Przekąska jako zakąska
Ponieważ nie mogłam dostać normalnych portek, kupiłam sobie wagę full wypas. Waga ta nie tylko waży, ale także pokazuje procent tkanki tłuszczowej, mięśniowej oraz wody w organizmie. Jednym słowem, jest to waga, która mówi do człowieka:
– Wypad z baru, gruby jesteś, brzydki, dali mi jazda!
Producent był łaskaw napisać, żeby nie ważyć się zaraz po obudzeniu, tylko poczekać, aż „ustabilizują się płyny w organizmie”.
Jak rozumiem, miał na myśli zarówno płyny przychodzące, jak i wychodzące.
Akurat włażenie na wagę zaraz po obudzeniu zupełnie mi nie grozi, ponieważ ten kwadrans to jest dla mnie zdecydowanie zbyt mało, żeby opuścić łóżko.
Zważyłam się z kotem, bez kota, z drugim kotem. I mi wyszło, że zdecydowanie najmniej ważę sama. A z Leonem jestem dziewięć kilo cięższa. Wprawdzie mam też wtedy fantastyczną masę mięśniową, ale co z tego. A z Nikitą znowu jestem cięższa o cztery kilo. Też niczego sobie, jak na taką subtelną, rudą kotę.
Tak czy owak mi wyszło, że dobrze kombinuję i odchudzić się trzeba. Ale jak?! Diety uważam za szkodliwe. Jedyną sensowną dietą jest indeks glikemiczny. (Może Dzieć Państwu o tym napisze, bo się na tym zna). Alternatywą dla głupiej diety mogła być głodówka, bo przynajmniej oczyszcza organizm z minimalną szkodą dla funkcjonowania nerek. A i poświęcenie niewielkie przy takich upałach.
W trakcie głodówki jadłam różne fajne rzeczy, na przykład taką przekąskę:
Ananas (może być z puszki, ale świeży lepszy, bo nie jest tak paskudnie słodki) się kroi w plastry. Plastry kładzie się na folii aluminiowej. Na ananasie kładzie się ser pleśniowy typu rokpol. Każdy plaster zawija się w odrębną paczkę i przez chwilę zapieka w piekarniku lub na grilu.
Przekąska ta idealnie też sprawdza się jako zakąska.
