Psy i koty
Pies najlepszym przyjacielem człowieka – można usłyszeć z ust większości Europejczyków. Wielu z nas darzy te zwierzęta ogromnym sentymentem, są one bohaterami książek, filmów, ratują życie lub po prostu dotrzymują nam towarzystwa. Ale czy mieszkańcy innych kontynentów postrzegają je w ten sam sposób?
W licznych krajach azjatyckich, nie tylko w Chinach i Korei, częściowo także w Ameryce Łacińskiej pies ciągle jest traktowany po prostu jako łatwo dostępne źródło białka. Choć rządy niektórych państw wprowadziły prawo zakazujące zabijania tych zwierząt w celach konsumpcyjnych (np. w Hong Kongu, na Filipinach, czy w Korei na czas Olimpiady i mistrzostw świata w piłce nożnej), nie przestrzega się go zbyt rygorystycznie. Psie mięso nadal jest jedzone, mniej lub bardziej jawnie.
Najdłuższą udokumentowaną historią jedzenia psiego mięsa mogą się pochwalić Chiny. Najstarszy znaleziony dokument Li Chi pochodzi z 500 roku p.n.e. i zawiera przepisy na przysmaki podawane podczas ważnych ceremonii. Jedną z takich potraw był smażony ryż z chrupiącymi kawałkami mięsa z wilczej piersi, podawany z psią wątrobą opiekaną nad węglem drzewnym. Psie mięso uważane było przez Chińczyków za coś więcej niż wyrafinowane pożywienie. Służyło wzmacnianiu yang, męskiej, gorącej, ekstrawertycznej strony ludzkiej natury. Wierzono, iż „rozgrzewa krew”, dlatego spożywano je z większą częstotliwością w czasie zimowych miesięcy. Miało mieć właściwości uzdrawiające, nawet w przypadku żółtaczki i malarii, ale przede wszystkim miało podnosić witalność.
Pies znalazł się w Ameryce Północnej prawdopodobnie za sprawą przodków amerykańskich Indian, przybyłych na ten kontynent z terenów obecnej Mongolii. Europejscy odkrywcy i osadnicy doliczyli się siedemnastu odmian psów, z czego niektóre były hodowane specjalnie na mięso. Psom serwowano odpowiednią dietę, ale zawsze preferowano delikatne mięso szczeniąt. W czasach Krzysztofa Kolumba udomowiony inwentarz Meksykanów składał się jedynie z indyków i psów. Przygotowywano nawet potrawy zawierające oba rodzaje mięsa.
Wielu spośród europejskich odkrywców, w tym liderzy ekspedycji Lewisa i Clarka, nie tylko przywykło w Ameryce do jedzenia psiego mięsa, ale nawet nabyło szczególnego do niego upodobania, doceniając pozytywny wpływ, jaki miało na ich zdrowie. W roku 1928 norweski podróżnik Roald Amundsen, podczas jednej z wypraw na biegun północny, był zmuszony do zjedzenia swego psa zaprzęgowego.
Zastosowanie psiego mięsa w kuchni nie ograniczało się jedynie do terenów Ameryki Północnej i Azji. Polinezyjczycy przez ponad tysiąc lat hodowali psa Poi, karmiąc go głównie gotowanymi korzeniami taro. Z nimi trafił on na Hawaje, gdzie próbować go mieli okazję angielscy i amerykańscy marynarze na początku XIX wieku.
W roku 1870 wydano we Francji książkę kucharską zawierającą przepisy bazujące na psim mięsie. Brytyjczycy, z zasady negujący wszystko, co francuskie, wykorzystali ten fakt do opublikowania serii satyrycznych rysunków, demonstrując w ten sposób swą niechęć i do tego rodzaju mięsa, i do Francuzów.
Tyle historii. Dzisiaj psy, jako pożywienie, ciągle są popularne w prawie całej południowo-wschodniej Azji, południowych Chinach, Korei, częściowo w Japonii, w mniejszym stopniu w Meksyku, Centralnej i Południowej Ameryce, ale nie bez kontrowersji. Organizacje broniące praw zwierząt protestują przeciwko ich jedzeniu i wywierają naciski na rządy państw, które jeszcze prawnie nie uregulowały tej kwestii.
Ale nawet tam, gdzie zabijania i spożywania psów zabroniono pod groźbą kary pieniężnej, czy nawet więzienia, psie mięso jest i prawdopodobnie długo jeszcze będzie kupowane i jedzone. W Chinach i Korei ciągle wierzy się, że ten rodzaj pożywienia ma pozytywny wpływ na witalność. Na bazarze w Guangzhou, oddalonym o dwie godziny jazdy od Hong Kongu, można kupić psa żywego lub sprawionego na miejscu, tak samo na wielu bazarach w Tajlandii, gdzie oprócz żywego towaru nabyć można gotowe potrawy. Przyrządza się je tutaj głównie z dorosłych osobników, podczas gdy w Wietnamie preferowane są szczenięta. W Korei istnieją tysiące restauracji serwujących dania z psiego mięsa (głównie zupę zwaną poshintang).
Jako ludzkie pożywienie koty nie mają tak długiej historii jak psy albo nie jest ona tak dobrze udokumentowana. Przez wieki kot był czczony lub traktowany jako źródło wszelkiego zła, może dlatego, w przeciwieństwie do swych większych krewniaków – lwa, tygrysa, czy pantery, nie wydawał się odpowiednim kandydatem na gulasz.
Znane są liczne przypadki zjadania kotów domowych, gdy stawką było własne życie. Pewnie brytyjski korespondent opisywał, jak w roku 1975, podczas oblężenia ambasady w Kambodży, razem z dwójką przyjaciół z głodu zdecydowali się zadusić kota. Przyrządzono go z curry, był delikatny jak kurczak.
W roku 1996 koty były nagminnie konsumowane w Argentynie, co doczekało się głośnych komentarzy w mediach. Pytano wówczas, czy ludzie są naprawdę tak biedni, by jeść koty? Odpowiedź była, niestety, twierdząca.
W tym samym roku australijski rząd zaczął dostrzegać u siebie problem nadmiernej ilości domowych i zdziczałych kotów, zagrażających dziko żyjącym ptakom i zwierzętom. Znany działacz na rzecz ochrony środowiska, John Wamsley, nawoływał wtedy do wyłapywania i jedzenia kotów, co podobnie jak w Argentynie, wznieciło wielki szum w mediach.
Koty lądują jednak w garnku nie tylko z konieczności. Kilka lat temu właściciel pewnej restauracji na południu Chin stwierdził, że im Chińczycy stają się bogatsi, tym bardziej troszczą się o swoje zdrowie, a nie ma nic lepszego nad kocie mięso. W 1990 roku koty trafiły do kart dań wielu restauracji w północnym Wietnamie. Popyt na nie podsycała wiara w lecznicze właściwości ich mięsa. Surowe, gotowane lub z rusztu miało jakoby leczyć astmę, zaś cztery pęcherze żółciowe zamarynowane w winie ryżowym miały zwiększać wydolność seksualną. Dania z kociego mięsa osiągnęły tak dużą popularność, że poważnie zagroziły kociej populacji w Hanoi, co z kolei wpłynęło na nadmierną ilość szczurów w tym mieście. W 1997 roku tamtejszy rząd zabronił dalszego uboju kotów.
W tym samym czasie w Peru aktywiści walczący o prawa zwierząt doprowadzili do zakazu organizacji festynu ku czci św. Efigenii, którego główną atrakcją były świeżo przyrządzane dania z kotów. Mimo to, koty dalej są tam uważane za przysmak i serwowane w lokalnych restauracjach, nie pojawiają się tylko w oficjalnym menu.
Jak widać, tradycja jedzenia psów i – w mniejszym stopniu – kotów ma się ciągle dobrze. Jej przyszłości nie sposób przewidzieć. Może zaniknie pod wpływem działań aktywistów na rzecz praw zwierząt, a może przybierze na sile, jeśli docenione zostaną dietetyczne właściwości mięsa tych zwierząt (np. niska zawartość cholesterolu)?
A przepisy? W razie ich braku, można wykorzystać ulubione receptury na dania z wołowiny lub cielęciny, mając do dyspozycji psa, lub na kurczaka – w przypadku kota. Pewien szwajcarski szef restauracji twierdził też, że kot smakuje jak królik.
Na podstawie „Strange foods” Jerry’ego Hopkinsa i artykułów z
http://www.planetark.com
http://www.animalfreedom.org