Następny przystanek – Zbawienie
Ochłodziło się dziś przeraźliwie (temperatura spadła z 30°C do 10°C w ciągu jednego dnia), więc do metra wsiadłam z lekka zmarznięta i śpiąca. Zajęłam moje ulubione miejsce, miałam szczęście, bo obok mnie siedziała dziś szczupła kobieta, więc dwa tyłki łatwo się na podwójnym siedzeniu zmieściły (czasem jest z tym problem, ale ja – mimo swej nadwagi – wciąż mieszczę się na jednym siedzeniu) i otworzyłam zakupiony na stacji Washington Post.
Tradycyjnie lekturę zaczęłam od ulubionego Cartoon strip For Better and Worse (polecam!). Po przeczytaniu kolumny Dear Amy (możecie się domyśleć, że to porady na każdą okazję), przeszłam do lektury poważniejszej – Obama tells MD voters – We need something new. (I agree!)1
W tym momencie z siedzenia po drugiej stronie dobiegł mnie tajemniczy szept; zerkam: szept wypływa z ust eleganckiej, czarnej kobiety i jest skierowany do mnie. Mimo że mieszkam w USA już od prawie 20 lat, rozumiem przeciętnie 90% z tego, co ludzie do mnie mówią, nauczyłam się jednak przybierać bardzo mądry wyraz twarzy i dzięki temu (mam nadzieje) wyglądam dość inteligentnie nawet wtedy, gdy nie wszystko rozumiem. Nadając zatem mojej porannej twarzy wielce inteligentny wyraz, kiwnęłam głową ZE ZROZUMIENIEM i wróciłam do kampanii wyborczej Obamy.
Szept jednak nie ustawał, stawał się coraz bardziej intensywny, nie miałam wyjścia, więc zachrypiałam: – Excuse me? Pociąg był całkiem pełny, na twarzach współpasażerów pojawiło się zainteresowanie. Głos kobiety się wzmógł, ale ja, niestety, zrozumiałam tylko Last day, kiwnęłam głową, ale próba powrotu do lektury została mi uniemożliwiona lekkim dotknięciem w ramię. Ja, już z lekka poirytowana, głośniej pytam: – What is it about?. I znów słyszę tylko Last day. Widać współpasażerowie byli zdecydowanie bystrzejsi ode mnie, bo na gębach widzę uśmieszki, a ja dalej nic. Więc odważnie się pytam (w takich momentach bardzo wyraźnie słyszę swój słowiański akcent): – What about last day? – i czuję na sobie oczy wszystkich już pasażerów.
Wreszcie pada wyraźniejsze głośne pytanie, niczym w kościele (teraz naprawdę skupiamy na sobie uwagę całego wagonu!): – If you knew it was your very last day would you choose to be with the LORD?2 I cisza, wszyscy czekają na moją odpowiedź. Czuję się jak aktorka na scenie.

Więc odpowiadam głośno i wyraźnie (w duchu myśląc – jeszcze TYLKO dwa przystanki): – I AM WITH LORD, THANK YOU!3 (powinnam dodać ALLELUJA dla efektu).
Kobieta chyba nie spodziewała się tej odpowiedzi i ciągnie dalej: – BUT ARE YOU SAVED?4 – a ja: – YES I AM, THANK YOU.5
Widzę wyraźne rozczarowanie i w oczach widowni, i w oczach misjonarki, ale na szczęście do pociągu wsiadł młody chłopak o wyraźnie arabskim wyglądzie i procedura zaczęła się na nowo. Chłopak też miał problem z początkowym zrozumieniem, ale siedział bliżej i chyba z rana miał więcej energii, bo pojął szybciej i całkiem energicznie rozpoczął dyskusję. Ale był mądrzejszy niż ja, bo zaczął od ataku – Have you heard about Muslims? I am a Muslim!6 Na to kobieta wyraźnie zdezorientowana, pyta: – What?
Nadszedł mój przystanek…
O Obamie będę musiała przeczytać w drodze powrotnej wieczorem, jeśli ktoś nie będzie śpiewał, grał na organkach lub procesował się z Bushem.
Ilustrowała: spinelli/pinezka.pl
————-
1 Obama mówi wyborcom ze stanu Maryland – Potrzebujemy czegoś nowego (zgadzam się!)
2 Gdybyś wiedziała, że to twój ostatni dzień, czy chciałabyś być z Panem?
3 Dziękuję, ale Pan JEST przy mnie!
4 Ale czy jesteś ZBAWIONA?
5 Tak, jestem, dziękuję.
6 Czy słyszałaś o muzułmanach? Ja jestem muzułmaninem!