Co ma piernik do trzydziestki?
Nie jestem doskonałą panią domu, ba, nawet mi do tej doskonałości daleko, ale do jednego wam się przyznam: uwielbiam piec pierniki.
Zapach pieczonego piernika roznoszący się po mieszkaniu wzbudza we mnie wspomnienia przedświątecznego zamieszania i „pospolitego ruszenia” w kuchni, jakie odbywało się w moim rodzinnym domu.
Czy wiecie, że piernik to tradycyjne ciasto miast hanzeatyckich, będące symbolem ich powodzenia? Pierwotnie było wielkim luksusem, ze względu na koszt przypraw korzennych. Tradycja ich wypieku przetrwała w Bremie, Monachium, Norymberdze, Amsterdamie, Liege, Ostendze i Kłajpejdzie, a z polskich miast w Gdańsku i Toruniu.
Nazwa „piernik” wywodzi się od staropolskiego słowa „pierny”, co oznaczało „pieprzny”. Podobno dawniej w skład wiana panny młodej wchodziła faska ciasta piernikowego i galaretowaty wywar mięsny na rosoły.
Skoro już wiemy, jaka jest historia piernika, przejdźmy do rzeczy najistotniejszej, a mianowicie do przepisu i sposobu wykonywania ciasta piernikowego.
Dlaczego w listopadzie zachęcam do przygotowania piernika? Otóż dlatego, że wyrobione surowe ciasto odstawiamy w chłodne miejsce (dawniej były to spiżarki, obecnie zastąpi nam je najniższy poziom lodówki) na około 1,5 miesiąca (nie, nie pomyliłam się!), aby ciasto mogło dojrzewać. Po tym czasie, jakiś tydzień przed świętami, pieczemy piernikowe placki, przekładając lub dekorując według uznania.
Może w waszych domach zagości nowa tradycja wypieku świątecznego staropolskiego piernika, a więc do dzieła!
PIERNIK STAROPOLSKI
Ciasto przygotować na ok 5-6 tygodni przed świętami (najlepiej zagnieść 6 listopada) piec 3-5 dni wcześniej (czyli ok.19 grudnia). Surowe ciasto musi dojrzewać w chłodnym miejscu (jak pisałam wcześniej, na „parterze” lodówki).
Składniki:
1/2 kg miodu
2 szklanki cukru
25 dag masła (niektórzy dają zamiennie kostkę smalcu)
1 kg mąki (warto mieć jeszcze 1 kg w zapasie)
3 jajka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej, rozpuszczonej w 1/2 szklanki zimnego mleka
1/2 łyżeczki soli
2-3 opakowania przypraw korzennych (polecam mieszankę firmę KOTANY)
Sposób wykonania:
Miód, cukier, masło (ew.smalec) podgrzewamy stopniowo, niemal do wrzenia a nastepnie studzimy.
Do chłodnej masy dodajemy mąkę, jajka, sodę rozpuszczoną w mleku, sól i przyprawy korzenne. Ciasto starannie wyrabiamy, przekładamy do kamionkowego naczynia (np. makutry) lub emaliowanego garnka, miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w chłodne miejsce (czyli „parter” lodówki).
Po upływie dojrzewania ciasta nadchodzi czas pieczenia:
dzielimy ciasto na 2-3 części, rozwałkowujemy i pieczemy kolejno na wysmarowanej tłuszczem blasze (warto skorzystać z pergaminu do pieczenia ciast).
Pieczemy w temperaturze takiej, jak przy pieczeniu biszkoptu czyli 160-180°C, to wszystko zależy od kuchenki, można podgrzać piekarnik jakieś 10 stopni mocniej i po włożeniu placka zmniejszyć temperaturę. Czas pieczenia to około 15-20 minut. Ochłodzone placki przekładamy na przykład podgrzanymi powidłami śliwkowymi (można je wymieszać z bakaliami, np. siekanymi figami), nakrywamy arkuszem papieru i równomiernie obciążamy, odstawiamy aż „skruszeje” (jakieś 3-4 dni). Potem piernik można polać polewą lub lukrować (z lukrem dłużej się przechowa).
Piernik bardzo długo utrzymuje świeżość, wystarczy zawinąć go w papier lub ściereczkę, żeby nie obsychał.
Kilka uwag:
ciasto ma dość wolną konsystencję, jak „posiedzi” w zimnie – stężeje i da się rozwałkować (trzeba podsypywać mąką). Jeśli jednak ktoś doda przy wyrabianiu trochę więcej mąki – też nie będzie tragedii. Można mieszać składniki mikserem z nasadkami do ciasta drożdżowego lub skorzystać z odpowiedniej funkcji blendera.
Zaleca się przygotowanie minimum 2 porcji, inaczej piernik nie doczeka do świąt. Piernik jest świetnym prezentem świątecznym, można pokroić go w paski, przyozdobić lukrem i ładnie zapakować – obdarowani ucieszą się na pewno.
Przepis ten wyszukałam na gazetowym forum, według mnie jest on przystępny, niedrogi i, co najważniejsze, „wyraźny” dla laików w temacie pieczenia pierników.
Tak więc nie zostaje mi nic innego, jak tylko rozgrzać się Irish Coffee, sprawdzić, czy nie ścigam się z czasem i zagnieść to aromatyczne ciasto, dzięki któremu oczekiwanie na Święta stanie się wyjątkowe.
I kto by pomyślał, ot taki sobie piernik.