Pojęcia abstrakcyjne
IPN wysłał do osób, które znalazły się na Liście Wildsteina potwierdzenie, że rzeczywiście. Rzeczywiście, droga pani X, panie Y, pańskie „dane osobowe są tożsame z danymi osobowymi, które znajdują się w katalogu funkcjonariuszy, współpracowników, kandydatów na współpracowników organów bezpieczeństwa państwa oraz innych osób, udostępnionym w Instytucie Pamięci Narodowej od dnia 26 listopada 2004 r.” – pisze Gazeta Wyborcza z dn. 8 czerwca br. W komentarzu dodaje, że dla pracowników IPNu człowiek jest elementem historii bądź obiektem, opisywanym daną teczką. Żywy człowiek – konkluduje Gazeta – jest abstrakcją.
Nie pierwsza to i nie ostatnia niestety abstrakcja, którą posługujemy się na co dzień. W zeszłym miesiącu pisałem o terrorystach, nie nadmieniając wszakże, że problem terroryzmu przede wszystkim jest problemem leksykalnym. Z punktu widzenia humanizmu, sprowadzanie ludzi do problemu socjolingwistycznego jest przynajmniej dwuznaczne, a jednak jestem przekonany, że spojrzenie z tej właśnie strony sporo wyjaśnia.
Cofając się do korzeni naszego postrzegania rzeczywistości nie możemy ominąć platońskiego podejścia do świata; podejrzewam, że nie ma nauki społecznej, która pominęłaby mit o jaskini i cieniach pojawiających się na jej ścianach. Cienie owe to to, z czym spotykamy się na co dzień. Cienie te są rzucane przez Idee, prawdziwe, jedyne i niezmienne kształty, istniejące poza możliwością postrzegania i poza człowiekiem. Im jaśniej świeci światło rozumu, tym cienie stają się wyraźniejsze, przez co możemy wnosić cokolwiek na temat kształtu samych Idei. Opisywać Idee oznacza opisywać świat takim, jaki jest w rzeczywistości, opisywać rzeczywistość to skupiać się na cieniach. Platon uzasadnia to prosto: skąd wiedzielibyśmy, że drzewo to drzewo, gdyby w naszym umyśle nie odcisnęła piętna idea drzewa? To obserwowane na dworze jest, owszem, egzemplifikacją pewnej idei, ale samo ideą nie jest. Natomiast zrozumiane i opisane może zostać tylko poprzez jakiś byt, który nie jest nam dany wprost, a który w jakiś sposób mimo tego jest obecny.
O ile nie ma problemu z drzewem, kamieniem, czy nawet człowiekiem, o tyle problemy zaczynają się w przypadku określeń abstrakcyjnych. Pojęcia takie jak miłość, nienawiść, zmęczenie – to wszystko potrzebuje idei, które będą je reprezentowały. O kształcie tych idei nie można powiedzieć niczego pewnego, nie jest to idea drzewa czy stołu, gdy – mgliście co prawda, ale zawsze – możemy sobie wyobrazić desygnat.
Moim zdaniem problem Idei jest tylko i wyłącznie problemem językowym. Wiemy, że drzewo to drzewo, ponieważ sami nadaliśmy mu taką nazwę. Kiedy rozmawia się z dziećmi, widać wyraźnie, że mają trudność z dopasowaniem słów do przedmiotów. To miś – twierdzi trzylatek, wskazując na królika. Nie, to królik, prostujemy odruchowo. Wiemy, że to królik. Widzieliśmy po wielokroć rozmaite pluszowe potworki, które z grubsza przypominały królika, nauczyliśmy się rozpoznawać i szufladkować – na poziomie leksykalnym – większość zjawisk, z którymi się spotykamy. Również nazywanie uczuć, czy zjawisk nie wymyka się naszemu rozumieniu. Potężny deszcz zaklasyfikujemy jako ulewę, gdy pada delikatnie, psioczymy na mżawkę. Nauczyliśmy się wszystko nazywać, dlatego też nie nastręcza nam specjalnych problemów sytuacja, gdy słyszymy o bombowym zamachu, próbie molestowania dziecka czy czyjejś obecności na liście IPN. To terroryści, pedofile i agenci – klasyfikujemy pospiesznie, upychając uzyskane informacje w odpowiednie szufladki. Językowo bez zarzutu; uprzątnąwszy teren jesteśmy gotowi na przyjęcie kolejnych nowości z placu boju, zwanego życiem.
Człowieczeństwo w drugim człowieku traktuj zawsze jako cel, nigdy jako środek – napisał Immanuel Kant pod koniec XVIII wieku. Ale to samo człowieczeństwo w drugim człowieku gubi się na skutek nadania mu nazwy. Bo człowiek jako taki jest jednostką, która myśli, czuje, działa. A język, choć się zmienia, jest martwy. Istota drugiego człowieka, trudna do uchwycenia, wijąca się niczym żywe srebro, z konieczności musi ustąpić przed potrzebą porządku.
Nazywam, i człowiek w mojej głowie zmienia się w abstrakcję.
© ydorius 8’VI’2005