ilustr. lolyta/pinezka.pl
Ten wieczór nie zapowiadał nieszczęścia. Poszedłem spać jak zwykle. Noc nie była ciemniejsza, nie słyszałem zbliżającej się klątwy. Ale ranek był przerażająco inny. To przyszło nocą. Kładłem się spać zdrowy, silny, szczęśliwy. Obudziłem się słaby i kaleki. Jak to możliwe, żeby choroba przyszła tak nagle, niespodzianie? Przyszła i zmieniła moje życie. I już nic nie jest takie samo. Zostałem nagle odrzucony na margines społeczeństwa – chromy, nieporadny, inny. Jestem przeganiany z kąta w kąt, bezbronny, obcy. „Żeby cię Bóg nie skarał” mówili, kiedy chodziłem dumny, nie zważałem na biednych i chorych, kiedy wszystkie spory rozwiązywałem siłą. „Pycha to grzech” mówili.
Czy to dlatego? Czy tak już będzie do końca? Boję się innych, boję się, że ktoś wykorzysta moją słabość, tak jak ja to robiłem. Przemykam się rano i wieczorem – wtedy jest już prawie pusto. Wstydzę się tego jaki jestem. Ja, który brylowałem w dzień, musiałem zejść do podziemia. Teraz wiem, że zgrzeszyłem. Ale czy zasłużyłem na taką karę? Boże, dlaczego?

Codziennie rano na nasz balkon przylatywał gołąb. Od jakiegoś czasu, odkąd pewna para wysiedziała małe w jednej z doniczek, dokarmiamy gołębie. Ten był wyjątkowo butny, rozganiał wszystkie, pierwszy do jedzenia, pierwszy do bicia. Nazywałyśmy go „Rozbójnik”. Spał na parapecie okna na klatce schodowej. Okno było otwierane do środka.

Pewnego dnia Rozbójnik nie przyleciał. Następnego dnia pojawił się, ale coś z nim było nie tak. Nie potrafił latać prosto, nie potrafił chodzić, przewracał się, podpierał się skrzydłami. Nagle z najbardziej butnego stał się najsłabszy. Przylatywał tylko bardzo wcześnie rano i o zmroku, kiedy już inne ptaki szły spać. Jakiś szczeniak związał mu nogi i skazał na żywot pariasa. Serce nam się krajało, ale nie dało się uwolnić go z tych pęt; bał się ludzi, bał się wszystkiego.
I tak się zastanawiałam, co on sobie myśli. Przecież nie wie, że to jakaś ludzka bezmyślna bestia zabawiła się jego kosztem. Czy on rozpatruje to w kategoriach kary za grzechy, pokuty, sprawiedliwości, czy może po prostu traktuje to jak zwykłą kolej losu – jednego dnia jest przywódcą w grupie, następnego najsłabszy.

Kiedyś czytałam o płaszczakach – to takie stworki, które żyją tylko w dwóch wymiarach. Jeśli taki płaszczak jest na kartce, to wystarczy narysować na niej dwie kreski i już płaszczak jest zamknięty, nie może przejść nad kreską. W dodatku sam nie wie dlaczego tak się stało. I tak dziecko z kredką jest dla płaszczaka Bogiem, który ingeruje w jego życie.

 

ilustr. lolyta/pinezka.pl
 

Dla tego gołębia też byliśmy bogami – dostawał mannę z nieba (pszenicę na naszym balkonie), potem nagle zaniemógł. Nie miał na nic wpływu. Jesteśmy tacy pewni swojej wyjątkowości we wszechświecie. Nie znajdując nic ponad nami uznajemy, że jest tam tylko Bóg. A może to tak jak z tymi gołębiami, może jest jeszcze ktoś, kto bawi się zaglądając w naszą rzeczywistość i rozdziela dobro lub zło – według uznania. Tak jak my, kiedy nie zabijamy mrówki, którą znajdujemy w kobiałce z truskawkami, tylko ją przenosimy za okno. Tylko czy mrówka to docenia? Czy może czuje, że stała jej się straszna krzywda, bo nagle jest sama, w obcym miejscu, bez jedzenia, bez celu?

I zaczynam rozumieć religie, w których wierzy się w wielu bogów – tych dobrych i tych złych, złośliwych. Bo trudno uwierzyć, że to całe dobro, które dostajemy pochodzi od tej samej istoty, która zsyła na nas też tyle zła i cierpienia. Kiedy nam coś się dzieje, zastanawiamy się, czy to za karę. Dopatrujemy się jakiegoś większego celu, jakiegoś sensu. A może nie ma w tym logiki?

Rozpatrujemy życie w kategoriach nagrody i kary. A może to są zupełnie niezwiązane ze sobą pojęcia? Może po prostu jakiś złośliwy mały „człowieczek” bawi sie, zderzając samochodziki na wyimaginowanej planszy? A my jesteśmy w nich.

Grafika: lolyta/pinezka.pl