Zimowy marazm odszedł w siną dal, czas więc zabrać się do działania. Macie może ochotę na coś z alkoholem i to własnej roboty? Tak, tak, już słyszę te głosy sprzeciwu, że wszystkie te likiery i nalewki muszą długo stać – a i owszem, muszą, ale nie wszystkie i nie zawsze długo.

 

Na początek, żeby zapobiec zniechęceniu do tego typu produkcji coś szybkiego i nadającego się do spożycia prawie od zaraz:

 

Likier „naprędce”

3 żółtka
puszka słodzonego mleka skondensowanego
3 łyżki kakao
łyżeczka aromatu migdałowego
2 i 1/2 łyżki rozpuszczalnej kawy granulowanej
laska wanilii
2 szklanki słodkiej śmietanki
szklanka brandy

Żółtka utrzeć z kakao, wlać skondensowane mleko, wsypać kawę. Miksować, aż składniki się połączą.
Laskę wanilii rozkroić wzdłuż, czubkiem noża wydłubać miąższ. Do utartych żółtek dodać miąższ wanilii i aromat migdałowy. Wlać śmietanę i alkohol, miksować przez 5 minut.
Likier wlać do karafki (ze szczelnym korkiem). Wstawić na noc do lodówki. Przed podaniem wstrząsnąć.

Produkcja odbyła sie bez bólu prawda? I czekanie też nie było za długie? No to proszę uzbroić się w cierpliwość:

Likier jajeczny dla dwojga

Składniki:
5 żółtek
1/4 l spirytusu
30 dag cukru
1/2 opakowania cukru waniliowego
1 szklanka mleka
1 pomocnik

Przygotowanie:
Przygotowanie likieru zaczynamy od utarcia żółtek z cukrem i cukrem waniliowym. Żółtka ucieramy tak długo, aż uzyskamy puszystą masę i pozbędziemy się wszelkich drobinek cukru. Następnie bardzo powoli wlewamy mleko. I tu niezbędna okaże się druga osoba, która zajmie się wlewaniem mleka, podczas gdy my będziemy nieprzerwanie ucierać masę. Gdy już uzyskamy jednolitą strukturę płynu, zaczynamy bardzo powoli wlewać spirytus. Podczas gdy pomocnik próbuje ostrożnie lać spirytus, my energicznie ubijamy płyn. Ubijamy jeszcze czas jakiś po wlaniu całości spirytusu, a gdy likier osiągnie już właściwą gładką strukturę, wlewamy całość do karafki i szczelnie zamykamy. Teraz odstawiamy płyn w chłodne miejsce na klika dni… Likier potrzebuje samotności zanim będzie doskonały do lodów, deserów i drinków.

Można też wykorzystać do jego produkcji mikser, bez żadnej szkody dla smaku czy jakości.

Likier porterowy

1 butelka portera
25 dag cukru
0,5 l spirytusu

Piwo zagotować z cukrem w dużym naczyniu. Odstawić do ostygnięcia. Do ostudzonego płynu wlać spirytus, wymieszać, przefiltrować i rozlać do butelek.

Mój likier był robiony z portera Żywca, ale każdy inny też będzie dobry. Można oczywiście pić go od razu, jednak stanowczo nabiera on smaku dopiero po „odstaniu”… za jakiś czas.

Cierpliwość wyćwiczona, to teraz podzielę się z wami przepisem na moją ulubioną nalewkę. Jest to nalewka farmaceutów, zwana u mnie w domu cytrynówką. Smaku nie da się opisać, ale uwierzcie mi, że nie ma to jak kieliszeczek nalewki, kiedy jest nam źle. Nie musicie od razu robić nalewki z całości podanych składników, na początek wystarczy z połowy albo z ćwiartki.

Nalewka Farmaceutów

1 kg cytryn
1 kg cukru
1 l mleka
1 l spirytusu 96 proc.

Cytryny umyć, obrać z żółtej skórki i białych skórek (cienko skrojoną skórkę z 1 cytryny zostawić), pokroić w plasterki, oczyścić z pestek, włożyć do słoja zamykanego na klamrę, dodać cukier, mleko, spirytus i skórkę z 1 cytryny.

Słój zamknąć i odstawić w chłodne, ciemne miejsce na miesiąc (wstrząsać nim co kilka dni). Następnie przefiltrować nalewkę. Klarowną górną warstwę nalewki należy ostrożnie zlać albo ściągnąć rurką, a pozostałą zawartość słoja osączyć na sicie wyłożonym podwójną warstwą ręcznika papierowego (białego, bez nadruków). Po tych zabiegach nalewka wymaga jeszcze dalszego filtrowania przez lejek z watą. Właściwie przefiltrowana nalewka jest krystalicznie czysta, ma żółto-zielonkawy kolor i bardzo delikatny, jedwabisty smak. Można ją pić już po dwóch tygodniach.

Pisałam już o tym przy okazji nalewek z owoców, ale powtórzę jeszcze raz: żeby ułatwić sobie życie, filtrujcie przez filtry do ekspresu (moga być takie najtańsze) i nie bawcie się w gazy, watki i sitka.
Przygotowujemy sobie najpierw butelki, później w butelce ląduje lejek, na nim filtr lub papierowy ręcznik (podwójnie złożony) i zlewamy płyn powolutku. Jeżeli ręczniki papierowe, to koniecznie bez napisów, żeby nam sie nalewka nie zabarwiła. Filtrujemy oczywiście dwa razy, bo po jednym może być jeszcze mętna. Wierzcie mi – nalewka jest warta tych wszystkich zabiegów: chodzenia, wstrząsania, filtrowania.
I jeszcze jedno: nie wyrzucajcie tej mazi po zlaniu. Bez żadnych przeszkód można ją przechowywać w słoiku w lodówce nawet rok, a zużyć możemy ją, na przykład dodając do masy tortowej lub innego ciasta, albo do lodów, albo do marynaty jakiegoś mięsa.

Na koniec coś naprawdę szybkiego dla takich zmarzluchów, jak ja:

Grog

szczypta herbaty
1 łyżka whisky albo rumu
3 goździki
1 laska cynamonu
cukier albo miód
250 ml wody
(proporcje na 1 porcję)

Wszystkie składniki umieścić w rondelku i doprowadzić do wrzenia. Gotować pod przykryciem na wolnym ogniu przez 3 minuty. Przecedzić, posłodzić i zaraz podawać.

Grzane wino po brazylijsku

butelka czerwonego wina
2 filiżanki wody mineralnej
12 goździków
6 kawałków cynamonu
2 cytryny
filiżanka cukru

Wodę zagotować z cukrem, cynamonem, goździkami i plastrami cytryny. Gotować pół godziny na małym ogniu. Dodać wino, zagrzać (nie gotować).

Życzę wam miłego eksperymentowania z nalewkami i innymi napitkami.