M jak Milczuś, czyli złotem między oczy!
Milczuś to stworzenie coraz częściej spotykane. Na ogół jest milusi i przez większość dalszych i bliższych znajomych lubiany. Maksyma, której hołduje, to: „Milczenie jest złotem”.
Ale lubiany jest nie dlatego, że dyskretny – choć on często swoje postępowanie dyskrecją nazwie. Raczej dlatego, że milcząc, nikomu się nie naraża. Główny cel, który Milczuś przed sobą stawia rozmawiając z tobą, to zdobycie twojej sympatii. Chce być kochany przez wszystkich i dzięki temu żyć bezproblemowo, i… jak najmniejszym kosztem.
Milczusie, wbrew nazwie, nie wszystkie są mrukami, otóż bywają mniej lub bardziej gadatliwe… Te rozmowniejsze w kłopotliwych chwilach stroją wdzięczne minki, powiadając – ooch, nie wiem, nie znam się, za mało wiem na ten temat – i zawsze mają ci coś miłego do powiedzenia. Kłopotliwa cisza zapada wtedy, gdy zadasz Milczusiowi krępujące pytanie, na przykład co sądzi o Marszu Tolerancji? Te małomówne w tym momencie czerwienią się wdzięcznie, nie mówiąc nic.
Z Milczusiem spędza się czas przyjemnie. Uwielbiasz owoce morza i mówiąc o nich, mylisz słówka? Milczuś nigdy w życiu nie zwróci ci uwagi na różnicę między Homerem, homarem i Hemarem. Nie widzi takiej potrzeby! Możesz stwierdzić, że „Lorda Jima” napisał Szekspir, a „Idiotę” Joanna Chmielewska. Milczuś uda, że nie dosłyszał. W razie, gdy jest więcej osób i ktoś się awanturuje, Milczuś próbuje zmienić temat, wydłubuje z oka niewidzialną rzęsę, a przyparty do ściany, w zależności od wiadomości własnych i upatrzonych celów albo powie, że sam nie wie, albo… przyzna ci rację, podkreślając, że mniej ważne, kto to napisał, a ważniejsze, że książki wspaniałe – zyskując tym twoją dozgonną wdzięczność. Bo to przecież główny cel Milczusia – mieć jak najwięcej wielbicieli. A tamci, którzy twierdzą inaczej? Och, Milczuś wie, że lepiej zdobyć sympatię jednej osoby, niż próbować dogodzić wszystkim. Stara się oczywiście uniknąć takich sytuacji, ale jeśli się nie da, to wybiera albo zrobienie z siebie idioty – odpowiadając „nie wiem” – albo przyznanie racji atakowanemu przez większość…
Zdanie „nie masz racji” Milczusiowi przez usta nie przejdzie! I właściwie na to, czy mówisz bzdury, czy nie, Milczuś nie bardzo zwraca uwagę. Natomiast na pewno zwróci uwagę na piękny ciuch na tobie, nowe kolczyki, fajne uczesanie – bo Milczuś jak już coś powie, to z sensem. Nikt tak nie umie prawić komplementów i słodzić. A jeśli Milczuś jest kobietą? Aaaaach, to dopiero cudeńko. Jak taka milczy, jak słucha, jak patrzy, aż się serce roztapia, że taka mądra, wspaniała i jednocześnie tajemnicza! Iluż mężczyzn uwielbia takie Milczusie.
Chodziłam z taką jedną do szkoły, nie zapomnę z jaką uwagą i zainteresowaniem słuchała Waldka z czwartej klasy, gdy opowiadał o multiwibratorze astabilnym. O tak, Basia to był wspaniały Milczuś – nauczyciele jednak nie doceniali jej powabnego milczenia i po pierwszym roku panna pożegnała się z nami ku wielkiemu rozgoryczeniu starszych kolegów. Ba! Najciekawsza dziewczyna w klasie.
Czasami ktoś ma do Milczusia pretensje – no wiesz? To ciebie też Aśka nabrała i słówka nie pisnęłaś? Ach – odpowiada Milczuś – ja jestem dyskretna! Czemu nie zadzwoniłaś po policję, jak sąsiadkę mąż bił? No wiesz?! W cudze małżeństwo się wtrącać?! Ale ją zabił! Przecież nie mogłam przewidzieć, a z zasady nie wchodzę w cudze życie.
Zresztą Milczuś najczęściej w takich wypadkach nic nie widzi i nic nie słyszy. Nie powie ci również, że wiersze, które jej dałaś do oceny, są do niczego – po prostu milczy tak długo, że albo zapomnisz, albo sama się zorientujesz, że lepiej już ani linijki nie napisać.
Milczusiowi nie warto zadawać pytań – przeważnie nie wie, a jak wie… to też nie powie, żeby nikomu przykrości nie sprawić. Nie wypowiada się o Tybecie i Czeczenii bo… tam nie był i nie widział, o feminizmie – bo się nie zna, o Radiu Maryja – bo nie słucha radia, albo właśnie ma zepsute, o aborcji bo – ach, jest taki wrażliwy.
Czasami ktoś, zachwycony tak wspaniałym słuchaczem, jakim jest Milczuś, zada jakieś pytanie na temat swojej wypowiedzi – usłyszy wtedy coś ogólnikowego, coś w rodzaju… hmm, trzeba to przemyśleć, ty na pewno wiesz lepiej, itp. Zdarza się jednak, że Milczuś nawet pytania nie zrozumie i wtedy wykręca się – och, wybacz tak mnie głowa boli, nie mam siły słowa powiedzieć, albo w ostateczności – wybacz, akurat się zamyśliłam, jeździłam w dzieciństwie do babci, tak piękne jezioro i tak cudnie tam było, jak spojrzałam ci w oczy, tak mi sie jakoś niemądrze z tym jeziorem skojarzyło.
Milczuś nie ma kłopotów z przeszłością. Nawet, jeśli należał do PZPR to przecież… milczał! I wiadomo już dziś, że to było milczenie potępiające, milczenie pełne krzyku zduszonej wolności.
Dzisiaj Milczuś milczy w kościele lub tam, gdzie mu wygodniej. Bo o co, jak o co, ale o swoją wygodę, to Milczuś dbać umie – wie gdzie, kiedy, do kogo i na jaki temat milczeć! Milczuś nie ma rozterek Raskolnikowa – sumienie ma też milczące, więc nawet jak coś przeskrobał, to do komisariatu się nie zgłosi. Z Milczusiem zawsze rozmawia się przyjemnie, słyszy to, co chce się usłyszeć i ma się pewność, że się zostanie należycie wysłuchanym.
Również w internecie są Milczusie – łatwo je poznać. Unikają kontrowersyjnych wątków, w innych zaś dają buzi wszystkim naokoło, pozdrawiają trzymając kciuki, przejmują się nieszczęściami i cieszą z sukcesów innych internautów, tu i ówdzie przemycając wiadomości, jak to u nich miło, ładnie i szczęśliwie. Czasem wspomną o jakimś kłopocie, gdy wyczują, że ktoś im może w taki czy inny sposób pomóc. Starają się utrzymywać jak najwięcej, wartościowych dla nich, kontaktów. I w ogóle są słodziutkie!
Milczusie, jak wszyscy ludzie, są bardziej lub mniej inteligentne. Te głupie często milczą z musu – mało, że nic nie mają do powiedzenia, to jeszcze niewiele rozumieją z tego, co się do nich mówi i tylko jakiś pierwotny instynkt im podpowiada, jak to swoje milczenie wykorzystać, by żyć wygodnie i bezkonfliktowo. Ale są też Milczusie cwane, takie dokładnie wybierają drogi swojego milczenia i na ogół żyje im sie dobrze. Mają, co chcą mieć, są lubiane – bo przecież tak sympatycznych istot, miód lejących na serce i nie kłótliwych, trudno nie kochać.
Oczywiście, zawsze znajdą się tacy, co za Milczusiami nie przepadają. Ba! Krytykują nawet! Znajdą się też tacy, co potrafią się przedrzeć przez zasłonę milczenia albo co gorsza… sprowokować do jakiejś niepoprawnej wypowiedzi. Jednym słowem mówiąc – kłopotliwa reszta, ale przecież… reszta też jest milczeniem.
Ilustrowała: spinelli/pinezka.pl