Historia daje nam kilka wymownych przykładów, mówiących o tym, że powoływanie się na przodków nie zawsze dobrze tłumaczy zachowanie potomków. Paweł Jasienica w swoich książkach historycznych przytacza kilkanaście (może kilkadziesiąt) przykładów ojców i synów, dziadów i wnuków, których zachowanie względem ojczyzny nieco się różni. W „Rzeczpospolitej obojga narodów” wspomina się na przykład o familii Radziejowskich:
„W pięć dni po zgonie królewskim uroczyście wjechał do stolicy prymas, interrex. Był nim kardynał Michał Radziejowski, syn złej pamięci Hieronima, człowiek obrotny, ambitny i utalentowany. Dobry mówca, to i owo nawet wydrukował. Działać potrafił.”1

To syn. Warto zapoznać się również z oceną ojca, przytoczoną kilkadziesiąt stron wcześniej:
„Kręcił się po Skandynawii oraz po innych krajach Zachodu Hieronim Radziejowski, jeden z najpodlejszych ludzi, jakich nasza historia kiedykolwiek oglądała. Podjudzał, agitował, doradzał sojusze z innymi wrogami własnego kraju, pisywał w tych sprawach listy. Była to jedna z najbardziej odrażających figur w naszych dziejach.”2

Michał Radziejowski nie był aniołkiem. Ale trzeba przyznać, że „człowiek ambitny i utalentowany” brzmi nieco lepiej niż „jedna z najbardziej odrażających figur”. A to syn i ojciec przecież. Podobnie jak kniaź Jarema Wiśniowiecki, warchoł i okrutnik, ale człowiek bitny i nie odstępujący Rzeczpospolitej w chwili próby oraz jego syn Michał Korybut Wiśniowiecki, niedojda, koniunkturalista, o którym Jasienica pisze:
„Znał osiem języków, lecz w żadnym z nich nie miał niczego ciekawego do powiedzenia”3 oraz „Michał Korybut postępował jak mały człowieczek, który się dorwie do władzy i znaczenia. Dbał tylko, by się przy nich utrzymać”4, konkludując nie bez złośliwości: „Nad Prutem już dogoniła wojsko wiadomość o niebywałym szczęściu, jakie spotkało Rzeczpospolitą 10 listopada (…). We Lwowie umarł król Michał”5
Wiele można napisać o kniaziu Jaremie, nie to jedynie, że śmierć jego była dla Rzeczpospolitej „niebywałym szczęściem”.

***

Kampania wyborcza, jak starają się przekazać nam od niej spece, kieruje się własnymi prawami. Większość tego, co się podczas niej mówi, ma się tak do rzeczywistości jak baśnie braci Grimm: trochę w nich prawdy, ale chyba nikt nie bierze tego całkiem na serio? Kampania wyborcza jest właśnie opowiadaniem bajek (nawiasem mówiąc, gdybyśmy sięgnęli do nieocenionego słownika Aleksandra Brücknera odnaleźlibyśmy tam jakże trafny zamiennik wyrażenia „opowiadać bajki”, a mianowicie „pierdolić”).
Jeden pan, w trakcie trwania tej właśnie kampanii zacytował pogłoski, mówiące o tym, że dziadek drugiego pana na ochotnika zgłosił się do wrażych wojsk, okupujących nasz kraj bez mała 65 lat temu.

Najpierw wydawało się, że jest to zwykłe oszczerstwo, potem okazało się, że jest coś na rzeczy. Może nie na ochotnika i nie zgłosił się, ale powiązania z wojskami miał. Rozgorzała dyskusja na temat kwalifikacji czynu przodka; rozpoczęto poszukiwania dodatkowych dokumentów, mogących potwierdzić bądź ostatecznie sfalsyfikować tezę o dobrowolnym zaciągnięciu się w obce kamasze.

Pamiętam inną kampanię, lecz również dotyczącą wyboru prezydenta, gdy jeden ze sztabów kandydackich zdecydował się na opublikowanie dwóch krótkich filmów. Na jednym z nich inny kandydat na prezydenta śmieje się z jednego ze swoich przybocznych, parodiującego papieża. Na drugim tenże kandydat podczas uroczystości państwowej (wręcz międzynarodowej) zmierza w kierunku trybuny honorowej niezbyt pewnym krokiem.
Te dwie sytuacje: obecna i sprzed pięciu lat jednak się między sobą różnią. Różnią się mimo tego, że w obu skupiono się nie na zaletach swoich, lecz wadach obcych kandydatów, na czym ucierpiała czystość kampanii. Wcześniejsza chronologicznie sytuacja pokazuje wszak samego kandydata, podważa (a przynajmniej stara się) jego kompetencje do godnego reprezentowania Rzeczpospolitej. Ta druga, obecna, opowiada nawet nie o samym kandydacie, opowiada o jego antenatach.
Nie pozostaje nic innego, jak zapytać, kim byli przodkowie Benedykta Sz.? W myśl pokrętnej logiki kampanii wyborczej wszak nie „poznacie ich po ich owocach”6 lecz po biografiach przodków.

© ydorius 16’X’2005

1. Paweł Jasienica; „Rzeczpospolita Objga Narodów – Dzieje agonii”, s. 7 Czytelnik 1996
2. Paweł Jasienica; „Rzeczpospolita Objga Narodów – Calamitatis regnum”; s. 90, 127 Czytelnik 1996
3. j.w.; s. 244
4. j.w.; s. 251
5. j.w.; s. 262
6. Biblia Tysiąclecia, Mt 7,16

Ilustracje autora