Jak polubić listopad. 30 sprawdzonych sposobów
Profesor Leszek Kołakowski w wywiadzie udzielonym Piotrowi Mucharskiemu na łamach Tygodnika Powszechnego mówi m.in.: „Lubię też rytualne składniki angielskiej codzienności. Choćby ten niesłusznie wyśmiewany zwyczaj rozpoczynania rozmowy od kwestii pogody: Deszcz dziś pada albo Piękne mamy słońce. To jest dobry obyczaj, dlatego że zaczyna się rozmowę od czegoś, co nie jest kontrowersyjne, co w oczywisty sposób łączy rozmówców”.
Początek PRAWDZIWEJ jesieni, który w Polsce przypada na przełom października i listopada, należy jednak do tematów trudnych, by nie powiedzieć bolesnych. Dzień staje się coraz krótszy, nad głowami krążą niespokojne chmary ptaków, podrywając także nasze myśli do marzeń o odlocie w jaśniejsze strony, wreszcie państwowym dekretem przestawić trzeba zegarki, odbierając popołudniom resztkę światła słonecznego. Zaczyna się długich sześć miesięcy zimy, plus minus, nie wdając się w subtelności nie na miejscu.
Gdy jesiennym szybkim zmierzchem wsłuchać się w rodaków rozmowy na tematy pogodowo-kalendarzowe, rozmówców z grubsza można podzielić na dwie grupy.
Pierwsza to ci, którzy z tych najbardziej ponurych miesięcy roku wybierają listopad, jako miesiąc jeszcze odrobinę optymistyczny. Nastrój napędza im oczekiwanie na grudzień, a grudzień – wiadomo, to Mikołajki, Gwiazdka, Święta z choinką, prezentami i rodziną, potem jeszcze miesiąc, czasem dwa karnawału, a wtedy zawsze się coś dzieje, dopiero potem – nicość i marność lutego i marca… Ale do tego czasu można się prześlizgnąć, żyjąc planami na grudzień i przyjemnością oczekiwania na przyjemności.
Druga grupa ma ciężej: mroków listopada nic nie rozjaśni. Jest ponuro, zimno, ciemno i właściwie ten miesiąc może się zwać najciemniejszym w roku. Trzydziestoma dniami melancholijnej przerwy w życiorysie.
O ile jednak nie mamy wpływu na pogodę, możemy mieć pewien wpływ na to, czy uznamy, że to AŻ trzydzieści dni, czy TYLKO trzydzieści dni naszego szybko mijającego życia. Możemy się nad tym, co minęło i nad tym, co pozostało, zastanowić. Możemy zechcieć sprawdzić, czy ten listopad z racji swego marnego podobieństwa do wszystkich mało zachęcających listopadów naszego życia, nie mógłby pokazać się z odmiennej strony. W końcu i tak nic nie mamy do stracenia.

Jak polubić listopad? Przyjmijmy, że nie jest to najdłuższy miesiąc w roku, a ma, jak inne, tylko trzydzieści dni, z podziałem na cztery tygodnie.
- Ogrodnicy cieszą się, że nie ma już dużo pracy w polu i zagrodzie, i bezkarnie można leniuchować w ciepłym domu.
- Ci, co lubią wiatry, bardzo cenią ten miesiąc – wszak zaczynają się piękne jesienno-zimowe sztormy. Niezapomniane chwile spacerów.
- A zwierzęta towarzyskie szczególnie docenią możliwość spotykania się w domu. Przy grzanym winie.
- Domatorzy – długie wieczory, które spędzić można z książką pod kocem, najlepiej własnoręcznie zszytym lub wydzierganym.
- Borsuki – bezkarne borsuczenie, bo przecież, gdy jest ciemno i zimno każdy borsuk leży na swej sofie i głaszcze swego kota.
- Ci, co lubią powracać, chętnie znów przeczytają Dolinę Muminków w listopadzie. Przecież to książka stworzona na listopad! Można się też znów spotkać, jak co roku, w Londynie lub na spacer po Krakowie, na przykład.
- Ci, co lubią wybiegać w przyszłość, już w listopadzie posadzą cebulki wiosennych kwiatów.
- Włóczykije odwiedzają puste oraz te opustoszałe jesienią letnie rezydencje, za lepszej pogody pełne ludzi i niedostępne.
11 przypada Święto Niepodległości (okazja do wyjścia na patriotyczny, radosny spacer), dzień św. Marcina (pieczenie i zjadanie rogali w Poznaniu), a ostatni dzień listopada to Andrzejki – w ten jeden wieczór w roku zamiast wody polejmy wosk. Możemy, jak ci na innej półkuli, świętować też Thanksgiving(22 listopada) – może pierwszy raz upiec ciasto dyniowe i przeczytać, skąd wziął się obyczaj spożywania indyka.
A na wszystkie inne dni zwykłe i świąteczne proponujemy:
- W listopadowe poniedziałki – odsypiać weekend.
- We wtorki robić zakupy świąteczne, pakować je, ułożyć w ładną kupkę, niech rozświetlają burość listopada.
- W każdą środę listopada iść do księgarni, potem z książką do kawiarni albo z kawą do księgarni (to tak jak z piciem w Szczawnicy i szcza….em w piwnicy).
- W czwartki: nowy decor do kuchni/spiżarni/łazienki – kupić wszędzie nowe dywaniki, kotu nowa poduszkę.
- W piątki zakupy dla siebie. Nowe ubranka.
- Soboty – spotkania ze znajomymi, zapraszanie siebie do nich i zapraszanie ich do się.
- W niedziele – dzień święty święcić, leżeć do góry tyłkiem z cudną książką, z dobrą muzyką, z kotem na karku i żałować, że już tylko 20,19,18… dni listopada zostało.
Dziękuję Tosi oraz Spinelli za wkład w niniejszy tekst.
Fot.: summa/pinezka.pl
Zajrzyj do innych Jaków