Niech cię Urząd urządzi
Bezrobotny absolwent ma prawo odbyć staż. Urząd Pracy przyznaje mu wówczas pieniądze – z funduszu UP lub ze środków unijnych – i zapewnia miejsce pracy. Jeśli absolwent ma pomysł na siebie i wie, czego chce od życia – może sobie pracodawcę znaleźć sam. Tak też uczyniłam i ja.
Pracodawcę znalazłam, pozostało pozałatwiać papierkową robotę.
W tym momencie jednak zaczynają się schody, po których wspinają się mozolnie pełni nadziei absolwenci.
Wspinam się więc i usiłuję dowiedzieć, jakie warunki trzeba spełnić, żeby staż dostać. Zalewa mnie fala przepisów, UP przedziera się przez sterty papierów przerzucanych wraz z petentami z pokoju do pokoju i w końcu czegoś się dowiaduję. Jako że wiek mam jeszcze młody i 27 lat nie ukończyłam, staż mi według przepisów jak najbardziej przysługuje. Jednak, jak to zwykle bywa w Polsce, pieniądze z UP na staż skończyły się zanim absolwenci stali się absolwentami i mogli wnioski składać. Na szczęście, głosem większości wkroczyliśmy dumnie do Unii Europejskiej, która to chętnie bezrobotnych dofinansuje. Tak też mi oznajmiono, więc spokojnie czekałam, aż UP wyda decyzję.
W końcu wydał i telefonicznie oznajmił, że mój wniosek rozpatrzony został pozytywnie, więc mogę się stawić z resztą dokumentów i zabrać umowę do podpisania dla pracodawcy. Pracodawca, rzecz jasna, zadowolony, ponieważ chciał mnie widzieć u siebie w firmie, więc radość nastała – nie będę bezrobotna!
I nie byłam. Przez całą drogę tramwajem do UP. Potem zaś dowiedziałam się, że wniosek rozpatrzony został pozytywnie przez pomyłkę, a że błądzić jest rzeczą ludzką, więc mam wybaczyć i zrozumieć, że wydający wnioski miał bałagan w pokoju. Okazuje się, że nie należą mi się pieniądze z Unii, ponieważ przepis mówi, że Unia płaci tylko młodzieży do 25 roku życia. Gdybym przewidziała taki obrót sprawy, niewątpliwie wstrzymałabym się jeszcze trochę z przychodzeniem na ten najpiękniejszy ze światów i nie popełniła ewidentnego błędu, jakim było skończenie 25 lat przed skończeniem studiów. Ale przepis to przepis i łamać się go nie da. Jak byk stoi, że mam 25 lat, więc mogę zapomnieć o stażu z UE. A na ten z UP skończyły się pieniądze. Dziękujemy, do widzenia, następny proszę.
Czas leczy rany, jak mówią. Trochę go minęło i pozostało mi liczyć na to, że mój pracodawca, tak jak sugerował, w razie odmowy z UP postara się załatwić mi jakieś zlecenia lub może nawet pół etatu. Idę na przemiłą skądinąd rozmowę i dowiaduję się, że nie ma on już takiej potrzeby, ponieważ jakże przebiegły UP wykorzystał miejsce, które ja znalazłam i ja załatwiłam dla swoich celów, zaoszczędził sobie kłopotu szukania pracodawców i przyznał staż innej, młodszej absolwentce–petentce.
Chciałabym niezmiernie podziękować Urzędowi Pracy, który w ramach pomocy bezrobotnym odebrał mi szansę na rozpoczęcie pracy w wybranym przeze mnie miejscu.
Kolaż: Joanna Titeux/pinezka.pl