Kompromitacja w San Juan del Sur
Gdy na boisku pięściami okładają się gracze, widok budujący nie jest, ale na swój sposób zrozumiały. Tężyzna fizyczna jako argument w dyskusji, choć zastosowana nagannie, nie zaskakuje, skoro bijący się są niejako pracownikami fizycznymi. Tym większe było zdziwienie mediów światowych (to pierwsza w naszym kraju publikacja na ten temat), kiedy do rękoczynów doszło na konferencji naukowej zwołanej pod auspicjami FIVB (Światowej Federacji Piłki Siatkowej) w lutym br., w nikaraguańskim San Juan del Sur. Co przerażające, z czasem bijatyka przeniosła się na ulice sennego zwykle miasta. Trzeszczały łamane kości, lała się krew, a policja przy pomocy wojska dopiero po kilku godzinach zaprowadziła porządek.
Ponurą relację z kompromitacji tak siatkarskiego, jak i naukowego świata rozpocząć wypada od przytoczenia tematu konferencji, choć i to niewiele wyjaśni. Szef siatkarskiej federacji zwołał do San Juan del Sur naukowców z całego świata, by ustalić elementarne fakty w kwestii… narodzin piłki siatkowej. Okoliczność, iż są tu jakiekolwiek wątpliwości, to dla polskiego czytelnika rzecz zupełnie nowa.
Przyjęło się uważać, że siatkówka powstała w Holyoke (Massachusetts), a jej twórcą jest amerykański nauczyciel wychowania fizycznego w YMCA – William G. Morgan. Nic bardziej błędnego – twierdzi od niedawna, ale uporczywie, prof. Xavier Pitzsurleau-Emontage z Universite de Flermont-Cerrand. U schyłku ubiegłego roku ekipa badawcza z tejże uczelni dokonała epokowych odkryć w słynnych (od niedawna również w siatkarskich kręgach) jaskiniach w Lascaux. Właśnie rewelacje Pitzsurleau-Emontage’a i rozpętana wokół nich burza we francuskich mediach (następnie w światowych – m. in. New Jersey Volley z grudnia 2007, czy Tokio Sports Review ze stycznia br.) skłoniły władze FIVB do zwołania nieszczęsnej konferencji – naukowej w zamierzeniu, a bokserskiej w praktyce.
Będąc przypadkowo „w okolicy” (Gwatemala) z radością skorzystałem z okazji, by relacjonować wydarzenia. Nigdy sobie tego nie wybaczę, no ale któż przy zdrowych zmysłach mógł się spodziewać walk ulicznych sprowokowanych przez akademickie sławy?
Początek złego był nawet miły – konferencję otworzył zaskakująco krótkim (jak na niego) przemówieniem boss światowego volleya, dr Ruben Acosta. Przypominając o dokonującej się właśnie pod jego egidą bezprecedensowej ekspansji siatkówki podkreślił, iż coraz popularniejsza gra zespołowa nie może chować głowy w piasek i narażać się na kpiny konkurencji mając problemy z ustaleniem swych własnych korzeni. Z błyskawiczną odpowiedzią na „zamówienie” prezesa wystąpił (inaugurując właściwe obrady) prof. Pitzsurleau-Emontage, omawiając najnowsze znaleziska z Lascaux.
Francuski naukowiec podkreślił ich wagę, a także – jakby szykując pole dla późniejszych starć – mało elegancko odniósł się do swych poprzedników, bardzo (według niego) nierzetelnie latami badających prehistoryczne malunki. Okazuje się bowiem, iż słynny na cały świat wizerunek „dłoni artysty” (fot. 1), to zaledwie połowa jaskiniowego malowidła. Ekipa z Flermont-Cerrand odkryła (dzięki technice laserowej), że tuż obok dłoni powszechnie znanej znajduje się jej lustrzane odbicie, do tej pory nieodkryte, więc nieznane nikomu. Rewelacją jest to, iż dzięki precyzyjnemu datowaniu obu dłoni okazało się, iż mamy do czynienia nie z dwoma bliźniaczymi, a jednorodnym malowidłem! Nie jedna dłoń zatem, lecz para! (fot. 2).

fot. 1 i 2
I na tym właśnie profesor opiera swe (przyjęte z równym entuzjazmem przez oficjeli z FIVB oraz naukowców) twierdzenie, że w swej istocie wizerunek nie jest swoistym podpisem twórcy, lecz fragmentem (inne partie malowidła się nie zachowały) portretu prehistorycznego siatkarza, konkretnie środkowego bloku. Idąc dalej – siatkówki nie mógł wymyślić żaden prowincjonalny amerykański wuefista, ponieważ w Europie grali w nią już jaskiniowcy.
Wystąpienie prof. Pitzsurleau-Emontage’a co rusz przerywały burzliwe oklaski apogeum osiągające w chwili, gdy zaprezentował nowatorską interpretację tajemniczej „kratki”, dotąd również, jak się okazuje, znanej tylko we fragmentach. Odsłonięte ostatnio brakujące elementy ukazują malunek w pełnej krasie (fot. 3) – Francuzi postrzegają w nim wizerunek siatki dzielącej boisko (trwają spory z jakiego tworzywa wykonanej). I wszystko byłoby pięknie oraz wspaniale, gdyby prof. Pitzsurleau-Emontage nie próbował twierdzić, iż jego odkrycia proweniencję siatkówki czynią stricte francuską.
fot. 3
Tak formułowana teza wywołała na sali poruszenie. Dotknięty do żywego negowaniem amerykańskiego pierwszeństwa, zasłabł prof. G. W. Crewley z Uniwersytetu z St. Alice-Alabama, a z próbą repliki wystąpił dr Wojciech Wałach z Katedry Gier Zespołowych Inst. Historii Sportu Wyższej Akademii Wychowania Fizycznego w Łomży. Nasz rodak rozpoczął mocnym akcentem, zasadnie kwestionując bezpośredni rzekomo związek mieszkańców jaskiń w Lascaux ze współczesnymi Francuzami, co spotkało się z gremialnym poparciem obradujących. Niestety – dalszy (już żenująco mętny i pokrętny) wywód polskiego uczonego został wygwizdany (sic!).
Ze wstydem przyznać muszę, iż „twierdzenia” o polskim pierwszeństwie (na co rzekomo istnieją dowody w kopalniach krzemienia pod Opatowem) mnie również zdały się być na siłę i w ostatniej chwili naciąganymi. Nadto styl prezentacji wywodu nieodparcie nasuwał skojarzenia z pewnym kultowym filmem M. Piwowskiego.
Tym samym, niestety, tropem (ku głośno demonstrowanej dezaprobacie dr Acosty) podążył następny mówca – prof. Istvan Vizgasakutyaharap z Akademii Sztuk Pięknych w Balatonfüred. Tym razem gwizdy zastąpił huragan iście homeryckiego śmiechu, jakim skwitowano wywód o tym, iż siatkówka w Europie pojawiła się wraz z plemionami madziarskimi, o czym rzekomo świadczyć mają właśnie rysunki z Lascaux, a konkretnie jeden z nich: tur z domniemaną piłką. Węgierski naukowiec stwierdził, iż kształt rogów zwierzęcia ewidentnie dowodzi ugrofińskiego pochodzenia prehistorycznego artysty. (fot. 4)
fot. 4
Prowadzący obrady światowej klasy paleoarcheolog z uniwersytetu w Münchhausen, prof. Hans-Jochen Schpass, przerwał w tym miejscu węgierskiemu prelegentowi, apelując o stosowną do naukowych stopni uczestników konferencji powagę. Upomnienie padło nadaremnie, gdyż już następny mówca, Brazylijczyk dr Joao Blageiro da Silva (Uniwersytet w Manaus), zaprezentował zebranym przezrocza obrazujące naskalne wizerunki z dorzecza Amazonki (datowane ponoć na wiek IX p. n. e.), a obrazujące siatkarskie boisko (fot. 5).
fot. 5
Ripostował Brazylijczykowi nadaktywny Pitzsurleau-Emontage wyciągając z profesorskiego rękawa aut w postaci „Libero”. Miana tego użył wobec rysunku znanego dotąd jako „Martwy myśliwy z Lascaux”. Mowa o wizerunku człowieka leżącego na plecach i pochylającego się nad nim tura. Obecna interpretacja zakłada, iż portret zwierzęcia jest o wiele młodszy, pierwotnie zatem malunek przedstawiał li tylko homo sapiens, i to nie leżącego na plecach (dotąd – o zgrozo – reprodukowano odbitkę z odwróconego negatywu!!!), lecz wykonującego jak najbardziej prawidłową „siatkarską kołyskę” (fot. 6).

fot.6
Niestety, na koniec wystąpienia Francuz ponownie upomniał się o palmę pierwszeństwa dla swego narodu. Tego było już za wiele dla prof. Guatemoca Baidasa (Uniwersytet Chiapas), który siłą usunął Francuza z mównicy, by wykrzyczeć: To hochsztaplerka! Wszyscy wiemy, kiedy libero wprowadzono na siatkarskie boiska! Prawie przedwczoraj, a nie w jaskiniach! Jeśli mówić o prawdziwej presiatkówce, to mając na uwadze tylko i wyłącznie „Przyjmujących z Chitzen Itzá”! (fot. 7)
fot. 7
Dla podkreślenia wagi swych słów profesor rozwinął rulon, będący w istocie ogromną odbitką fotografii naściennej prekolumbijskiej płaskorzeźby.
Emocjonalne wystąpienie Meksykanina sprowokowało Francuza do rękoczynów. Nie potrafiąc utrzymać nerwów na wodzy, prof. Pitzsurleau-Emontage cisnął w przeciwnika jakimś opasłym tomiskiem i trafił potomka Majów w czoło, raniąc go przy tym boleśnie. Tego, co niestety działo się potem, nie opiszę, jako że słabo znam się na boksie i aikido, a tym bardziej na latynoamerykańskich sportach walki. Zresztą, lepiej żebym już nic nie pisał, ponieważ spod palców schodzą mi same koszmarne brednie, ale z drugiej strony patrząc – usprawiedliwia mnie kalendarz. W końcu dzisiaj 1 kwietnia. Nawet w Lascaux i San Juan del Sur…
Wersja skrócona tego tekstu ukazuje się też w kwietniowym numerze „Świata Siatkówki”