego
sól, pieprz
olej z pestek winogron lub masło
ewentualnie: 2-3 łyżki mąki pszennej, orzechy włoskie, 1 małe jajko

Wykonanie:
Szpinak wrzucić do rondla o grubym dnie, nie dolewać wody ani tłuszczu i powoli rozmrozić, często mieszając, aż odparuje zawarta w nim woda, a następnie odstawić do schłodzenia. Ser drobno pokruszyć, dodać do szpinaku. Masę szpinakowo-serową doprawić solą i pieprzem i wymieszać z jajkiem, ewentualnie dodać posiekane orzechy.

W czasie, gdy szpinak się rozmraża, rybę umyć i osuszyć. Jeżeli filety są bardzo duże – przekroić każdy na pół. Filety posolić, ewentualnie obtoczyć lekko w mące i usmażyć na maśle lub oliwie – wystarczą dosłownie 2 minuty z każdej strony, gdyż ryba „dojdzie” w piekarniku podczas zapiekania. Przełożyć usmażoną rybę do naczynia żaroodpornego, na każdym filecie ułożyć masę szpinakowo-serową. Zapiekać 20 minut w temperaturze 120-150°C.

Podawać z białym winem i bagietką. Dowolna zielona surówka też będzie bardzo na miejscu.