Moja pierwsza maszyna do pisania nazywała się Consul i została wypożyczona przez mojego ojca z jego pracy. W tamtym czasie nie można było tak, ot sobie, kupić zdezelowanej maszyny. Kiedy się już do niczego nie nadawały – były komisyjnie niszczone, z zachowaniem odpowiedniej procedury, którą to procedurę wieńczyło sporządzenie protokołu. Jeszcze by ktoś za pomocą wycofanego z biura grata rozpowszechniał nie takie treści i podgryzał niesmaczne korzenie ustroju.

Potem miałam przedwojennego Mercedesa (obawiam się zresztą, że to dwa moje merce w życiu: pierwszy i ostatni), którego mi podarował profesor D. Mam go zresztą do dziś (Mercedesa, nie profesora). Ma cudowny, przedwojenny dizajn, okrągłe klawisze na wystających drutach i ktoś inny, jakaś prawdziwa kobieta, zrobiłaby z niego wspaniałą ozdobę wnętrza. U mnie zbiera kurz i w tej roli sprawdza się doskonale.
Następnie przywiozłam z Anglii tamtejszą maszynę. Miało to miejsce w Roku Pańskim 1989, w miesiąc po zburzeniu muru berlińskiego. Komputer wtedy jeszcze nie bardzo się sprawdzał: ciągle nękały piszących oszczędnościowe wyłączenia prądu.
Kilka lat później, o ile pamiętam, w roku 1996, nabyłam komputer. Niedawno rozpadł się, a moja kupiona rok temu komórka ma z pewnością bardziej zaawansowane i wyrafinowane oprogramowanie.

Do mojego najnowszego sprzętu wczoraj podłączyłam Błękitny Ząb i przez cały wieczór przekładałam zdjęcia z komórki do komputera. Kiedy myślę o tym skoku technologicznym, szczena mi opada. To się stało nawet nie za jednego życia, tylko w ciągu kilku lat.

Bardziej refleksyjni ludzie zapewne byliby w szoku. Tak się teraz mówi: jestem w szoku. Nawet, kiedy kanapka rypnie człowiekowi maślaną stroną na zasierściony dywan. Jednakowoż szok to „groźne dla życia zaburzenia czynności organizmu – zakłócenia pracy serca, niewydolność krążenia – będące reakcją na ciężkie urazy mechaniczne lub będące następstwem operacji, oparzenia, zakażenia, zatrucia itp.”.
Co w moim wypadku nie zachodzi.

Przyjmijmy zatem, że jest to bardzo mały szok. Szoczek, powiedzmy.

Więcej towarów mieszanych