Nie, nie chodzi o siusiającego chłopczyka. Chodzi o Uśmiechniętego Premiera. Premier co prawda nie uśmiecha się jak jeden z jego poprzedników, który chciał skończyć jak mężczyzna, a jedyne z czego go zapamiętamy to uwikłanie we wszystko, w co można było się uwikłać. Premier Marcinkiewicz uśmiecha się mimo wszelkich przeciwności losu, zupełnie tak, jakby nie zdawał sobie sprawy, że został manekinem PiS.

Premier uśmiechał się, kiedy z koalicji z PO nie pozostały nawet szczątki marzeń, bo choć była to „idealna koalicja” i premier osobiście namawiał Rokitę i Tuska do wejścia w sojusz z PiS, to jednak nic z tego nie wyszło. Premier przekonywał, że pakt stabilizacyjny to naprawdę dobry pomysł i za Jarosławem Kaczyńskim powtarzał, że Andrzej Lepper się ucywilizował. Kolejne tąpnięcia na szczytach nie przeszkadzały rządowi rządzić, ba, nawet odnosić sukcesów, a do takich należałoby zaliczyć zwerbowanie ekspertów: Mellera, Religi, czy w końcu Gilowskiej.

ilustr. ydorius

Udawać, bo rząd, który mamy, jest niestety mocno marionetkowy, zaś prezes PiS może ubierać ten rząd w takie szaty, jakie tylko mu się spodobają. Dobrze, że przynajmniej manekin się uśmiecha. Bo mi raczej do śmiechu nie jest.

© ydorius 10’V’2006