Małe piwko na wiosnę!
Pamięci Jarka – redakcja pinezki.pl
Przed nami lato. Powoli wyrastają na ulicach „ogródki piwne”. Dawniej, przeciętny Polak, po pracy /po robocie/, wpadał do pobliskiego baru na jednego, zagryzając śledzikiem. Ręce i cała reszta się rozgrzewała, wzrok nabierał blasku, a kochanego ciała nie przybywało. Wprawdzie żona coś tam „marudziła”, ale dało się z tym żyć. Śmialiśmy się z brzuchatych Niemców, Czechów i oto teraz sami popadliśmy w podobne tarapaty.
Zniknęły z naszych ulic dawne bary z ich niepowtarzalną, męską atmosferą. Ich miejsce zajęły puby ze stołem bilardowym i koniecznie ryczącym telewizorem. Siedzący tam osobnicy wzrok mają jakby trochę przytępiony, a chód – taki jakiś „misiowaty”. Ale cóż, wiadomo – piwo z chmielu się wyrabia, a ten działa uspokajająco. Wierzcie mi, bo sam po piwie usypiam. Ale czy naprawdę, drodzy panowie, potrzebujemy tego uśpienia, czy wręcz marazmu? I to teraz, na wiosnę? Wydaje się, że piwo zdominowało całe nasze męskie bytowanie w tej epoce. Program telewizyjny – reklama piwa, mecz – browar sponsoruje, koncert – też piwo sponsorem.
A ja jestem nieco inny – bo „winny”. Będąc niedawno we Włoszech miałem okazję oglądać roztańczonych Włochów, popijających wino oraz pochylonych nad stołem, pijących piwo, (chyba) Anglików – chyba, bo nie sposób było zrozumieć ich „mowy” . Stwierdziłem wówczas, że zapatrzyliśmy się nie na ten kraniec Europy, z którego powinniśmy czerpać energię. Tak więc panowie – pijmy wino, a nie piwo!
Kwiecień 2002